Nasze światy są od siebie tak daleko;
ponad milion, chyba z hakiem świetlnych lat.
Tylko czasem w telefonie dźwięczy echo
wraz z nadzieją, że coś w sercu jeszcze trwa.
Mkną w nieznane czułych westchnień galaktyki,
gdy codzienność jak pył gwiezdny wchłania nas.
Coś wstrzymuje, jeszcze na coś chcemy liczyć,
ale wtedy czmychnie chyłkiem figlarz czas.
Gdy ja mogę, ty nie możesz i odwrotnie.
To planety absorbują każdą z chwil.
Gdy cię spotkam; przypadkowo - już nie dotknę,
nic nie zburzę, nie zbuduję z braku sił.
Jeszcze trochę i wchłonięci w wir kosmosu
przekroczymy, nie bez obaw, świetlny próg.
Pozostanie gdzieś w przestrzeni smutek oczu,
oraz ciepło najzwyklejszych, prostych słów.
Z każdą chwilą się od siebie oddalamy.
Za to wszechświat podsłuchuje szepty gwiazd
rozważając sens tajemnic niepoznanych.
Ja się łudzę, że zostało - jeszcze trwa?