Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Słyszysz w uszach ten piskliwy szum? Usłysz. Wsłuchaj się. Albowiem w otchłani tej na wpół

spopielonej, na wpół lodowatej…

 

To tutaj. Tak, to było tutaj. Stoję teraz przed ścianą,

podziwiając fakturę pęknięć i wilgotnych plam.

 

Muskam palcami. Wodzę po tych rozgałęzieniach. Tych rzekach wyimaginowanych form.

 

Jesteś tu jeszcze?

 

Bije mnie po oczach jakiś odblask nieznanej natury.

Idący prosto z gwiazd świetlisty promień.

Liczę wpadające przez okna mżące świetliki.

Bezszelestne żyjątka nacierającej na mnie fantasmagorii.

 

Czy ty tu

jesteś?

 

Obok?

Jak blisko?

 

Wiesz, doskwiera mi chłód

bijący od tych dłoni,

które głaszczą mnie po twarzy. Jakby były twoje.

 

Ale nie są.

 

Albowiem to dłonie mojej umarłej matki.

Jest tutaj. Jest, kiedy śnię. Szelesty idą od dołu. Spadają z sufitu drobinki kurzu.

 

Wirują…

 

Księżyc rozświetla mrok. W nocy tej. W gęstej ciszy.

 

W przylegającej do wszystkiego pustki.

W lepkiej od potu konsystencji lśnią puste fotele. Stół...

Regał z książkami oklejony kokonami małych stworzeń, niczym wrak oceanicznego statku.

 

Falujące pajęczyny,

w których uschnięte ćmy, w których nic…

 

Jesteś?

 

Albowiem twoje

milczenie.

 

Twój niebyt.

Niezmierzona otchłań nicości…

Jesteś tylko na chwilę. I znowu cię nie ma…

 

W drugim

pokoju

-- czyjeś kroki.

 

Nasłuchuję...

 

Lecz nic.

 

To chwilowe.

 

Jak błysk słońca na poruszanej

przez nikogo szybie.

Nagła iskra jakiegoś pragnienia. Pełna wspomnień. I czegoś jeszcze.

 

I w tym śnieniu dotykam przelotnie twojego ramienia. Drżącego.

Pod kosmykiem włosów odbijający się w źrenicach promień. Na łąkach upalnego lata.

 

W tej dusznej godzinie.

Wśród skwaru.

I w przesłaniającym niebo obłoku obrzeżonym liliową kreską.

 

A więc tutaj jesteś.

 

Chodzimy boso. Po trawie. Po kroplach rosy. Po deszczu.

Ciepłym jak dotyk. Jak pocałunek w cienistych objęciach kasztanu.

 

I wzdychamy westchnieniem

kwiatów o zmroku,

bądź o jutrzence, co wyrasta nad lasem łuną.

 

Ale jeszcze nie teraz.

I nie później.

 

Tylko wtedy, kiedy

będąc jeszcze,

nie byliśmy wcale.

I jakoś tak, jak tylko może być we śnie.

 

I idziemy wśród

anemonów.

W zielonych leszczynach...

 

Idziemy wytrwale, idąc raz jeszcze. Bez siły ciążenia

i w blasku innego słońca. Innych oczu. Takich innych zupełnie drżących w kącikach ust.

 

Weź mnie

za rękę.

 

Bierzesz.

 

Pod palcami twoja

gładka skóra.

 

Zaciskam mocno.

 

Mówisz coś do mnie. Szepczesz.

Lecz nie słyszę. Nie dosłyszę,

ponieważ przerasta nas perlisty szum strumienia.

 

Ale ja to wiem.

Wiem,

moja kochania.

 

Już nie musisz. Już nic.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-27)

 

 

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Niby "dobrze się to czyta" ....
Zostaje jednak świadomość człowieka który skleja te słowa i ma się poczucie udręczenia..
Cmentarz jest miejscem spoczynku, a tu umarli a żywi .... Przeplatają się z ciepłych wspomnień po zimne mroczne "drapanie umysłu" . Ile realnych "strat" zachęca do nadawania przedmiotom, miejscom... Ich dotyku, ich głosu ?.....

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Dzień dobry, trochę pan się spóźnił  Przepraszam bardzo, zabłądziłem w próżni  Skąd pan przebywa, opowie pan coś o sobie Jestem dziwną istotą, nie rozumiem sam siebie  Brzmi to znajomo, nie zawsze idzie nam po myśli  Oczywiście, lecz czuje, że moje życie to nieustanny wyścig  Za czym pan tak gna? Jeśli mogę wiedzieć Jasne, że tak. Mogę panu opowiedzieć  Goniłem za miłością i poprawą własnej egzystencji Nie wyszło mi to dobrze, a chciałem być jak sól tej ziemi A więc, co poszło nie tak? Zbyt bardzo się starałem, nie zadbałem o głowę  Teraz nie opuszczam myśli, jakby czarodziej rzucił klątwę  Zabrzmiało to poważnie, może Pan swobodnie spać? Mogę, gdy moje oczy nie mogą rady dać  Chciałbym bardzo Panu pomóc, ma pan jakieś zainteresowania? Uprawiałem dużo sportu, teraz każda czynność jest jak olimpiada Zresztą, jaki Pan? Nikt tak dobrze mnie nie zna, jak moje drugie ja Bardzo dobrze wiesz, że przez ciebie nie mogę spać  Nadchodziłeś zawsze, w najgorszym momencie Chciałeś mej poprawy, teraz jestem tu gdzie jestem  Ty mi doradzałeś, się mną opiekowałeś Gdyby ciebie nie było, było by mi łatwiej  Szanowny Panie, proszę o spokój  Byłem spokojny, lecz ty mi go zabrałeś  Wiem już jedno, odseparuje się od ciebie Ponieważ dla mnie nie jesteś, żadnym człowiekiem 
    • Róże   Że się słowik rozśpiewał nad tobą W ten czas gdy kwitła łąka i maj A słońce które dało ci kolor Widziało krew czerwieńszą niż kwiat   By ciernie co rdzeń plotły ku górze Chciały marzenia oddać niebiosom Mogły na strzępy potargać uczucie Bo ich błękity wziąć same nie mogą
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Samotny podróżnik - Tie-break/listopad 2025  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...