@Migrena nie wiem, może to idealistycznie zabrzmi, może trudno i niemożliwie.
Czasami trzeba pozwolić komuś odejść. Bo takie jest życie.
I być wdzięcznym ( mieć w pamięci to, co było) za wspólny czas,
i jednocześnie dać pewność, że w razie czego, pomocy, dobrego słowa-
będzie się tuż obok.
Albo można poświęcić, dać komuś życie- podarować cząstkę siebie
Nie wiem, dlaczego.
Byłem wierny - pachniałem twoimi rękami,
znałem każdy cień twojego głosu.
W lesie pachniało wolnością.
Myślałem: pójdziemy dalej.
Ty się odwróciłeś.
Drut zasyczał złośliwie - jak wąż.
Zostałem sam.
Pod drzewem, które nie zna imion.
Wyczułem twój ślad w wietrze -
jeszcze jeden oddech,
jeszcze jeden cud, który nie przyszedł.
Świat odsunął się ode mnie
jak woda od kamienia,
który przestał być potrzebny rzece.
Patrzyłem,
jak słońce kładzie się na mchu
i odpływa - w ciemność nocy.
Nie rozumiałem,
czemu ziemia jest taka zimna,
czemu nie wołasz mnie już po imieniu.
Jakby wszystkie liście
straciły sens drżenia,
a wiatr zapomniał, że istnieje powietrze.
Kiedy noc przyszła,
słuchałem własnego serca -
biło jak kij w blaszanym wiadrze.
A we mnie rosła cisza -
jak w drzewie,
które uczy się oddychać w ciemności.
Cicho.
Coraz ciszej.
Cisza ciemnieje.
A potem wszystko się rozpłynęło:
mój głos,
mój zapach,
mój świat.
Tylko drzewo zostało.
I cisza.
Echo ludzkiego kroku -
ostatnie, co kochałem.