Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane


 

Lustruję uważnie  poszycie omszałe

w drzew linii co mogły tu znaki zachować

i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością

wyłącza powoli synapsy w mej głowie. 

 

I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie

jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda

przewijam zdarzenia snujące się w głowie

na żadnym nie widzę Twojego przymierza. 

 

Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną

i palce wędrują do boku krwawego

tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej

głos wiary budzący struchlenie do Niego.   

 

Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę

jak było tak będzie nic tu nie przemija

doznałem olśnienia i w łasce rozumiem

że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram.  

 

Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną

i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem

ten zapach co płynie pod moją powałą

przez okno wypływa i w nocy się tuła.

 

Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz

przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym

uklęknij w polepie przybywaj co rychlej

niech klechda domowa opowieść tą wznieci.

 

 

 

 


 

Lustruję uważnie  poszycie omszałe

w drzew linii co mogły tu znaki zachować

i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością

wyłącza powoli synapsy w mej głowie. 

 

I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie

jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda

przewijam zdarzenia snujące się w głowie

na żadnym nie widzę Twojego przymierza. 

 

Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną

i palce wędrują do boku krwawego

tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej

głos wiary budzący struchlenie do Niego.   

 

Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę

jak było tak będzie nic tu nie przemija

doznałem olśnienia i w łasce rozumiem

że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram.  

 

Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną

i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem

ten zapach co płynie pod moją powałą

przez okno wypływa i nocy się tuła.

 

Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz

przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym

uklęknij w polepie przybywaj co rychlej

niech klechda domowa opowieść tą wznieci.

 

 

 

 


 

Lustruję uważnie  poszycie omszałe

w drzew linii co mogły tu znaki zachować

i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością

wyłącza powoli synapsy w mej głowie. 

 

I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie

jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda

przewijam zdarzenia snujące się w głowie

na żadnym nie widzę Twojego przymierza. 

 

Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną

i palce wędrują do boku krwawego

tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej

głos wiary budzący struchlenie do Niego.   

 

Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę

jak było tak będzie nic tu nie przemija

doznałem olśnienia i w łasce rozumiem

że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram.  

 

Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną

i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem

ten zapach co płynie pod moją powałą

przez okno wypływa i nocą się tuła.

 

Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz

przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym

uklęknij w polepie przybywaj co rychlej

niech klechda domowa opowieść tą wznieci.

 

 

 

 


 

Lustruję uważnie  poszycie omszałe

w drzew linii co mogły tu znaki zachować

i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością

wyłącza powoli synapsy w mej głowie. 

 

I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie

jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda

przewijam zdarzenia snujące się w głowie

na żadnym nie widzę Twojego przymierza. 

 

Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną

i palce wędrują do boku krwawego

tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej

głos wiary budzący struchlenie do Niego.   

 

Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę

jak było tak będzie nic tu nie przemija

doznałem olśnienia i w łasce rozumiem

że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram.  

 

Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną

i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem

ten zapach co płynie pod moją powałą

przez okno wypływa i w nocy się snuje.

 

Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz

przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym

uklęknij w polepie przybywaj co rychlej

niech klechda domowa opowieść tą wznieci.

 

 


 

Lustruję uważnie  poszycie omszałe

w drzew linii co mogły tu znaki zachować

i zmierzch już mnie wita gasnącą jasnością

wyłącza powoli synapsy w mej głowie. 

 

I ciemność wstępuje blask księżyc mi niesie

jaźń słowem nie piśnie w świt nocy spogląda

przewijam zdarzenia snujące się w głowie

na żadnym nie widzę Twojego przymierza. 

 

Znów ręce wzruszone do stóp Twoich biegną

i palce wędrują do boku krwawego

tak chciałbym usłyszeć na ziemi kochanej

głos wiary budzący struchlenie do Niego.   

 

Dziś nic nie zaczynam i jutro nie kończę

jak było tak będzie nic tu nie przemija

doznałem olśnienia i w łasce rozumiem

że miłość do ziemi w tym krzyżu zawieram.  

 

Cebulę zeszkliłem zaleję śmietaną

i grzyby tam wrzucę co z lasu przyniosłem

ten zapach co płynie pod moją powałą

przez okno wypływa i w nocy się snuje.

 

Gdzie ludu mój jesteś co wieki przemierzasz

przez zgliszcza tej ziemi a w pocie wieczornym

uklęknij w polepie przybywaj co rychlej

niech klechda domowa opowieść tą wznieci.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...