Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt z obranej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Odwiń z całunu i nie uśmiercaj 

Podnieś mi głowę w tysięcznym tłumie.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt z obranej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Odwiń z całunu i nie uśmiercaj 

Podnieś mi głowę w tysiącu przysięg.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt z obranej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Lecz nie uśmiercaj odwiń z całunu 

Zamocz w olejku wlej do rozumu.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt ze swojej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Lecz nie uśmiercaj odwiń z całunu 

Pokrop olejkiem wlej do rozumu.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z  życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt ze swojej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Lecz nie uśmiercaj odwiń z całunu 

Pokrop olejkiem wlej do rozumu.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z  życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć

Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt ze swojej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Lecz nie uśmiercaj odwiń z całunu 

Pokrop olejkiem wlej do rozumu.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 

 

 

 

Na śmierć gotowy! jestem mój Panie

Być może dzisiaj jeszcze nie przyjdziesz

Wysyłam strofy tworzące chmury

Kłębią się one przy gwiazd rozbłyskach.

 

Idę w kondukcie bliskich mi osób

Parząc im w oczy rzewnie dmę w dłonie

I psalmy śpiewam z  życia Twojego

Cytując wiersze myśląc że moje.

 

Nic mnie nie może dzisiaj zaskoczyć Odmawiam wersy jak pacierz klepię

Szukając muzy zwiewnej sukienki

Aż czyn zaczyna mą głowę burzyć.

 

Ukój mą duszę zgaś moje lęki

Z ust rozpalonych strofy wyczaruj

Kondukt się nurza w czterech pór roku

Czarnych flag stosy pokrywa ciało.

 

Widzę w oddali cmentarz omszały

Nad rozstajami dusza zawisła

Skróć moje męki o dobry Panie

Wskaż w którą stronę prochy me wysłać.

 

I zostaw jeszcze w gestii autora

Chcąc Epitafium wyryć w sumieniu

Obrócić mi serce w poezji stronę

A znowu będę płodzić w natchnieniu.

 

Porzuć myśl moją katowska głowo

Odrzuć rozterki i rozbudź talent

Niech wróci kondukt ze swojej drogi

Członki ożywi całkiem skostniałe.

 

Pozwól mi kochać szat nie rozdzieraj

I jeśli musisz to ukarz pychę 

Lecz nie uśmiercaj odwiń z całunu 

Pokrop olejkiem wlej do rozumu.

 

Zwilż moje oczy rozpleć mi ręce

Rozłóż w radosnej dziękczynnej pozie

Daj się nacieszyć i jeszcze pożyć

Nad Twoją chwałą rozpostrzeć zorzę.

 

Miłości moja nie chcę już wisieć

Jak piękny Żmurko gdzieś pod schodami

Ja pragnę wkroczyć głównymi drzwiami

Stopić się z domem między wersami.

 

 

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...