Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

W spowitych mgłą niepamięci pradziejach...


Rekomendowane odpowiedzi

      W spowitych mgłą niepamięci pradziejach...

Tli się inny dawno zapomniany świat

Ukryty niczym w wielkiej jaskini czeluściach,

Zasnuty pajęczynami bezcenny skarb.

 

Pełen dumnych, wyniosłych książąt,

Oddanych jednak wiernie swym ludom,

Poświęcających całe życie rozległym ziemiom,

Odziedziczonym po przodkach ojców wolą,

 

Pełen chrobrych, walecznych wojów,

Strzegących potężnych, rozległych grodów,

Nasłuchujących bacznie kolejnych rozkazów,

Wojewodów wiernie oddanych swemu księciu,

 

Czczących zapomnianych bogów żerców,

W nieprzebranych borów zaciszu,

Składających swe ofiary duchom przodków,

Dla uproszenia pomocy z zaświatów,

 

Pełen chmurnookich młodzieńców,

Wyruszających na spotkanie wielkich swych przygód,

Kryjących się w lasach czartów i biesów,

Czyhających na zbłąkanych wędrowców,

 

Pełen roześmianych dziewcząt pięknolicych,

Swymi delikatnymi smukłymi dłońmi,

Z polnego kwiecia zaplatających wianki,

By wybranek serca ochoczo je wyłowił,

 

Z czcią zasiewających swe pola oraczy,

Choć cierpiących niedostatek i ciałem ubogich,

Mimo wszelakich losów przeciwności, 

O charakterach niezłomnych i duchem bogatych,

 

Pełen zapomnianych dziwów,

Niezgłębionych tajemnic i wielkich sekretów

Żyjących niegdyś na naszych ziemiach ludów,                                           

Słowian, Lugiów, Wandalów czy Celtów...

 

W spowitych mgłą niepamięci pradziejach...

Kąpały się jasnowłose dzieci w czystych strumykach

Pośród radosnych śmiechów i zabaw

Częstych wzajemnych przekomarzań,

 

Czasem doglądały ich okiem troskliwym,

Czułe, kochające matki,

Snując barwne swe opowieści

Zasłyszane w dzieciństwie od żerców i wieszczy,

 

O odległym dzieciństwie ich prababek,

Zaklętym w niezwykłe historie,

Kolejnym pokoleniom wnuków wyszeptywane,

Do snu przed zmrużeniem powiek…

 

Gdy nieopodal w rozległych grodach,

Na zwoływanych gromadnie wiecach,

Dumnych plemion siwowłosa starszyzna,

Nad bliską i daleką przyszłością radziła,

 

Gdy nieopodal na skrzących zielenią łąkach,

Odbywały swe wiece bocianie stada,

A na bezchmurnym niebie dumna orlica,

Z szeroko rozpostartymi skrzydłami szybowała…

 

Gdy daleko w dzikiej przyrody ostępach,

W rozległych kniejach i borach,

Na rosłego kryjącego się w zaroślach tura,

Śmiały myśliwy cięciwę łuku napinał,

 

Gdy daleko w gęstwinach nieprzystępnych,

Znające tajemnice przyrody wiedźmy,

Warzyły swe tajemne mikstury,

Rzucały i odczyniały uroki…

 

Tak to w cieniu wielkich dębów rozłożystych,

Płynęły kolejne naszych praprzodków dni,

Pozaplatane w kolejnych pokoleń losy,

Burzliwe dzieje osad i podgrodzi…

 

W spowitych mgłą niepamięci pradziejach...

W oblepionych mrokiem pogańskich gontynach,

Gdy płonęła bogom złożona w darze żertwa,

By pomyślność i obfite plony wybłagać,

 

A tajemniczy ognia blask,

Wnętrza licznych gontyn oświetlał,

Przywołując wspomnienia z odległych lat,

Nad nadchodzącą przyszłością skłaniając do rozmyślań ,

 

Zamyślił się czasem stary żerca,

Jak tu będzie za tysiąc lat,

Czy w nadchodzących kolejnych pokoleniach,

Przetrwa cechująca jego pobratymców duma,

 

A niedosięgłe skrzące gwiazdy,

Nocnego nieba tajemniczy strażnicy

W rozmyślaniach jego mu wtórowały,

Mrugając między sobą się przekrzykiwały,

 

Choć starożytności znały niezliczone sekrety,

Których zazdrośnie strzegły przed ludźmi,

Obrazy mającej nadejść przyszłości,

Nawet i przed nimi zakryte były,

 

Przeto długimi księżycowymi nocami,

Zastanawiały się wespół z celtyckimi druidami,

Wraz z słowiańskimi żercami domysły swe snuły,

W jakim kierunku ludzkość podąży,

 

Lecz nie wywiedziały się gwiazdy od Aniołów,

Ni druidzi od leśnych duchów,

Nie zdradziły żercom posągi pogańskich bogów,

Mającej nadejść przyszłości sekretów,

 

Choć przed tysiącami lat,

Ciała starców przykryła ziemia

Nieśpiesznie płynąca historia,

Z czasem odpowiedzi ich duchom udzieliła…

 

W spowitych mgłą niepamięci pradziejach...

Każda maleńka rosy kropla,

Kryła w sobie własny swój świat,

Kruchy niczym chleba kruszynka,

 

A te tysiące światów maleńkich,

Zaklętych w każdym ździebełku trawy

Utaił w sobie ten jeden wielki,

Nieodgadniony świat czasów zamierzchłych…

 

A dziś niesłyszalny kamieni szept,

Każdym przyjemnym letnim wieczorem,

O tamtym jakże innym zapomnianym świecie,

Wciąż zawiłe opowieści swe snuje…

 

Gdzie starych druidów siwiuteńkie brody,

Zroszone księżyca blaskiem srebrzystym,

Jakby zatopione w pradziejów otchłani,

Niczym w jeziorach młodzieńców wędy,

 

Gdzie nagie lśniące miecze,

Zroszone wschodzącym słońcem,

Odbijały dumnych książąt oblicze,

Wojennych triumfów będąc zwiastunem…

 

I choć po podbitych, spalonych grodach,

Najmniejszy nie został dziś ślad,

Pamięć o nich zachowała ziemia,

Na której to wznosiły się przez setki lat…

 

A wszystkie te obrazy bezcenne,

Zachowały w sobie zamierzchłe pradzieje,

Przed każdym kolejnym nadchodzącym wiekiem,

Jak kunsztownych skarbów strzegąc ich zazdrośnie,

 

By nadchodzące kolejne wieki,

Niczym na łupieżczych wyprawach zbójcy,

Odchodzącym w niepamięć pradziejom dalekim,

Wielkich  sekretów ich nie wydarły…

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

(Wróżba przed bitwą, Józef Ryszkiewicz, 1890)

Edytowane przez Kamil Olszówka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @iwonaroma Urzeka obrazem.  
    • @m1234 Ależ gotowanie i łakomstwo to już od dawna sposób na pewnego rodzaju łagodzenie obyczajów. Stosowany w odpowiednich dawkach może przynosić pozytywne efekty. Nie można dać się zwariować temu wielkiemu wojowaniu z grzechami wszelakimi, bo najwięcej z nimi wojują i najbardziej Tobie karzą to robić persony, które de facto nie bardzo przestrzegają jakichkolwiek kanonów. A z kolei Ci najsurowsi wobec siebie i świata przemarzają do kości i robią się wręcz niebezpieczni... A takie ciasteczko na mieście, dobre drugie danie, lody śmietankowe i tym podobne no to normalnie poezja. To jak wiersz nie wiem dwudziesty przeczytany z kolei, że już zmęczony jesteś czytaniem, a jednak trafia, bo akurat trafi się świetny, wybitny, twórczy etc... To są w zasadzie oczywistości nawet... Dzięki za komplemento :)))) @Alicja_Wysocka Albo wysłać gdzieś jakimś decyzyjnym. Ale z drugiej strony decyzyjni i tak od dawna robią tylko co sami uważają za stosowne. Albo robią tylko to co mogą, a czasem z drugiej strony nie aż tak dużo mogą, ale to już inna historia... ;))
    • nagie brzózki  nieruchome topole błyszczące ugrem wierzby klony z resztkami rdzawej czerwieni od jesieni   w oczekiwaniu na wiosnę     
    • ciemność zapada bardzo szybko nagle jestem gdzie indziej zdążyłem uciec   widzę znowu ten sam cień skrawki mroku szybują między drzewami by po chwili zniknąć   co za piękny sad rześkie powietrze nasycone zapachem słodkich owoców pomarańcz śliwek i jabłek   tańcują przed oczami niczym tancerki na łąkowej scenie uplecionej z porannej mgły   oświetlona poświatą w kształcie pięciolinii z dźwięcznych nut sama w sobie jest dziełem sztuki   pszczoły w kolorowych sukienkach nakładają łyżeczkami wyrzeźbionymi z wosku odrobinki miodu do kryształowych kubeczków wyżłobionych w mroźnych sopelkach   strumyk przezroczysty tak bardzo że widać przez niego myśli ryb unosi ożywczą wilgotność wstęgi ukośnie do zielonej falującej trawy opłukuje drzewa z cuchnącego brudu koi rany owija migoczącym lśnieniem   bystre rybki ocierają srebrzystość o widmowe kształty snu   są też stada piranii ale rozumiem że to konieczne do wzmocnienia płynięcia chociaż okrwawione kawałki mięsa i skóry pomlaskują w kryształowej wodzie   jestem wewnątrz lecz mogę oddychać nawet lepiej niż powietrzem słyszę skowronka siedzi na fali wznoszącej dosięga śpiewem daleki brzeg   klucz wiolinowy z armią nut drąży tunel do błękitnego kresu początku drogi   po drugiej stronie horyzontu widzę następny muszę sprawdzić co jest za nim   pod sklepieniem umysłu krążą niewiadome obijają ścianki chcianym szelestem lecz za chwile spłoną nie będąc pożarem   a jednak na krawędzi przebudzenia zakwitają tradescantie
    • @Ajar41  Pocztą pantoflową                    teściowa się o tym dowiedziała                    wpierw mu wychodek posprzątać kazała                    a potem w łeb dała.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Co by go więcej głupie pomysły nie nawiedzały. A potem żyli długo i szczęśliwie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...