Czasem tonę
w olbrzymim morzu
gdzie nie widzę światła
i szukam oczami ciebie
pochmurną
jak w czasie deszczu
próbuję zrozumieć twój krok
który wciąż zgniata mi sumienie
i każdą łzę
która winę drąży
w moim ciele.
Umieram - przebita obłokiem
Rogatki podświadomości.
Ktoś dostał awizo z moim zniknięciem
Uwaga: fatamorgana!
Brak obojętności.
Budzę się we fiolecie
Wielu rzeczy nie pamiętam
Do kilku - nie można mnie zmusić
Knebel ustom nic nie da:
wolnością też można dusić
Smutne to:
poddajemy się - na mapie każdego świata
I nie płacimy pieniędzmi:
spłacą nas dni, miesiące i lata
w połowie - zmarnowane:
''Czy znajdę w końcu szczęście?''
przez takie trywialne pytanie ...
Najgorszy architekt - czas.
Rzeźbi fundamenty z oszustw i spękanych głazów.
Życie to bezustanne umieranie, nawet jeśli się ma własnego "koucza" czy metr kwadratowy w Château d'Armainvilliers.
Nawet - jeśli urodziłeś się na przełomie dzisiaj i wczoraj.
Życie to rzeka, która prędzej czy później porywa wszystkich.
I nagle masz o -dziesiąt lat więcej.
I już nie jesteś w "mejnstrimie."
Przepiękne akwarele, pastelowe pastisze bezludnych wysp w miejskich dżunglach.
Huśtawka nastrojów - na której człowiek siedzi sam jak ten palec.
W tle - karuzela sklecona z zerwanych mostów.
Zrobię im fotkę.
Kwiecień przemknął niezauważony,
wiosna po raz kolejny nie złapała bukietu.
Piosenki mimo to - piszą się same,
piosenki - pełne puchu, piór (wiecznych) i (wiecznych) niedomówień.
Balony w kształcie serca w cudzym oknie na świat.
Nie wiem, czy dziejemy się naprawdę,
ale od tej chwili chyba nawet w nic ...
Zacznę sobie wierzyć.