Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Dekaos Dondi

Dekaos Dondi

Drabble

 

 

Dostrzegam rozległą połać śniegu.

Pomimo, iż drogę przygniata wilgotna, zimna mgła

i mógłbym maczetą wycinać, kawałki mlecznej gęstości,

to jednak widzę pobrudzone obszary.

Bardzo zaschnięte i znajome.

 

Mam wrażenie, że chłonie mnie tafla drapieżnej wody.

Słyszę przytłumiony szept:

„Dzień dobry, potworku. Masz je wdeptać w ziemię i już do nich nie wracać”

 

Mgła opada. Zostały tylko bezślady.

Nienaruszone, ominięte części.

 

Trochę nieśmiałe, lśnią w słońcu, jakby niepewne,

czy przetrwają w moim rozchwianym towarzystwie.

Wzmocnią umysł innym spojrzeniem,

a może nawet wyzwolą.

W końcu chodziłem po omacku, nie bardzo wiedząc, gdzie stawiam kroki.

 

Znowu coś jest nie tak. Widocznie mętnieje przezroczystość...

 

 

 

 

 

 

Dekaos Dondi

Dekaos Dondi

Drabble

 

 

Dostrzegam rozległą połać śniegu.

Pomimo, iż drogę przygniata wilgotna, zimna mgła

i mógłbym maczetą wycinać, kawałki mlecznej gęstości,

to jednak widzę pobrudzone obszary.

Bardzo zaschnięte i znajome.

 

Mam wrażenie, że chłonie mnie tafla drapieżnej wody.

Słyszę przytłumiony szept:

„Ty mały potworku. Masz je wdeptać w ziemię i już do nich nie wracać”

 

Mgła opada. Zostały tylko bezślady.

Nienaruszone, ominięte części.

 

Trochę nieśmiałe, lśnią w słońcu, jakby niepewne,

czy przetrwają w moim rozchwianym towarzystwie.

Wzmocnią umysł innym spojrzeniem,

a może nawet wyzwolą.

W końcu chodziłem po omacku, nie bardzo wiedząc, gdzie stawiam kroki.

 

Znowu coś jest nie tak. Widocznie mętnieje przezroczystość...

 

 

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...