Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czy potrafisz zatrzymać

burzę moich uczuć?
Moje rozpalone

i krwawiące,

niespełnioną miłością serce.
Czy byłabyś mi nadal luba i przychylna,
wiedząc o tym, że nie ma nocy

bym z Twym obrazem

przed oczyma nie zasypiał

i budził się z pierwszą myślą o Tobie?
Nie ma dnia bym przy oknie Twoim

nie zwolnił kroku, nasłuchując głosu, który jako jedyny ma moc sprawczą ukojenia duszy straconej.
Są dni

gdzie upodlony niemocą choroby,
jedynie tępo patrzę przed siebie

w szarość zagrzybiałych,

wilgością ścian.
I nie ma mocy takiej

bym wyrwał się z tego stanu,

gorszego od śmierci.
Która to patrzy na mnie

z naprzeciwległego fotela

z triumfalnym acz pustym uśmiechem.
Lecz gdy tylko usłyszę,

stukot obcasów

na hallu klatki schodowej.
Kolor wraca

w obolałe mrokiem tęczówki
A skostniałe wielogodzinnym bezruchem palce,

krwią stężałą napływają na powrót.
A usta, szepczą tylko jedno słowo.
Najpiękniejsze. Najsłodsze. Twe imię.
I legnę jak ujęty czarem,

do drzwi by być choć o krok od Ciebie.
Szybkimi krokami, wpadasz na piętro

i zamykasz się w swej

mieszkalnej fortecy,
naprzeciw mojej ruiny.
A ja padam na progu 
i w bezszelestnej niemocy.
Głowę osuwam po 
lakierowanym drewnie drzwi.
I płaczę tak, skulony aż do czasu gdy zmorzy mnie zbawczy sen.
Najgorsze jest jednak to gdy,

starasz się mnie pocieszać i litujesz się 
nad moją straczeńczą postacią.
Nie znając powodu mojego obłędu.
Mój przyjacielu.

Boże mój, czy gorsze słowa jeszcze mogą wyjść z ust kobiety?
Ideału o który Cię błagałem 
latami straconymi?
Jedynego powodu mojej dalszej 
męki egzystencji.
Teraz ze mnie kpisz jeszcze,

choć uczyniłem wedle woli Twojej

i płaszcz czarny 
na wieki przywdziałem. 
I śmierci się na posługę oddałem.
Chełpisz się tam w swym

niebieskim pałacu
I mnie robaka zwykłego

wgniatasz do grobu
z uporem i lubością psychopaty.
Po cóż mi dałeś,

Jej majestat święty oglądać,
skoro nie mi ona powierzona?
Tylko mnie karcisz dla uciechy, 
zabijasz i wskrzeszasz.
Choć ja już tylko duchem jeno 
tu wśród ludzi ostałem.
A zgon mój dawno już się dopełnił.
Dla mnie już tylko ciemna noc w nowiu.
I wiersz pożegnalny.
Ty w ramionach jego

zasypiasz już z wolna.
Ja bawię się swoim 
ciężkim ośmiostrzałowcem.
Dekadent nie może żywić uczuć,

więc podsunąłem pergamin

z wierszem dla Ciebie

pod jasne światło świecy. 
Zajął się szybko

i spopielił z sykiem cichym.
Spłonął jak mój świat.
Huk strzału Cię obudził.
Wiedziałaś, co zaszło.
Może miałaś jeszcze nadzieję, 
lecz wtedy ujrzałaś

jak dusza moja ucieka w 
śnieżną kurzawe za oknem,
przez mały, okrągły otwór, 
zbitej pociskiem szyby.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Nie wiem tak szybko. Może i tak.  Jest tu obraz  rozbudowywanego cmentarzyka z pewną historią o rzędy bloków na urny, które będą (częściowo już tak jest) okalać. Trudno to opisać jeśli ktoś czegoś takiego się nie spodziewa w naszym otoczeniu. Zaskakujące. Pzdr    
    • Gdzieś tam składasz skroń do snu na lodowej planecie, a pomiędzy nami błyska gęsta galaktyka i mgławicą obolałą tęsknotą dotyka ust mych ogień, nim słowo skargi na nich wyplecie.   Iskrzy warkoczami plazmy sypiącej szkarłatem, jak bryzgami wieczności po krawędziach ciężaru, czasu załamanego wśród lotności bezmiaru i w pyle nocy wiszącej za mym zaświatem.   Jego kres wyznacza czerń, milcząco otulona pastelową nicością rozwierzganej przestrzeni. W pęknięciu symetrii, odnogami promieni pęczniejących drzazgami rozgwieżdżonego grona.   Tę bliskość odczuwa nabrzmiała źrenica, zeszklona w głębi kształtem zmiennokształtnej oddali, paletami wspomnienia, które zanim wypali — znaki Łodzi na czole i krwi na skórze lica.   I wpływasz we mnie światłem o ciemnej teksturze, przychodząc niczym cień pod owalem powiek, jak ptak, z jakiego rodzi się nowy człowiek przed tablicą swego imienia wyrytą w chmurze.  
    • @hania kluseczka Ten wiersz jest intensywny, intymny i trochę konfesyjny, jakby głos liryczny mówił do kogoś, kogo podtrzymuje, ale jednocześnie oskarża. Jest w nim sporo emocjonalnej goryczy i ambiwalencji.
    • @wierszyki Ten wiersz jest pełen kontrastów między zwyczajnością a katastrofą, między codziennością a śmiercią. Obrazy są poszarpane, czasem brutalne, czasem delikatne – przypominają notatki z ruin, z pogorzeliska, ale też ze zwyczajnej jesieni.
    • cement we włosach pył w nozdrzach gardle jeże budują dla siebie parter   okienka w błękit szelest nad dachy w pułap nad marność lecą kasztany   ludzik z zapałek oparzył dłonie szramę na udzie woskiem obłożył   znowuż spokojnie   czeka w jesieni na święto wszystkich darów dla ziemi   tam tylko w ściany aż kolorowe tak jak w Port-au-Prince gustuje człowiek   przy dawnym płocie rząd nowych kwater urna przy urnie stać będzie bracie            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...