Wynieśli do stodoły
misiaczka Trociniaka.
Co on beze mnie zrobi?
Na pewno będzie płakał.
Boi się strasznie myszy,
pająków i ciemności.
Bywał czasem w stodole,
ale za dnia, do lalki w gości.
W wózku razem jeździli,
takim szmacianym dla lalek,
ona młodziutka panna,
on wieczny kawaler.
Szczęście ich twało krótko,
zaledwie kilka latek,
bo lalę odsprzedali
tej rudej, piegowatej.
A misia do stodoły,
jakby co zrobił komu!
Chcę bardzo go z powrotem
w bezpiecznym, ciepłym domu.
Lecz będąc w kwiecie wieku
to chyba niemożliwe,
by znaleźć misia z trocin
wspomnienia łzą ożywić.
Na stole ujrzał księgę obszerną
Bogatą w słowa, sensy, znaczenia
W tajemnic wielość bujną i barwą
Jak jabłka złote – w sadzie istnienia.
W mądrości wieków hojnie zasobną
(Niczym dzban z gliny – w wino czerwone)
Odżywczych soków pełną dla duszy
Jak winogrona słodkie – zielone.
Po co mi księga – pomyślał sobie,
Te zakurzone myśli pokłady,
Nie w porę dane jak starej ciotki
Proszkiem na mole pachnące rady.
Po co mi słowa srebrne i złote
Ze zgłosek kuta – ta biżuteria,
(To polonistek w sweterkach w kwiaty
I pomarszczonych – jest fanaberia.)
Zrzucił ze stołu księgę pożółkłą
(Spadła z szelestem kart rozsypanych),
Przed ekran martwy wrócił, by ścigać
Stado potworów – z piekieł wysłanych.
By ścigać złudy z pikseli szyte
Krótką lub dłuższą – nawałą kliknięć
A halabardy i miecze nowe
Palcem wykuwać – z fikcji klawiszy.
Kiedy po czasie dłuższym lub krótszym
Przed lustrem stanął (chwila to wzniosła),
Na tafli szczerej bólem fotonów
Ujrzał dorodną – sylwetkę osła.
Kim Ty jesteś, kobieto?
Co siedzi w Twej głowie
Odpowiedz- rozumiesz
jak Ty postępujesz?
Gdy z różańcem
w ręku,coś pod
nosem szepczesz.
Za czyją namową,
dzieci różnisz Swoje,
a wnuki odpychasz?
Bezpieczeństwo Twoje,
i Swoją wygodę, nad
przyszłością dziecka
chorego, wybierasz?
Wstydzisz się go?
Boisz, że tamten, przed
Tobą drzwi zamknie?
I co Oni, wtedy,
o Tobie powiedzą?
A czy serce matki,
patrząc na-tych dwóch-
spokojnie bić może?
Mówiąc- Chrystus
cierpiał bardziej-
zrażasz i odpychasz.
Zamiast ciepłem
łączyć-zamęt,chłód
rozsiewasz.
W niemej ciszy Twojej,
serca ranisz strasznie.
Jak nie matka,tylko,
jak bezmyślne zwierzę.
Nie wiem, czy te serca,
wybaczą czy przeklną.
Twą miłość, matczyną.
Ja jej nie rozumię.
Niech PanTwój, bo
mój Bóg,uczy co innego.
Zwróci wszystko Tobie,
co mówisz że dałaś.
Razem z troską całą,
którą jak uważasz,
tak hojnie,wylałaś.
Źle życzyć Ci nie chcą.
I ja też, nie przeklinam Ciebie.
Proszę - długie życie
daj Jej, dobry Boże.
By widziała skutki,
swego zachowania.
Różaniec, rozerwij.
Podnosząc paciorki,
niech na ziemię spojrzy!
A może dostrzeże,
nim śmierć swą poczuje.
Że matczyne serce,
nie tak, postępuje
@violetta No, ten rok pod względem burz był .. zajebisty. :) Gdybym miał być bierzmowany ponownie to nadałbym sobie imię związane z wiatrem. Ale mało to istotne teraz bo i tak katolikiem jestem jedynie na papierze.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się