*
Uciął sobie drzemkę.
Krzepki,
to i łatwo na talerzyk —
gada płaszczyk galaretki:
*
— Dajcie go — nie rusałkom !
Pięknobrewej i miłej —
umiejącej serdecznym
palcem snuć perspektywę.
Po dziecięta dla objęć,
co rodzić, jemu będzie.
Silna, by przyszłość unieść,
w rachunki niepamiętne.
By szedł wyprostowany,
ciągnąc życia tobołek,
a płochliwy smuteczek
tylko łączył oboje.
*
Z poczekalni strzał zabrał
putto go i w zegarze
zaklął czas, aby przysiąc
ze wskazówek w nadmiarze:
*
— Lubić zwłaszcza mokre wiosny,
aby ciągnąc się w płaszczach,
unieść chmury w kapturze.
Dogonimy się, uwierz!
„Taka jednostka
może sprostać.”
Talerzyk, Raz Dwa, Trzy
Druga wersja:
Przedostatni przed porucznik 2
Nasze wiosny
Wiosna.
Buczy trzmiel radosny
jak śmigłowiec z bliska.
Prawie prosto w oczy.
W krąg ćwierkają ptaki.
Nawet puch zdrapany
tuż pod drzewem — wysechł,
gdy bez głowy — zamilkł.
Przedostatni przed porucznik
uciął sobie drzemkę.
Krzepki,
to i przeciął na talerzyk
łatwo płaszczyk galaretki:
— Dajcie go — nie rusałkom! —
gada — Pięknobrewej, miłej —
umiejącej snuć serdecznym
palcem perspektywę.
Po dziecięta dla jej objęć,
rodzić, jemu będzie.
Silna, aby przyszłość unieść,
w co złe — niepamiętne.
Szedł będzie wyprostowany,
w dal ciągnąc tobołek,
płochliwy tylko smuteczek
złączy ich oboje.
Z poczekalni strzał zabrał
putto go, w zegarze
zaklął czas, mógłbyś przysiąc —
wskazówek w nadmiarze:
— Polub nasze mokre wiosny,
ciągnące się w płaszczach,
chmury niosą się w kapturze.
Uwierz w dzieci, uwierz.