Leje się woda na głowy,
leje się z prawa i z lewa.
Chlapią po oczach e-krany,
obraz utopia zalewa.
Miękkie umysły, jak gąbki,
chłoną bezmiary wilgoci.
Prawdy bezsprzeczne już wsiąkły,
znów hydraulik coś sknocił.
Ciurkiem się sączy nienawiść,
wielu niezbędna do życia.
Przeciw niejeden niej prawi,
gdy jednocześnie podsyca.
W rurach coś dzwoni i rzęzi,
jakby się miały rozlecieć,
albo demony uwięził
w nich ten, co rządzi na świecie.
Strumieniem woda obmywa
łby coraz bardziej ponure,
lecz może taka przyjść chwila,
że ktoś zakręci im kurek.