O wielka, największa poezjo jesteś moim Esperalem na toksyczność obecnych czasów. Nie jesteś, nigdy nie byłaś i nie będziesz, o czym nawet nigdy nie próbowałaś mnie przekonać, za co dziękuję ci nawiasem mówiąc, lekiem na wszelkie zło. Zresztą to zwyczajnie dobrze się składa, bo docierają jeszcze do człowieka jakieś inne, często ciekawsze i bardziej intrygujące, bodźce. Mam tylko nadzieję, że sobie ciebie z siebie nigdy nie wydłubię podchwytliwym widelcem, który mi się napatoczy pod rękę w przypływie podstępu któregoś z trudnych do okiełznania momentów. Acz wiadomo, bo i ja bywam tutaj świadomy o co kaman, że z nadzieją tam, tutaj i gdzieś jeszcze bywa bardzo różnie i niekiedy doprawdy opacznie.
Warszawa – Stegny, 18.08.2024r.