Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 

Takich dwoje, by byli jak jedno,
takich czworo, by byli jak siła
sześciu powiek, by widzieć za siedmiu,
bo ten jeden znów w lot tak nie pojmie,

by ten silny nie niósł nazbyt szybko,
by ten czuły nie osłabł przy brzegu,
aby ciężar nikogo nie przygniótł,
by na starcie nie wbił most się w niego

i choć w różnych częstotliwościach
głos jak piórkiem, tłem z dalsza lub bliższa,
chciałoby się, by w łódce lub barką,
niemniej wspólną obrali gdzieś przystań.




Z pokrzyw splata
koszulki Eliza,
moc przedziwną
ma parzące ziele,

ani słówkiem
nie zdradzi na palcach,
z jedenastu
łabędzi ich plemię.

 

 

autor

aff(*)

© 2025

 

 

 

Edytowane przez wierszyki
znów/aż (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Interesujące wejrzenie w czułe, troskliwe, zapobiegliwe myśli andersenowskiej bohaterki.

Niektóre konstrukcje dość karkołomne, słowa jakby przypadkowo trafiły do linijek wiersza. Jest tu jeszcze przestrzeń do pracy nad tekstem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Być może nieco zbyt karkołomne. Troszkę poprawiłam.

Co do przypadkowości, to musiałabym wiedzieć, co jest niejasne.

Wiersz nawiązuje do baśni pt. Dzikie łabędzie.

Jedenastka królewiczów zostala zamieniona w labędzie, a ich siostra Eliza z pokrzyw wyplatala koszulki, aby narzucić je jak sieci na braci i odwr9cic zły czar, by znów mieli prawo do własnego głosu.

 

 

Bardzo trudno mi odpowiadać, bo pisze tylko na smartfonie to. Jest nierealne po prostu.

Pozdrawiam i dziękuję:)

 

Oparzenia pokrzyw są bardzo zdrowe, ponoć leczą reumatyzm.

Także nic z ostrości, samo dobro.

Dziękuję i pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

 

Opublikowano

Przeszkadzało:

 

1) bo ten jeden tak w lot znów nie pojmie,

- zmieniłaś znów na aż, ale masz dziwny szyk wyrazów.

 

Dałbym:

bo ten jeden tak w lot nic nie pojmie

 

2) Następnie:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

by na starcie most nie wbił się w niego

 

A baśń znam. Andersenowskie są bardzo prawdziwe i o wiele głębiej sięgają w życie, niż np. te Perraulta, ale trzeba też brać pod uwagę epokę, w jakiej powstały. Nie ma w nich jednak szkodliwych psychologicznie tricków, jak w wielu innych.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • DZiękuję za sympatię dla podskoków (też tak kiedyś robiłam ):   Pozdrawiam serdecznie @Czarek Płatak @Leszczym @Waldemar_Talar_Talar @huzarc :-)
    • @violetta dzięki :)
    • Koma: a zrób mi "bob", im bór za amok.  
    • I tak. I tak. Jestem. Nie wiem. Nie czuję się nic. Oddech przechodzi przez szkło stworzenia, rozbija się o własną przezroczystość, a jego odłamki tańczą w próżni - jak anioły, które zapomniały, po co mają skrzydła. Czas spada jak popiół z wypalonej wiary, a jego płatki śnią o ogniu, którego już nie ma. Dno chwili rozsypało się w pył - a w tym pyle milczą ogrody, które aniołowie podlewają łzami zapomnienia. Nic nie wraca. Nic się nie zaczyna. Ten wdech - to echo cudzego istnienia, cudze serce bije we mnie, jakby ktoś inny próbował pamiętać, że jestem. W mroku słychać modlitwy, których nikt nie wypowiedział, i ciszę, która drży, jakby sama chciała zostać imieniem. Ruch – bez znaczenia. Widok – obcy. Świat – zamknięte oko Boga, który śni siebie w zapomnianym języku światła. Kamień – pamięta gwiazdę, która już dawno zgasła, ale jej blask jeszcze trwa w nim jak wspomnienie raju. Człowiek – cień własnego pytania. Nie zostawia śladu, bo nawet cień ma już dosyć towarzyszenia pustce. Cisza kruszy się w palcach istnienia, a powietrze nie zbiera głosu, jakby słuch samego Boga został zatopiony w oceanie jego własnego milczenia. Nie pamiętam, czy to ja oddycham, czy to pustka oddycha mną. Każdy gest – dotyk po śmierci światła. Każda myśl – pył, który zapomniał, że był gwiazdą. Każdy moment – spadanie w dół, w nieskończoność, gdzie czas zamienia się w ciało nicości, a nicość - w puls serca Boga, który zapomniał, że jest Bogiem. I tak. I tak. Jestem. Nie wiem. Nie czuję się nic. Tylko chłód, co pachnie końcem, jakby noc rozłożyła skrzydła nad resztkami istnienia, jakby ciemność chciała uczyć światło, jakby cisza chciała śpiewać, a śpiew - płakać. Nic. Nic. Nic. A jednak - pod popiołem drży iskra: maleńki błąd nicości, który przez ułamek sekundy pomyślał, że chce być. I w tym błędzie - rodzi się światło. Rodzi się czas. Rodzi się miłość, która nigdy nie miała prawa zaistnieć. Bo nawet nicość, gdy się zapatrzy w siebie zbyt długo, zaczyna marzyć o miłości.      
    • Idę do ciebie po trochę relaksu by pomnożyć myśli i spaść w wir  upojnego snu   następny dzień pisze swoje wiersze o niedalekiej przyszłości i patrzy na stos wielkich informacji   próbowałem się zmienić jednak świt zmieniał się w pył i odchodził za noc gdzie szukał kilku słów.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...