Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oni.
Nie było nikogo więcej.
Tylko oni — jakby wszechświat
skurczył się do ich ciał,
do języków rozpalonych do białości,
na których topi się stal.

On — eksplozja w kościach,
żyły jak lonty dynamitu,
śmiech, co kruszy skały,
rozsypując wieczność w pył rozkoszy.
Melodia starej kołysanki
zdycha w nim w ułamku sekundy.

Ona — pożoga bez kresu,
ziemia spopielona tak głęboko,
że każdy krok to rana w skorupie świata,
pamięć piekieł wyryta w skórze.

I na ułamek sekundy,
między jednym oddechem a drugim,
przemknął cień
dawnego uśmiechu,
zapomnianego dotyku,
kruchej obietnicy z przeszłości.
Zgasł, zanim zdążył zaboleć,
rozsypany w żarze.

Oni — bestie w przeżywaniu siebie,
studenci chaosu,
co w jednym spojrzeniu
rozpalają gwiazdozbiory.

Usta — napalm,
gotowy spalić niebo.
Języki — iskry w kuźni bogów,
wykuwające pieśń końca i początku.
W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz,
czarna i lepka,
pamiętająca krzyk stworzenia.

A nad nimi, gdzieś wysoko,
gwiazdy migotały spokojnie,
obojętne na szept letniej nocy.
Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy.
Świerszcze grały swoją dawną melodię,
jakby świat miał trwać wiecznie
w tym milczącym rytuale.

Głód miłości?
Tak, to głód pierwotny.

Stare auto ryczy jak wilk,
który pożera własne serce.
Ośmiocylindrowy silnik —
hymn porzuconych marzeń,
pędzi na oślep, bez świateł,
z hamulcami stopionymi w żarze.



Litość?
Wyrzucona w otchłań.
Paznokcie ryją skórę jak sztylety,
krew splata się z potem —
rytuał bez świętości, bez przebaczenia.
Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna.
Ciała wbijają się w siebie,
jak ostrza w miękką glinę bytu.
Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie.
Na ustach smak krwi,
słony, metaliczny —
pieczęć paktu z wiecznym ogniem.
Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów.
Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis.
Nikt nie czeka na odkupienie.
Biorą wszystko — sami.
Ogień nie grzeje —
rozdziera, topi rozum,
wstyd, imiona, godność, istnienie.
Muzyka oddechów, ślina, zęby —
taniec bez melodii,
ciała splecione w spiralę chaosu.
Język zapomina słów,
dłoń znajduje krawędź ciała
i przekracza ją w uniesieniu.
Paznokcie na karku —
inskrypcja życia na granicy jawy.

Nie kochali się zwyczajnie.
Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi,
jakby wszechświat miał się rozpaść
w ich biodrach,
teraz,
już,.
natychmiast.

Noc ich pożerała.
Oni — dawali się pożreć.
Serce wali jak młot w kuźni chaosu,
ciało zna jedno prawo: więcej.
Więcej tarcia, więcej krwi,
jęków, westchnień,
szeptów bez imienia.
Asfalt drży jak skóra,
jęczy pod nagimi ciałami,
lepki od potu,
pachnący benzyną i grzechem.

Gwiazdy?
Spłonęły w ich spojrzeniach.
Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności,
gdzie miłość rodzi miłość,
a ból kwitnie w ekstazie.

Miłość?
Tak i nie.
Ślad, co nie krwawi,
lecz pali.
Ciało pamięta ciało
w dreszczu oczu i mięśni.
Chcieli wszystkiego:
przyjemności, bólu, wieczności.
Ognia, co nie zostawia popiołu,
tylko blizny.
Kochali się jak złodzieje nieba —
gwałtownie, bez obietnic.

Na końcu — tylko oni,
rozpaleni, rozdarci,
pachnący grzechem i świętością.
Źrenice — czarne dziury,
pożerające światło.
Serca — bębny w dżungli chaosu.
Tlen — narkotyk,
dotyk — błyskawica pod skórą,
usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd,
i ich własnym ciałem.

W zimnym świetle
usłyszeli krzyk —
gwiazdy spadały w otchłań.
Cisza.
Brutalna, bezlitosna,
jak ostrze gilotyny.
Ciała stęknęły pod ciężarem pustki.
Czas rozdarł się na strzępy.

To lato nie znało przebaczenia.
Zostawiło żar,
popiół, co nie gaśnie,
wolność dusz w płomieniach nocy.
Wspomnienie — nóż w serce,
gorzkie jak krew wilka,
który biegł przez ogień,
nie oglądając się wstecz.
Świat przestał istnieć.
Został puls płomienia,
trawiący wszystko,
bez powrotu.
Nie mieli nic.
Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść.

Więźniowie namiętności —
płomienia bez końca,
który pochłonął ich ciała i dusze
w jeden, bezlitosny żar.
Żar serc.

 

 

 


Opublikowano (edytowane)

@Migrena Wow!

To pożar emocji i ciał, język tak intensywny, że aż boli. Każdy wers jakby był żyletką przeciągniętą po duszy. Tu nie ma miejsca na spokój - tu są żyły jak lonty, języki jak iskry, paznokcie jak sztylety, gwiazdy spadające jak przekleństwa.

To nie jest erotyk.
To liturgia zmysłów w ruinach dawnego nieba.
Miłość i ból w jednym oddechu.

Potrafisz władać językiem jak żywiołem.
To się nie czyta.
To się przeżywa - albo ucieka, jeśli ktoś nie ma odwagi spojrzeć w ogień.

Takie pióra zdarzają się rzadko.

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Wiersz i język poetycki równie nieokiełznany jak namiętność kochanków.

Opublikowano

Cienia tu nie dostrzegłem;) raczej tak intensywny proces spalania, że wystarczyłoby budulca - lirycznego, metaforycznego, emocjonalnego - na kilka wierszy. Gdy już opadnie ferwor, może warto pomyśleć nad uporządkowaniem tej materii. Tekst odsłania bogatą wyobraźnię, swobodnie przemieszcza się między obserwacją realnych zjawisk a warstwą metafizyczną i symboliką odniesień, a jednocześnie miejscami skręca w obszary, które poezja powinna omijać. Pył rozkoszy, żar serc, ciężar pustki, ból, wieczność, ból kwitnący w ekstazie.... W tekście jest tyle fantastycznych metafor, oddających siłę, brutalność i niesamowitość opisywanej namiętności (np. kapitalny fragment o rekinach), które bezlitośnie docierają do samego szpiku pierwotnej zmysłowości, że nie potrzeba dodatkowo ich tak łopatologicznie rozkodowywać na oczach czytelnika. W utworze jest też bardzo dużo powtórzeń, nie wszystkie wydają mi się konieczne. Za jakiś czas weź ten wiersz do tablicy i przepytaj z każdej linijki. Co jest naprawdę uzasadnione, a z czego można zrezygnować.

Zdaję sobie sprawę że chaos tekstu (nawiasem mówiąc, bodajże trzykrotnie pojawił się w utworze) jest zamierzony, bo chaos to dzikość a wiersz ma być kosmiczno - cielesną topielą. Jednak Twoim zdaniem, jako poety, jest wywołać wrażenie żywiołowości w głowie odbiorcy, a samemu zachować kontrolę nad słowami. To istotne, zwłaszcza że lubisz utwory raczej dłuższe niż krótsze, gdzie nie można pozwolić sobie na werbalny bezład i na to, żeby treść zjadała sama siebie.

 

Opublikowano

@Naram-sin

dziękuję za czas, który poświęciłeś na rozszczepienie tego tekstu — rzadko kto pochyla się tak głęboko. Doceniam.

Ale jednocześnie muszę powiedzieć:
to nie był wiersz do układania w kostkę Rubika.

„Lato na krawędzi” nie chce być klarowne. Ono się nie tłumaczy. Ono krzyczy, warczy, drapie po plecach i zostawia ślady.
Tak, są powtórzenia — bo niektóre uczucia wracają jak atak paniki albo orgazm, nigdy jednoznaczne. Tak, styl jest dziki — ale to był świadomy wybór, nie nieporządek.

To nie tekst na warsztat literacki. To gorączka.
Pisany nie o miłości w stylu kawiarnianym, tylko o tej, która rozdziera niebo i zostawia ślad w żebrach.

Ale rozumiem: każdy tekst, który coś znaczy, coś też prowokuje.
Czasem trzeba dać się ugryźć, żeby poczuć, że się żyje.
Dzięki, że się nie bałeś.

Dzięki, że się odważyłeś.

Opublikowano

Zawsze można zastanawiać się, co odróżnia artystyczny nieład od zwykłego bałaganu ;) Znajdź mądrego, kto odpowie na to pytanie.  Oczywiście żartuję, każdy może mieć inną percepcję tekstu (jego formy) ;) 

Opublikowano

@Naram-sin Wiesz, tak sobie myślę:
ciekawe, że ten tekst wzbudził w Tobie tyle analizy, ale ani grama emocji.
A przecież to wiersz o ciele, ogniu, życiu i śmierci – nie o średniku w trzecim wersie.

Może po prostu nie był dla Ciebie. Ale skoro już w niego wszedłeś, to szkoda, że tylko z linijką. Bez serca.

@Naram-sin jeszcze dodam, bo mnie lekko nakręciłeś, że to ten stary chwyt —
najpierw wbijać szpilę, a potem dla bezpieczeństwa dorzucić mrugnięcie i „oczywiście żartuję”...
Tyle że nie każdy uśmiech rozbraja. Czasem tylko maskuje protekcjonalność.

„Artystyczny nieład czy zwykły bałagan?” – niby żart, a jednak ocena.
Tyle że ten tekst nie był pisany z myślą o tym, żeby się komukolwiek mieścić w katalogu.
Nie był gładki, bo życie, o którym mówi, też nie jest gładkie.
Nieład? Być może. Ale z pewnością nie przypadek.

Jeśli coś Cię drażni, to może dlatego, że nie pasuje do schematu, do którego przywykłeś.
Ale sztuka nie pyta, czy się mieści. Pyta, czy zostawia ślad.
 

Opublikowano

@Migrena

Muszę wyjąć wachlarz :)

Ciekawie było śledzić tę wymianę — jakby ogień i lód spotkali się w jednym wierszu.
Dobrze czasem stanąć z boku i posłuchać, jak jedno słowo potrafi mieć tyle temperatur.

Migreno, nadal uważam: to się nie czyta. To się przeżywa.
A czasem nawet nie wiadomo, kto przeżywa mocniej - autor czy czytelnik.

Opublikowano

Analiza literacka polega na pracy z tekstem. Odnosi się do modus operandi. 

Twój wiersz wzbudził we mnie emocje. Dzisiejsza pogoda wzbudziła we mnie emocje. Rozmowa z sąsiadem wzbudziła we mnie emocje. Ale po co o tym miałbym pisać? Mnie interesuje sposób, w jaki wykorzystałeś tworzywo (język, słowa, środki wyrazu), aby przekazać treść, skuteczność, artyzm, logika, natomiast sama treść ma dla mnie drugorzędne znaczenie.

Opublikowano

@Naram-sin

I właśnie w tym się różnimy:
dla Ciebie poezja to narzędzie, dla mnie -- żywy byt.
Ty szukasz „skuteczności” i „logiki operacyjnej” -- ja szukam uderzenia w trzewia.
Jeśli treść i emocje są dla Ciebie „drugorzędne”, to analizujesz ciało bez pulsu.
Możesz rozebrać każdy wers na części pierwsze,
ale jeśli nie słyszysz jego krzyku albo drżenia -- to znaczy, że rozbierasz trupa.

Sztuka to nie tylko to, jak coś jest powiedziane.
To przede wszystkim dlaczego.
A jeśli „po co o tym pisać?”, to naprawdę –
nie wiem, czy rozmawiamy o poezji, czy o procedurze chirurgicznej.

 

Jesteś pewno emerytowanym nauczycielem polskiego z gimnazium.

Ale tutaj jest życie.

Tętniące emocjami.

Nie jarzysz, prawda ?

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Z pewnego punktu widzenia to jest to samo.

Chirurg używa lancetu, poeta słów.

I jeden,i drugi, może wykonać precyzyjną robotę, albo nieumiejętnie pochlastać na oślep.

Edytowane przez Naram-sin (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Naram-sin

Z tą różnicą, że chirurg tnie, żeby naprawić.
Poeta tnie, żeby odsłonić. I nie każda rana ma być „estetyczna”.
Czasem musi być brutalna, nieprecyzyjna, rozedrgana — bo taka jest prawda, którą wydobywa.

Jeśli poezję sprowadzasz do skuteczności narzędzia,
to może i potrafisz rozpoznać dobry lancet — ale nie poczujesz, co dzieje się pod skórą.
A dla mnie to tam — właśnie tam — zaczyna się literatura.

Możemy się różnić w podejściu.
Ale nie myl chirurgii z krzykiem serca.
To nie sala operacyjna.
To krwawiąca dusza.

@Naram-sin pisz śmiało co chcesz ale ja.....

bo jadę samochodem 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Być może człowiek umarł już dawno, odkąd powstał pieniądz, bez którego niemożliwe jest funkcjonowanie w tym najlepszym/najgorszym ze światów. Ludzie "płatni przy odbiorze", jak piszesz, to nic innego jak ludzie, którzy od stuleci kombinują, jak się sprzedać. Pomstujemy na prostytutki, handlujące swoim ciałem, a my wystawiamy na targowisko znacznie więcej - nasz czas, emocje, prywatność, relacje z innymi, wiedzę, wyobraźnię, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość.. Żeby ktoś łaskawie ocenił, ile to jest warte, i rzucił nam za to jak ochłap najniższą albo średnią krajową. Tak mi się kojarzy złota klatka - a każdy ma swoją. I jak tu być? Istnieć istnieniem idealnym, wolnym, istnieniem które ma wartość dla siebie samego? Utopiści tysiącami rozbijali sobie łeb o rzeczywistość. Zmieniały się targowiska (dziś chyba największym jest internet), ale cały czas każdy z nas musi coś komuś udowodnić. Inaczej jest niewidoczny,
    • @lena2_ O, dzisiaj od rana mam szczęście do historii z morałem. Grzech zaniechania, o którym  piszesz, najczęściej ma podłoże w lęku. A to już się wiąże, zazwyczaj, z poczuciem sprawczości. Człowiek, który ma świadomość tego, że to co robi, ma sens i zostanie doprowadzone do zamierzonego rezultatu, po prostu działa. A kiedy czuje, że nic się nie da zrobić, że tylko narobi sobie kłopotów, wówczas betonuje się w bezpiecznej strefie komfortu. Brakuje mi czegoś w tym wierszu. Zaczęłaś od samego wierzchołka góry lodowej, a pod powierzchnią morza, tj. w duszy i umyśle ludzkim, dzieje się znacznie więcej.
    • Oceniam tę historię jako mocno schematyczną. Wiesz, taka duszoszczipatielna, z morałem, zresztą sama przyznajesz, że napisałaś ją pod kątem dyskusji z młodzieżą. To, że świat kocha jedynie pięknych, młodych i bogatych, pozostaje tajemnicą poliszynela, choć zdarzają się wyjątki. W środowisku poetów można oczekiwać większej wrażliwości i idealizmu, niż wykazała bohaterka. Niestety jednak, wyjątki potwierdzają regułę i karmią ludzką naiwność. Ewa to bardzo młoda dziewczyna, i element zaskoczenia mógł mieć dla niej kolosalne znaczenie. Gdyby Fenrir ją uprzedził wcześniej o swojej niepełnosprawności, być może miałaby czas przemyśleć sytuację i się z nią oswoić, zaakceptować. W idealnym świecie oczywiście szlachetna dusza w ogóle nie zwraca na takie sprawy uwagi, ale niestety, nie jesteśmy idealni. A jeśli założymy, że bohaterka opowiadania po prostu jest mało empatyczna, niedojrzała, egoistyczna, to może lepiej rozczarować się jak najwcześniej, wtedy, kiedy boli najmniej.
    • @violetta   A co? Pani już mnie nie kocha? Jakoś dziwnie pani już na mnie nie krzyczy...   Łukasz Jasiński 
    • spokój nie zawsze bywa święty gdy odwraca głowę by nie widzieć krzywdy pławi się w niewiedzy hodując beztrosko   obojętność
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...