cement we włosach
pył w nozdrzach
gardle
jeże budują dla siebie parter
okienka w błękit
szelest nad dachy
w pułap nad marność
lecą kasztany
ludzik z zapałek
oparzył dłonie
szramę na udzie
woskiem obłożył
znowuż spokojnie
czeka w jesieni
na święto wszystkich
darów dla ziemi
tam tylko w ścianach
aż kolorowe
tak jak w Port-au-Prince
gustuje człowiek
przy dawnym płocie
rząd nowych kwater
urna przy urnie
stać będzie bracie