Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

Dziś Grażyna wraz z Januszem

Do marketu prędko rusza.

Po okazje i promocje,

Niespodzianki i emocje,

 

Po sałatę, cztery pory,

Trzy rogale, pomidory,

Bułek osiem, dwie cebule,

Po skarpetki i koszulę.

 

Już wbiegają do marketu

A tu – zniżka na kotlety

I sześć śledzi w cenie czterech,

Innych pokus cały szereg,

 

Oto Janusz  biegnie szybko

Na stoisko małe rybne,

A  Grażyna, choć wciąż kicha,

Przed klientek tłum się wpycha.

 

Już w ruch żwawe pięści poszły,

Komuś z ręki wypadł koszyk,

Komuś spadły okulary,

Komuś portfel ciemnoszary.

 

Zenek, Zosia i Ambroży,

Do psot, harców stale skorzy,

Worek ciastek rozerwali,

Na podłodze rozsypali.

 

Teraz skaczą po okruchach,

Po wafelkach i racuchach,

Rurki z kremem depczą żwawo,

Skaczą w lewo, skaczą w prawo.

 

Zenek biegnie na stoisko

Z batonami (bo to blisko)

Do kieszeni wkłada cztery

Batoniki (te z karmelem).

 

A Ambroży ruchem szybkim

Dwie żelkowe ściąga rybki,

Sześć cukierków bananowych

I lizaki dwa różowe.

 

Za to Maja pełna werwy,

Zrzuca z półek już konserwy,

Groszek, liczi, ananasy,

(Jak chuligan z szóstej klasy).

 

Na marchewkach i pietruszkach,

Pomidorów małych puszkach,

Afrykański taniec tańczy,

Z półek zrzuca pomarańcze.

 

Nagle z brzękiem i łoskotem

Spada sześć słoików z miodem,

Na podłodze żółta struga,

Jak wąż boa rośnie długa.

 

Już przy kasie jest Grażyna

Oraz Janusz z groźną miną,

Między dwiema staruszkami

Rozpychają się łokciami.

 

Dwieście złotych płacić trzeba,

Janusz woła Wielkie nieba!

Antypolska agentura

Wciąż z rodaków zdziera skórę!

 

Gdy księgowy piegowaty

Podsumuje  wszelkie straty,

Skutki chamstwa i głupoty,

Wyjdzie z tysiąc trzysta złotych.

 

Jutro rano kierowniczka

(Wiedźmy groźnej imienniczka)

Zrobi wielkie ogłoszenie

Na wystawie jak na scenie:

 

Choćby wiało, choćby grzmiało

I błyskało i padało,

Choćby wielka była burza,

Tych klientów – nie obsłużę…

Dziś Grażyna wraz z Januszem

Do marketu prędko rusza.

Po okazje i promocje,

Niespodzianki i emocje,

 

Po sałatę, cztery pory,

Rogale i pomidory,

Bułek osiem, dwie cebule,

Po skarpetki i koszulę.

 

Już wbiegają do marketu

A tu – zniżka na kotlety

I sześć śledzi w cenie czterech,

Innych pokus cały szereg,

 

Oto Janusz  biegnie szybko

Na stoisko małe rybne,

A  Grażyna, choć wciąż kicha,

Przed klientek tłum się wpycha.

 

Już w ruch żwawe pięści poszły,

Komuś z ręki wypadł koszyk,

Komuś spadły okulary,

Komuś portfel ciemnoszary.

 

Zenek, Zosia i Ambroży,

Do psot, harców stale skorzy,

Worek ciastek rozerwali,

Na podłodze rozsypali.

 

Teraz skaczą po okruchach,

Po wafelkach i racuchach,

Rurki z kremem depczą żwawo,

Skaczą w lewo, skaczą w prawo.

 

Zenek biegnie na stoisko

Z batonami (bo to blisko)

Do kieszeni wkłada cztery

Batoniki (te z karmelem).

 

A Ambroży ruchem szybkim

Dwie żelkowe ściąga rybki,

Sześć cukierków bananowych

I lizaki dwa różowe.

 

Za to Maja pełna werwy,

Zrzuca z półek już konserwy,

Groszek, liczi, ananasy,

(Jak chuligan z szóstej klasy).

 

Na marchewkach i pietruszkach,

Pomidorów małych puszkach,

Afrykański taniec tańczy,

Z półek zrzuca pomarańcze.

 

Nagle z brzękiem i łoskotem

Spada sześć słoików z miodem,

Na podłodze żółta struga,

Jak wąż boa rośnie długa.

 

Już przy kasie jest Grażyna

Oraz Janusz z groźną miną,

Między dwiema staruszkami

Rozpychają się łokciami.

 

Dwieście złotych płacić trzeba,

Janusz woła Wielkie nieba!

Antypolska agentura

Wciąż z rodaków zdziera skórę!

 

Gdy księgowy piegowaty

Podsumuje  wszelkie straty,

Skutki chamstwa i głupoty,

Wyjdzie z tysiąc trzysta złotych.

 

Jutro rano kierowniczka

(Wiedźmy groźnej imienniczka)

Zrobi wielkie ogłoszenie

Na wystawie jak na scenie:

 

Choćby wiało, choćby grzmiało

I błyskało i padało,

Choćby wielka była burza,

Tych klientów – nie obsłużę…



×
×
  • Dodaj nową pozycję...