Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Słowacy o powstaniu warszawskim


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

      Gdy z biegiem lat coraz bardziej zagłębiam się w tym temacie, często myślę o polskich partyzantach z czasów okupacji niemieckiej w Polsce. O tych wszystkich samodzielnych okręgach Armii Krajowej, o setkach oddziałów partyzanckich i wreszcie o setkach tysięcy zwykłych żołnierzy/partyzantów. Myślę o wielkim, czasami nadludzkim trudzie, jaki każdy z nich musiał włożyć  w odzyskanie Niepodległości dla naszej Ojczyzny. Kiedy uświadamiam sobie ogrom trudów i wyrzeczeń poniesionych przez nich wszystkich, jednocześnie ciśnie mi się do świadomości refleksja, jak bardzo zostali oni przez nasze współczesne społeczeństwo zapomniani. Zostali zapomniani pojedynczy, szarzy partyzanci, zostały zapomniane całe oddziały partyzanckie, aż wreszcie współczesny, przeciętny Polak nie potrafi wymienić przynajmniej kilku największych bitew stoczonych przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji ,,Burza”, a co niektórzy nawet nie mają pojęcia że takowe w ogóle miały miejsce. I zaraz po tamtej, przychodzi mi do głowy kolejna smutna refleksja, że dziś często oczytany    w temacie Słowak czy Węgier więcej wie o okresie okupacji hitlerowskiej w Polsce niż niejeden przeciętny Polak.

 

Obawiam się, że gdybyśmy dzisiaj poprosili przeciętnego polskiego nastolatka o wymienienie przynajmniej kilku największych bitew stoczonych przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji ,,Burza” w odpowiedzi usłyszelibyśmy jedynie głuchą ciszę... Analogicznie gdybyśmy dzisiaj poprosili przeciętnego polskiego nastolatka o wymienienie przynajmniej kilku powstańczych batalionów walczących w powstaniu warszawskim także usłyszelibyśmy jedynie długie milczenie...

 

Jakże cieszy na tym polu fakt zainteresowania tematem powstania warszawskiego ze strony licznych słowackich historyków, dziennikarzy i YouTuberów!

 

Przed kilkoma tygodniami pracując nad moim artykułem zatytułowanym ,,Słowiańszczyzna 44", by zbadać choć pobieżnie jak dziś powstanie warszawskie jest postrzegane przez Słowaków postanowiłem także wrzucić na wyszukiwarce YouTuba hasło ,,Varšavské povstanie”…

 

Efekt przekroczył moje oczekiwania!

 

Spośród wielu filmów o tematyce powstania warszawskiego stworzonych przez słowackich YouTuberów i telewizje internetowe na szczególną uwagę zasługuje kilka pozycji… Są to następujące tytuły:

 

Varšavské povstanie a Miroslav Iringh

 

Varšavské povstanie 1944 - Slovenská čata 535

 

Časť 1. - Varšavské povstanie 1944 ( Spišské Bystré 9. - 10. júl 2016 )

 

Andrej Žiarovský: Varšavské povstanie 1944 a SNP - čo ich spája, čo ich odlišuje

 

24 podcast: Varšavské povstanie

 

Dla szerszego nakreślenia tego zagadnienia postaram się je wszystkie teraz pokrótce omówić...

 

Krótkometrażowy film dokumentalny ,,Varšavské povstanie a Miroslav Iringh” jest najlepszym dowodem na to jak bardzo dziś młodzi Słowacy dumni są z faktu że pluton na prawach kompanii kadrowej Armii Krajowej złożony z Słowaków także walczył w powstaniu warszawskim i że w wspaniałym Muzeum Powstania Warszawskiego znajduje się specjalna część poświęconej mu ekspozycji… Unaocznia także jak bardzo szczycą się tym że spośród wszystkich cudzoziemców walczących w szeregach powstańców warszawskich to właśnie Słowacy stanowili najliczniejszą grupę narodowościową…

 

W tym samym duchu utrzymany jest wzbogacony dodatkowo o zrealizowaną specjalnie na jego potrzeby rekonstrukcję historyczną kolejny krótkometrażowy film dokumentalny  ,,Varšavské povstanie 1944 - Slovenská čata 535” autorstwa Petera Durisina. Gdy zobaczyłem na YouTubie na kanale Petera Durisina z jaką należną temu zadaniu powagą młodzi słowaccy rekonstruktorzy wcielają się w bohaterskich powstańców warszawskich… Aż jako Polakowi zrobiło mi się cieplej na sercu... Bo gdy tak dłużej się zastanowić... Z jednej strony setki anonimowych polskojęzycznych hejterów bezmyślnie przy byle okazji obrażających w Internecie bohaterskich powstańców warszawskich, a z drugiej zaś strony garstka młodych Słowaków z czcią wcielających się w naszych polskich bohaterów sprzed lat... Cóż za wymowny kontrast!

 

Gdy lwia część mojego artykułu zatytułowanego ,,Słowiańszczyzna 44" była już ukończona szczęśliwie natrafiłem na YouTubie na film ,,Andrej Žiarovský: Varšavské povstanie 1944 a SNP - čo ich spája, čo ich odlišuje”. Po dokładnym obejrzeniu i przestudiowaniu wykładu Andreja Žiarovskeho o podobieństwach i różnicach pomiędzy powstaniem warszawskim i słowackim powstaniem narodowym mogę z czystym sercem polecić go wszystkim tym, którym przypadł do gustu mój wspomniany powyżej artykuł. O ile bowiem mój tekst ,,Słowiańszczyzna 44" jest bardzo wybiórczym i pobieżnym zbiorem argumentów przemawiających za decyzją o wybuchu powstania warszawskiego wysnutych przeze mnie na podstawie porównania przebiegu powstania warszawskiego i Rzeczpospolitej Kampinoskiej ze słowackim powstaniem narodowym, powstaniem paryskim i powstaniem praskim, o tyle wykład Andreja Žiarovskeho jest profesjonalnym nakreśleniem złożoności tego tematu. Oczywiście ograniczone ramy czasowe  wykładu nie pozwoliły poruszyć wszystkich wątków, ale główny cel jakim było zarysowanie tematu podobieństw i różnic pomiędzy tymi dwoma wielkimi słowiańskimi antyniemieckimi powstaniami 1944 roku zdecydowanie został osiągnięty.

 

Ostatnią już pozycją zdecydowanie wartą odnotowania jest wspólny wywiad jakiego udzielili ambasador Polski na Słowacji Maciej Ruczaj i słowacki historyk Juraj Kasarda dla słowackiej telewizji internetowej ,,Televízia JOJ”, a możemy go łatwo odnaleźć wpisując na wyszukiwarce YouTube tytuł ,,24 podcast: Varšavské povstanie". Uważam że jest on świetnym uzupełnieniem dla poprzedniej pozycji wymienionej powyżej...

 

Pisałem o tym już wielokrotnie ale napiszę raz jeszcze … Podczas gdy kilkudziesięcioosobowy pluton złożony z Słowaków walczył w powstaniu warszawskim, ponad dwustu polskich ochotników walczyło w słowackim powstaniu narodowym…

 

Jakże cieszy dziś fakt zainteresowania tematem słowackich ochotników w Powstaniu Warszawskim ze strony licznych słowackich historyków, dziennikarzy i YouTuberów!

 

Jestem głęboko przekonany że odpowiedzią z naszej strony powinno być dużo większe zainteresowanie tematem polskich ochotników w słowackim powstaniu narodowym. Co prawda temat ten został w dostatecznym stopniu zbadany przez historyków zarówno polskich jak i słowackich, ale wciąż brakuje w Polsce wystarczającej liczby pełnometrażowych czy choćby krótkometrażowych filmów dokumentalnych (o fabularnych nie wspominając) poświęconych temu tematowi…

 

Jak już wielokrotnie pisałem w moich poprzednich tekstach powstanie paryskie i słowackie powstanie narodowe toczyły się równolegle z powstaniem warszawskim, lecz niestety ze wszystkich trzech to powstanie warszawskie jest chyba obecnie najbardziej opluwane...

 

W związku z tym smutnym faktem nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko gorąco polecić wszystkim dokładne obejrzenie tych wszystkich słowackojęzycznych krótkometrażowych filmów dokumentalnych ,wykładów i wywiadów dotykających tematu tego największego zbrojnego zrywu niepodległościowego w okupowanych krajach Europy jakim było nasze powstanie warszawskie…

 

I nawet jeśli macie problemy ze zrozumieniem języka słowackiego... To i tak obejrzyjcie wszystkie te zamieszczone poniżej filmy... Bo naprawdę warto...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Kamil Olszówka (wyświetl historię edycji)
  • 2 miesiące temu...
Opublikowano (edytowane)

Armia Krajowa podlegała władzom w Londynie, natomiast: Armia Ludowa (w tym większość - Batalionów Chłopskich - władzom w Moskwie), tylko: część Narodowych Sił Zbrojnych była samodzielna - serdecznie zapraszam na mój wiersz pod tytułem - "Tajny Ruch Oporu" i komentarze, jeśli chodzi o dzisiejszą młodzież - jest pan w ogromnym błędzie - niech sam pan sprawdzi liczbę uczestników Marszu Niepodległości i niech sam pan sprawdzi ochotników wstępujących do Wojska Polskiego.

 

Łukasz Jasiński 

 

A w ramach akcji "Burza" zostały wyzwolone Wilno i Lwów, także: w ramach akcji "Burza" Armia Krajowa współpracowała z Armią Ludową w likwidacji nazistów ukraińskich z OUN-UPA i w ramach akcji "Burza" - największą bitwą było Powstanie Warszawskie i z góry było skazane na klęskę i doskonale o tym wiedzieli żołnierze z Narodowych Sił Zbrojnych, mimo to: brali udział w Powstaniu Warszawskim.

 

Łukasz Jasiński 

 

Tak przy okazji dodam: Słowacy również zaatakowali Polskę podczas Drugiej Wojny Światowej.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jeśli chodzi o pamięć: Polacy pamiętają podczas każdej rocznicy, stąd: pomniki i tablice upamiętniające, my, Polacy, pracujemy, pamiętamy i pomagamy - nie może być tak jak pan chce - pan chce zarabiać - nic nie robiąc, nawet Minister Obrony Narodowej podziękował Polakom za wyrażenie zgody na zakupy nowoczesnego uzbrojenia, to jest realne życie, proste i logiczne?

 

Łukasz Jasiński 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Informatyk mnie przeklnie. Dzisiaj rano budziłam go telefonem dwa razy, bo on śpi  do 12-tej w południe (no ja wiem - długo siedzi, to potem dłużej śpi)  To niech wycisza tel. Prawda?  Więc jak odebrał, to ja mu mówię - to mój komputer umiera, a ty śpisz? Przyjechał, zrobił, ale ja wiem? Na jak długo? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ty to byś pewnie nauczył nawet pieska mówić ludzkim głosem :) A ja lubię pisać. Albo nie wiem, może to moja klawiatura lubi moje paluszki?  Chyba zaraziłam się od komputera, bo głupio gadam :p
    • @Maciek.J Dziękuję, że przeczytałeś. Mnie by się nie chciało. Miłego wieczoru.
    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, stawiając ostrożnie ciężkie, zimowe buty, zaczynając na pięcie, a na palcach kończąc, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.  Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - z żarówką albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym, żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półśmierć, a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane kredą "M + B" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu, na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzkami, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób lepszy od tej niezaspokojonej męskiej masy? I tak i nie. Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny (chociaż zazwyczaj takie poprzedzają najpiękniejsze dni), wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza, niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja także zachciałem już wracać do lata. Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę. Z głową schowaną w kołnierzu, niby żółw, zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domów, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzie tak samo jak ja ambiwalentni. Dziwne w tym uczucie solidarności. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub przy lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać. Mógłbym ją zablokować - oczywiście, ale ona w żadnym stopniu na to nie zasłużyła, wolę zostawić katowski topór w jej dłoni, bowiem nie wierzę w istnienie zbrodni bez kary. Jeżeli nie zostanę ukarany, nie będę zbrodniarzem, zostanę po prostu “dupkiem”, albo “chujem”, co byłoby zdecydowanie gorsze. Zbrodniarzy się resocjalizuje, ale chujem pozostaje się do końca życia.    Spacer zawsze uważałem za rodzaj modlitwy, za sposób na wprowadzenie siebie w ten sam trans, który inni osiągają powtarzaniem zdrowasiek albo buczeniem w pozycjach jogi, w trans wybijany po kolei na betonie, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, cały świat zamyka się w tych dwóch słowach, wszystko i wszyscy są ode mnie oddzieleni tylko pewną ilością lewych i prawych, ja jestem wszechświatem doświadczającym samego siebie, więc kroczę, i muszę kroczyć, lewa, prawa, lewa, prawa, pamiętam czasy lepsze, czasy zauroczeń, nowych doznań, czasy, kiedy ludzie sami wyciągali do mnie dłonie, ale to nie ma znaczenia, pomiędzy miłością a rozstaniem jest tylko x lewych i prawych. Uciekłem, skończyły się czasy Feaków, gościnności, zabawy, igrzysk, odpłynąłem na ostatnim statku, na tramwaju zwanym dorastaniem, z jednorazowym biletem i nosem spłaszczonym na szybie. Im dalej patrzyłem, tym bardziej mi się wydawało, że stoję, ale teraz, patrząc pod nogi, muszę uważać, aby nie stracić gruntu pod nogami, i cały czas próbuję za nim nadążyć, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa. Kompletnie przemoczone włosy odgarnąłem z twarzy, wracając przez sekundę do klnięcia na krakowską pogodę, na brak kaptura, a przede wszystkim, na tę całą sytuację, na młode dziewczyny, na pożądanie, na bary na Kazimierzu, na szybki seks, oraz oczywiście - na samego siebie. Na mojej drodze krzyżowej mijałem kolejne stacje, pamiątki minionych wieczorów - bary, pasaże, uliczki, teraz wszystkie martwe, na tyle wiernie oddające obecny stan mojego ducha, że potrzebowałem chwili aby uświadomić sobie, że już za jakiś czas one z powrotem będą tętnić życiem, wypełnią się paczkami studentów, lanym piwem, dymem papierosów, głosami mniej i bardziej zrozumiałymi, rozmowami o wszystkim i o niczym, flirtami i odrzuceniem, słowem - życiem.  Złowieszcze to memento mori. Nic nie płynie, tylko ja przemijam, konsekwentnie kończąc i zaczynając następne ulice, a krakowskie bary będą trwać wiecznie, nigdy nie skończy się zabawa, choć dla mnie zabawy już nie ma, nigdy nie przestanie grać muzyka, chociaż ja już nie mogę jej słuchać. Kolejne bicia perkusji przechodząc mi przez tors nadały mojemu sercu tempo, którego wiem że nie będzie ono w stanie utrzymać. Kolejne wspomnienia zaczęły po kolei wypływać na wierzch, przykrywając sobą teraźniejszość, którą zamalowano jak na starych obrazach, aby na jej miejsce postawić coś o wiele piękniejszego.
    • za czerwonym słońcem łowiliśmy ryby czas mrugał jednym okiem na wyspie łotrów zawieszonych głowami w dół dzieliliśmy łuski jakby tego nie było przeszliśmy dalej nie mogąc znaleźć haczyka
    • @Tectosmith ze zdumieniem czytam ten twój elaborat, który świadczy o jednym : nienawidzisz chrześcijan, uważasz religię za największe zło . Ania napisała ci, że trzech papieży przeprosiło za inkwizycję.Przeciez zawsze w każdej historii jest rozdział z czarnymi kartami.Ale to nie jest dowód na to, że kościół to tylko zło.Na pewno kościół ma więcej w swojej historii białych kart. Tylko wam niewierzącym trudno w to uwierzyć.Ale to jest wasz problem i wasze zmartwienie. A teraz popatrz w głąb własnego sumienia czy jesteś od zawsze w porządku i nie masz sobie nic do zarzucenia ?,Bo brakuje ci tolerancji i szacunku do osób wierzących. A sama kwestia wiary też jest dylematem.Bo osobiście nie podejrzewam , że są ludzie którzy w nic nie wierzą. Każdy ma swojego Boga albo tego prawdziwego albo wymyślonego. Wybór jest zawsze zgodny z sumieniem.A czy jest czyste czy skalane nienawiścią do innych to już temat na inną polemikę. PS. Spotkanie z Jezusem to nie jest zwykle spotkanie bo ma inny wymiar.Ale i tak tego nie zrozumiesz bo trzeba najpierw uwierzyć....    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...