Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Głupich geniuszy marsz!

Haha, wyliczyłem,
Błąd jeden naliczyłem,
!!!!!!!
poszukajmy wiecej,
poszukajmy!
Śpiewam prosto do ściany,
Odbijam echo siebie idioty,
Odbijam, odbijam!
Dętka mnie tyka, co tam myślisz,
Poruszenię potrzebuje,
Cierpienie, bez niego nie ma radości!!!!!!!
Niepisze nigdy dla publiki,
A -ni nigdy w gniewie,
Po co się produkować,
Na zwykłe lenie? hahahah
Nie wyślę tego tutaj,
By nie obraźić?
Jednak itak każdy błąd wytknie,
Wsumie dzięki, bo żyłem w tym błędzie,
Dzięki! Hank yu!
Nie chce się kłócić jak otumaniony,
Oszołom ze mnie,
Bardzo mówisz skłócony?
Ironia moja nie do przeskoczenia,
Wiem, że idiotą jestem,
Wiem, wiem wiem, 
Jednak jednak, to,
?
?
?????

(wiem, że zostane zezłomowany za to, i tak nie dam rady tu wstawiać poezji, nie mam żadnego doświadczenia, jestem zwykłym idiotą, co z językiem polskim nie ma nic prawie wspólnego, jestem bardzo młodą osobą, nic to nie zmienia, ja to wiem, pozdrawiam! nie mam zamiaru nikogo urazić, pisanie nie powinno dzielić ludzi, nie uważam, że zostałem zaatakowany, a bardziej to może moja schizofrenia atakuje? hah!)(dzieki temu forum zobaczylem, ze niektorzy powinni pisac jedynie dla wlasnej radosci, nie wazne jak, wazne ze z radoscia, wiem ze moze dojsc tu do bardzo duzych zlych interpretacji.)


a tutaj moja interpretacja tekstu, błędy celowe oczywiście, a może nie?

"Haha, wyliczyłem,
Błąd jeden naliczyłem,
!!!!!!!" - ocenianie poprzez jeden błąd a nie całość./Krytyka powierzchownego oceniania/ wiem ze tamte teksty moje to dno
"poszukajmy wiecej,
poszukajmy!" ironia, jak u jakiegoś szaleńca?
"Śpiewam prosto do ściany,
Odbijam echo siebie idioty,
Odbijam, odbijam!" kłótnia ego, wojna człowieka z samym sobą, róznie mozna interpretowac,
"Dętka mnie tyka, co tam myślisz,
Poruszenię potrzebuje,
Cierpienie, bez niego nie ma radości!!!!!!!" - ironicznie pokazanie emocji, oznaki szalenstwa,
"Niepisze nigdy dla publiki,
A -ni nigdy w gniewie,
Po co się produkować," - jak mowilem błędy sa celowe, a tu ironia "niepisze" pokazuje to, ze pisze? tak samo "a-ni" /  nie pisze dla nikogo, ale przecież pisze? Ironia, paradoks. „A -ni” to celowy błąd, który podważa całość. „Po co się produkować” – pytanie o sens tworzenia, jeśli odbiorca i tak nie rozumie./ 
"Na zwykłe lenie? hahahah
Nie wyślę tego tutaj,
By nie obraźić?"- ironia? obrazliwe? nienamiejscu?celowe do wzbudzenia wiekszej krytyki, konflikt, pokazanie ze ludzie nie wysilaja sie jezeli cos jest kogos nieznanego? nie szukaja sensu a wszystko traktowane jako idiotyzm, ale nie mowie czy to zle? 
"Jednak itak każdy błąd wytknie,
Wsumie dzięki, bo żyłem w tym błędzie,
Dzięki! Hank yu!" kolejna ironia, oddanie honoru? Udawanie wdziecznosci?
"Nie chce się kłócić jak otumaniony,
Oszołom ze mnie,
Bardzo mówisz skłócony?" pokaz szalenstwa, wiezienie zbudowane wlasnymi rekoma? / demaskacja?
"Ironia moja nie do przeskoczenia,
Wiem, że idiotą jestem,
Wiem, wiem wiem, 
Jednak jednak, to,
?
?
?????" - wszystko do niczego prowadzi, i tak nikt niczego nie zapamieta, czy ironia jest juz ochrona czy bronia?


ja wiem, ze to brzmi jak szalenstwo idioty, ktory sie splakal, i tak to ma brzmiec ;) ten tekst to paradoks, ironia
Mi sie podoba ten tekst, widze w nim duzo ciekawych mysli, nikt inny nie musi tego widziec, jest to moj last dance z wrzucaniem wierszykow,
nie ma prawd, wszystko idzie zakwestionowac, cytuj sobie kogo chcesz, nikt od nikogo nie lepszy, a zdan tyle ile ludzi, do kazdej glupoty znajdziesz pseudo geniusza co ma cytat! (nie powinienem pisac ze celowe to i owo, ale inaczej nie byloby to ani troche zrozumiane? i tak nie bedzie?)


Myśl, za która szczerze z serca dziękuje! (nie jest to atak na nikogo, ani spłakanie, wszystko zamierzone? może nie? może tak? interpretuj czytelniku! ) : 

Czy jeżeli ktoś "mądrzejszy", to szacunek mu się należy i lepszy?

kto rozumie ten rozumie, pozdrawiam! vale, amice!

~~Idiota z internetu

Opublikowano

Każdy kiedyś był młody i chciał wylatywać ponad poziomy. Z przeświadczeniem, że świat dzieli się na wtajemniczonych wieszczów i podłych, ograniczonych duchowo obcinaczy skrzydeł, którzy nigdy nie ogarną twórczej iluminacji.

Wyobraźnia i wrażliwość to jest jedno skrzydło, na jakim frunie poezja, ale potrzebne jej jest jeszcze drugie -  język poetycki.

Każdy tekst literacki (zasadniczo to każdy tekst) składa się z treści i formy. 

Dojrzałe podejście do pisania polega na tym, że autor nie stara się skłócić treści z formą. 

Można mieć wiele do przekazania światu, a forma powinna pełnić rolę służebną - czyli służyć do wyrażenia treści. Służyć, czyli nie zabijać, nie deformować, nie ośmieszać, nie lekceważyć.

Sam traktuj swoje myśli i emocje z szacunkiem, a nie podawaj je czytelnikom w oprawie byle jakiej, rozmamłanej, koślawej, bo na to zwyczajnie nie zasługują.

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

@Kawonl  nie umiem tego skomentować

tu jest wiele chaosu i niepoprawnej pisowni. Ale tekst wart przemyśleń.

Wielu ludziom młodym zdawało się, że są lepsi, wyjątkowi- oni przełamują kanony.

A tak naprawdę wszystko już dawno zostało przetarte- wszystkie szlaki.

A wiesz- szacunek należy się każdemu- z racji człowieczeństwa.

Człowiek- tylko dlatego że nim jest- należy mu się szacunek( można nie szanować tego co robi,

ale Człowiek= się szacunek.

I jeszcze jedno- aby polubić ludzi( tym samym samym szanować) trzeba choć trochę lubić siebie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
    • Witam - super - lubię takie klimaty -                                                                    Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...