Na rusztowaniach z cegieł hukiem pokruszonych,
Na powidokach dachów brązowych i szarych,
Upału tchnieniem ciężkim śmiertelnie zmęczonych,
Wyłonionych z popiołów, niczym senne mary,
Na rumowisku w kształcie podniesionej pięści
I na zamkowej wieży przygiętej do ziemi,
Na szkielecie katedry rozdartej na części
(Pożywieniem się stała – łakomych płomieni),
Mgła rozpina swe szale z jedwabiu i tiulu
W barwie srebra, fioletu, błękitu, siności,
Nakłada opatrunki na skupiska bólu,
Na minionych budowli połamane kości.
I na tę w kształt motyla złożoną kokardę,
Która spadła z warkocza jasnego umarłej…