Pachniesz lasem i zielonym szelestem.
Nieoczekiwanie sprawiasz, że jestem…
Wiatrem, który w gałęzie się wplata,
Złotym żukiem, co ze słońcem się brata.
Małym krzakiem poziomki w czerwieni.
Mchem miękkim, co się kładzie po ziemi.
Jestem ciszą i delikatnym dźwiękiem.
Jestem świtem spokojnym i wieczornym lękiem,
Jestem rosą poranną, co w paprociach się mieni.
I błyszczącooką zwinką, zastygłą wśród kamieni.
Pachniesz lasem i rozłożystym dębem.
A ja się boję, że tylko będę…
Mgłą, co rozpłynie się z pierwszym ciepłem.
Milczeniem, które nie drgnie nawet szeptem.
Pajęczyną zszarpaną lotem szczygła.
Ważką, która zgubiła swoje skrzydła,
Konwalią białą, zgniecioną pod butem.
Dziuplą samotną, w której śpi smutek,
Jagodą, co sokiem spływa po dłoni.
Strumieniem, którego nikt nie dogoni.
A ty będziesz pachniał lasem i drzewem,
Lecz czy ja wrosnę korzeniem?
Nie wiem.