Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

i tak to się rośnie (przepraszam, ziemniaki)


Rekomendowane odpowiedzi

ziemniaki moje drogie

chcę was przeprosić wybaczcie mi

że byłem wczoraj taki nieostrożny

że musiałyście patrzeć na mnie w dziwnym szale

nie tak to miało być wierzcie mi

 

trochę się już znamy

obierałem Was już wcześniej

i starałem się dla Was

i starałem się dla siebie

wczoraj chciałem pójść krok dalej

postanowiłem dorosnąć do tego

by móc zalewać Was wodą solić i gotować

zalałem osoliłem zapaliłem gaz

zrobiłem co trzeba wróciłem do pokoju

wyczekuję Was kończąc kiepski film

 

odwiedzam Was po raz pierwszy

prawie już dochodzicie ale zanim

ogień zgasł nie wiem czemu

"kurwa" krzyczę do sufitu

rozpalam pod Wami ogień na nowo

dobrze już dobrze wszystko w porządku

wyczekuję Was kończąc kiepski film

 

odwiedzam Was po raz drugi

już wszystkie doszłyście ale

ogień płonie a woda sobie leży

leży na kuchni wykipiała

wyciskam siłę ze szczęk wściekły na siebie

wycieram to i odlewam Wam wodę

głos z góry mówi mi

"ale zostaw jeszcze niech woda odparuje z nich"

nic nie mówię skłaniam głowę

zostawiam garnek wodo paruj

jest już po filmie

był tak bardzo bez sensu

że chce mi się cicho płakać

 

głos z góry mnie wzywa

"dlaczego nie zgasiłeś ognia

ja pierdolę po prostu nie wierzę"

idę do Was po raz trzeci

bijąc w podłogę piętami jak młoty

Jezus Maria co ja zrobiłem

przecież mogłem--

gaszę ogień pod Wami

patrzę w szoku oczami jak gwoździe

patrzę jak przegrywam

 

nie mogę znieść

wbiegam do łazienki

staję przed lustrem dobywam nożyczek

napięta na mostku rozcinana skóra

brzmi dokładnie tak jak wyobrażasz sobie

brzmienie rozcinanej na stole skórzanej kurtki

krew wita się ze mną mówi "a dzień dobry"

czy tak to miało być nie jestem pewien

Jezus Maria co ja zrobiłem

przecież mogłem--

obmywam się zaraz zimną wodą i mydłem

przykładam papier toaletowy

już już wszystko już dobrze

wyprosiłem krwiarza zanim zdjął buty

wystawiłem go perfidnie ale co miałem zrobić

od dziś umiem już nagotować sobie ziemniaków

ale na te dzisiaj nie chcę patrzeć

a rozcinać sobie skóry

nie mam więcej zamiaru

nie nie spodobało mi się

nie to nie jest w ogóle dla mnie

 

oto było moje małe hara-kiri

pierwsze i raczej ostatnie w życiu

chciałem Ci się z niego wyspowiadać

a Ciebie ciekawi co tam jeszcze u mnie

nie patrz tak na mnie i się nie bój

nie rozgważdżaj mnie przejętym wzrokiem

bo ja już wyzdrowiałem

wyleczyłem ducha z przelotnej gorączki

zimną wodą i mydłem około godziny temu

zanim poszedłem na nasz pociąg

 

a Was ziemniaki jak już pisałem

szczerze przepraszam wybaczcie mi

pewnie gdyby nie głos z góry

to i tak byśmy sobie poradzili

odwiedziłbym Was tylko parę minut później

tylko chwilę później i zgasiłbym gaz

wydaje mi się że tylko bym Was sparzył

że tylko syknęłybyście długo z bólu

nie spaliłbym Was żywcem

no i w końcu Wy żyjecie

i cieszymy się sobą wzajemnie

jesteście już u mnie i nam razem miło

i wybaczcie mi jeszcze tylko

że chwyciłem wtedy za nożyczki

no i wiecie same co dalej

to było niepotrzebne

to w ogóle nie Wasza wina

 

gdyby tak się stało że bym Was spalił

wówczas naprawdę dotknąłbym dna

wydaje mi się że każdy tak ma czasem

że prawie dotyka dna ale

przeważnie coś cokolwiek go ratuje

i dopóki się odważam nurzać się w głębinie

i dopóki ratuje mnie jakakolwiek siła

czy własny prąd w moim nerwie

czy broni mnie czyjaś dobrotliwa ręka

dopóty nie jestem jeszcze stracony

dopóty nie jestem w sumie żałosny

na pewno nie jakoś bardziej niż Ty czy on czy tamten

i wciąż nie daję się sobie sprzeniewierzyć

 

 

Edytowane przez Olgierd Ciura (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...