Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nazywali go złodziejem kwiatów – kradł

serca wyłącznie najpiękniejszych dziewcząt.

Jednak jak wpada każdy i on też wpadł –

takie pogłoski przychodziły zewsząd.

 

Ponoć pewnego dnia, gdy nowych łupów

szukał. Na przekór to go znalazło coś,

na co złodziej nie znał (i znać nie mógł) słów.

Nośnikiem tego czegoś był nowy ktoś.

 

W niewiedzy miotał się – z czym i z kim

ma do czynienia, do tej pory serce

twarde, teraz mu ogień trawił i dym

myśli okadzał. Trwał dzień i noc w męce.

 

Aż ponownie mu przyszło na ten obiekt

rozterki trafić przypadkiem na mieście.

A okazał się nim przepiękny chłopiec

i złodziej wiedział – zakochał się wreszcie.

 

Tylko jak to on – wzór straceńczy męstwa?

Przecież mężczyznę kochać to przypadłość

jest niewątpliwie i pewnie – niewieścia.

Jak stał tak upadł i załkał złodziej w głos.

 

Gdy podnosił się z ziemi – przyrzekał

światu, że jeśli by miało do chłopca

należeć jego serce, to wyrzeka

on się miłości – jest mu ona obca.

 

Nie minęło zbyt wiele czasu i ów,

przybity wcześniej, złodziej krążył miastem

i szukał nowych dla siebie kobiet znów.

Żyj i nie wiń się – było jego hasłem.

 

Kiedy wychodził rankiem od dziewczyny,

coś go tknęło i za siebie się spojrzał.

Stał tam ten chłopiec. Złodziej pełen winy

nieznanej wzruszył się – poczuł, ze dojrzał

 

do miłości nad pożądaniem, chucią.

Do chłopca zbliżył się, biorąc za rękę,

lecz chłopiec chwilę drogą szybko uciął –

nie kocham cię – rzekł mu cicho, z lękiem.

 

Złodziej z szału oniemiały rzucił

się na chłopca, wziął z kieszeni małe

zawiniątko i wyjął nóż, i młócił,

krzycząc – zabiłem wszystko co kochałem.

Opublikowano

Takie miłosne sprawy należy rozwiązywać w inny sposób...

 

Rowerowe nadzieje

 

miłośnik chłopców bas z Gwatemali

zaprosił ślicznych trzech do La Scali

zachwycony nimi szczerze

dał każdemu po rowerze

może się który wreszcie spedali

 

Za mundurem panny sznurem?

 

fan chłopców major z Tarnowskich Gór

chciał by się ciągnął za nim ich sznur

lubił cisnąć na pedały

stąd i pomysł dosyć śmiały

zorganizował kolarski tour

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Szukałem balsamu — na blizny, na echo dawnych ran; nostalgia, jak woda w starych kadziach, rozlewa się po grudniowym niebie.   Chłód spuszcza głowę, rozkłada woal szronu, szepcze do siebie po cichu i nie patrząc w przód — idzie dalej.   Na parapecie czarny kot jak przecinek w zdaniu dnia, straszy sikory drżeniem ogona, jakby bronił tajemnicy zimy.   Bo czasem najgłębsze ukojenie znajduje się dopiero wtedy, gdy odczytasz własne rany jak mapę powrotu do siebie.   Wiesz kiedy nasze dłonie spotkają się w pół drogi, zgaśnie ciężar zim lecz błogi rytm nigdy nie wróci.   I co wtedy ? Czy już bez lęku przyjmiemy swoje słowa, jakby bliskość była pieśnią, nową prostą formułą - zostań.    Boję się odpowiedzi, bo może nie będzie w niej gwarancji może bliskość nie być hymnem lecz zgodą na brak melodii.
    • @Rafael Marius anioł ze mnie taki szybko gojący:) noga już prawie nie boli, może troszkę, w nocy się budziłam, czułam równie, już jest stabilna noga:)
    • Dwadzieścia lat w ciemnym lochu. Dwadzieścia lat odbijania się niczym Piłka od krat i stalowych wrót. Ocierania się o szare betonowe ściany   Na spacerniaku, jak na wybiegu dla psów. Klawisz na klawiszu brzęczał głośno, Choć nie było tam pianina ni akordeonu. Dzisiaj siedzę na kamieniu polnym,   Sama jak palec u ręki, łzy leję, łkam Na widok słońca, które chowało się Przede mną ze wstydu przez tyle lat. Nawet teraz, gdy rzucę okiem wokoło,   Nie widzę swego cienia, nawet śladu, Jakby mnie nie było; czy zostałam duchem Niewidzialnym, nocną zjawą, marą? Dłubię patykiem w ziemi, rozmyślając   Co dalej, jak wstać na nogi, gdzie iść? Świerszcz w trawie dla mnie nie zagra, Kundel ze wsi wyszczerzy tylko kły. Powlokę się przed siebie, mocno trzymając   Swoje łachmany, nim odbierze je złośliwy wiatr, A błotnista ziemia wessie drewniane chodaki. Mój cały dobytek zebrany w te stracone I przespane dwadzieścia ostatnich lat. @infelia Inspiracją - serialowa Pati.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiele na to wskazuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...