Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nieśmiało przestępując próg
spoglądam wzrokiem lękliwym

W stronę światła promieniującego
w kłębiaste zwały nocy
nad i pode mną

Z truchlejącym sercem
w obliczu świętego płomienia
zbliżam się ku ołtarzowi

Ofiary z życia i ze śmierci

Przytłoczona majestatem
potęgowanym własnym sumieniem
upadam po trzykroć zaklinając

Nie godnam!

Koić i topić wzroku spragnionego
w rozkoszy ciepłego blasku
odwiecznego żaru ikaryjskich serc

Niegdysiejsza iskra błogosławiona
zagaszona mrokiem duszy

Wydziedziczona własnym przestrachem
spalam oczy w płomieniu Nirwany

Żądnym ustom w ciszy wydarte,
wykrzykuję mdlejąc:

Evviva l’arte!

Opublikowano

napisałem że mi się kojarzy jakoś... może przez nadmierną religijnośc i jakieś takie średniowieczne zwroty... nie lubię telenowel, ale wiersz mi się podoba.. czy jeżeli spojrzy Pan na kogoś, kto przypomni Panu zająca bo będzie miał wielkie zęby, to znaczy ze jest zającem? czasem trza pomyśleć...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie, miałem chwilowe kłopoty z myśleniem, bo sią zagapiłem na takie coś ...anioły śmierdzą potem żrą kiełbase mają w dupie żywych... - i nijak mi do telenoweli nie pasowało.
Przepraszam, jeśli uraziłem. Nigdy w życiu nie nazwałbym Pana zającem!
;)
pzdr. b
Opublikowano

Spróbuję co nieco wytlumaczyć dla chętnych:
Mam nadzieję, że nie zostane posądzona o plagiat, ale przyznaję, że wiersz został zainspirowany utworem "El desdichado" Gérarda de Nerval (czy jakkolwiek powinno być to odmienione), francuskiego modernisty. Tytul oznacza tyle, co "wydziedziczony", wyraz ten celowo znalazł się w jednej ze zwrotek mojego tekstu.
Co zaś tyczy się owej "telenowelności" (oczywiście neologizm) mojego wiersza, to nie widzę asocjacji. W moim zamierzeniu utwór ten miał nawiązywać do modernistycznego symbolizmu, możliwa jest więc mnogość interpretacji. Myślę, że jednak istotne jest zrozumienie, że podmiot liryczny niekoniecznie jest osobą wierzącą, a rzekoma religijność (w sferze stylizacji) ma za cel sakralizaję i hiperbolizację wartości, którą zdradza ostatni wers (nie przetlumaczę, gdyż powinno to być jasne dla każdego, kto ma jakieś pojęcie o poezji). Dominantą kompozycyjną jest więc stylizacja religijna slużąca sakralizacji.
Chętnie podyskutuję jeszcze na ten temat :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...