Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

w noce marcowe drży listowie
drży Pascala trzcina
szumi zmurszały świerk
świszczy myśląca bylina
w słocie, na pustym peronie
wybrzmiewa ostatni pisk
i pustką wybrzmiewa katharsis
i zniknął ostatni błysk
odjechał ostatni z pociągów
jadących w szczęśliwe kraje 
jedziesz, w bagażu masz serce
w luster weneckich przedziale
ja trzymam w plastikowej siatce
kwiaty, chociaż plastikowe
wszystko co kochałaś kiedyś
świece, choć umarł w nich ogień

pisze przedwiosenna mżawka
na szybach dworcowych treny
stoimy, zgaszone ostańce
ja i nasze chryzantemy

a kiedy deszcz na czoło mi spadnie
będę się mokrzyć w nadziei
że to łzy twoje nadal nachalnie
ciągnie ku łomżyńskiej ziemi
złapany nagłym letnim deszczem
nie będę już szukał ratunku
by ostatni raz jeszcze w ciepłym
trwać z tobą pocałunku
uścisnę kościstą dłoń wiatru
gdy grudniowy porywa puch
na niebie w zerwanym mi śniegu
ducha objawi nasz ból

pisze przedwiosenna mżawka
na szybach dworcowych treny
stoimy, zgaszone ostańce
ja i nasze chryzantemy

 

=================================


w noce marcowe drży listowie, drży Pascala trzcina
szumi zmurszały świerk, świszczy myśląca bylina
w słocie, na pustym peronie wybrzmiewa ostatni pisk
i pustką wybrzmiewa katharsis, i zniknął ostatni błysk
odjechał ostatni z pociągów jadących w szczęśliwe kraje 
jedziesz, w bagażu masz serce, w luster weneckich przedziale
ja trzymam w plastikowej siatce - kwiaty, chociaż plastikowe
wszystko co kochałaś kiedyś - świece, choć umarł w nich ogień

 

pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny
stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy

 

a kiedy deszcz na czoło mi spadnie, będę się mokrzyć w nadziei
że to łzy twoje nadal nachalnie ciągnie ku łomżyńskiej ziemi
złapany nagłym letnim deszczem nie będę już szukał ratunku
by ostatni raz jeszcze w ciepłym trwać z tobą pocałunku
uścisnę kościstą dłoń wiatru, gdy grudniowy porywa puch
na niebie w zerwanym mi śniegu, ducha objawi nasz ból

 

pisze przedwiosenna mżawka na szybach dworcowych treny
stoimy, zgaszone ostańce - ja i nasze chryzantemy


================


który zapis przyjemniej się czyta?

 

Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • yfgfd123 zmienił(a) tytuł na Chryzantemy deluxe edition

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ładna blondynka z jakiegoś śląskiego miasteczka. Inna niż wszystkie dziewczyny, jakie znałem — tajemnicza, nieuchwytna. Jeździła wszędzie na rowerze. Zjeździła chyba trzy czwarte Europy, krążąc po drogach i bezdrożach ze swoimi znajomymi. Ja też jeździłem, choć w innym sensie. Bardziej po omacku, bez planu. W stronę, którą trudno nazwać. Droga była pusta. Czasem mijał mnie samochód, czasem ktoś machnął z naprzeciwka. Szukałem siebie, choć wydawało się, że szukam jej. Szukam Ciebie. Droga — nieznajoma, ciężka. Na końcu stoi kobieta. Jak zjawa zaprasza mnie w swoim kierunku. Robię gest kciukiem. Zatrzymuje się facet, koło sześćdziesiątki. Jedziemy jego sportowym samochodem. Opowiada mi o swojej bryce, o synu, o wyścigach. Słucham go, patrząc, jak prowadzi — z pewnym wdziękiem, bez pośpiechu. Mówi, że często zatrzymuje się po drodze do Krakowa. Zabiera wtedy paralotnię i zlatuje ze skał nieopodal miasta. Jest, jak twierdzi, takie miejsce, gdzie można dobrze potrenować starty i lądowania, a potem wsiąść z powrotem do auta i jechać dalej — do pracy. Innym razem zatrzymałem gościa w podobnym wieku. Jego opowieści i anegdoty były pełne pauz. W czasie tych pauz samochód zsuwał się na skraj drogi. Klepałem go więc po ramieniu, żeby się przebudził. Okazało się, że jest cukrzykiem i często zasypia za kierownicą. Dlatego lubi się zatrzymać i zabrać kogoś, żeby z nim rozmawiać — by nie zasnąć. Tak, co jakiś czas, ratowałem mu życie i sobie, jadąc w dobrze znanym kierunku. Czasami myślę, że te wszystkie drogi, które prowadzą donikąd, spotykają się właśnie tam — w Krakowie. Tam, gdzie zawsze ktoś czeka, choć nie wiadomo kto. Tam, gdzie każda podróż zaczyna się od nowa. W tym czasie pracowałem w Chimerze. Joanna też przyjeżdżała tam na rowerze. Kończyliśmy zwykle koło dwudziestej drugiej i po pracy czasem jeszcze gdzieś szliśmy — posiedzieć, wypić szybkie piwo, pogadać. Po jakimś czasie zaczęliśmy się szukać wzrokiem podczas pracy. Miło się uśmiechać, rozmawiać o byle czym. Jak to dzieci Chimery — w tej gonitwie, w zgiełku dnia, zaczęliśmy siebie odnajdywać. Po jednej z rozmów zaprosiłem ją pod przewiązkę. Spotkaliśmy się w sobotę. Przyszła w czerwonej, obcisłej sukience. Od tej jazdy na rowerze miała pięknie smukłe, wysportowane uda. Jasne włosy, lekko błyszczące usta — wszystko w niej kleiło się w jedną, majestatyczną całość. To była piękna, letnia noc. Jedna z tych, które pamięta się długo — może najdłużej. Kupiliśmy piwo, usiedliśmy w ciemnej sali. Słuchaliśmy rytmicznych kawałków, aż w końcu poczuliśmy ich puls w sobie. Nawet nie wiem, kiedy nasze ciała przylgnęły do siebie i jakby zlały się w jedność. A wokół tylko gorące rytmy, które oblepiały nas, prowadziły. Tańczyliśmy całą noc — aż do końcowych napisów. Potem usiedliśmy na schodach jednej z kamienic. Przytuleni, cisi, jakbyśmy bali się spłoszyć te chwile. Spleceni w pocałunkach, czekaliśmy, aż nadejdzie świt. I wtedy powiedziała szeptem: — Jestem zaręczona. Mam niedługo ślub. Znowu w myślach sięgnąłem po maczetę. Znowu musiałem przebić się przez gąszcz, zejść z tej drogi. Bo wiedziałem, że to nie moja ścieżka. Znowu nie moja droga. Pocałowałem ją w policzek na pożegnanie. Czy tak kończą się piękne noce? Myślę, że tylko te najpiękniejsze. Te niedopowiedziane, nigdy nie skończone. One trwają — w nas. Głęboko zakorzenione. To do nich wracamy. W myślach. W snach. W milczeniu.
    • @Annna2 @Amber @KOBIETA  Dziękuję za wpis, pozdrawiam @huzarc

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To bardzo trafne, pozdrawiam
    • @obywatel No cóż... chyba stałem się fanem :)
    • "W każdym z nas trwają dawne legendy, w naszych krwiobiegach płynie przeszłość, odtwarza się w nas, by żyć". To dodaję jako suplement do wiersza  :) Jeśli udało się, dać tej pięknej legendzie coś od siebie, to wspaniałe.  Dziękuję za wszystkie ślady zainteresowania w imieniu swoim  i Wandy. Pozdrawiam. 
    • @obywatel o matko... aleś dał... ileż tu jest warstw, ileż przestrzeni w tę i z powrotem... w dupie, niechbym palnął w płot zamysłom autora, ale ja melancholii znalazłem tutaj tyle, ze aż mi się ryczeć chce... Ten tekst jest znakomity.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...