Na przydrożnym kamieniu, który spadł z serca, siedzi Sumienie.
Kulturalnie zaczepia osoby:
–– Ej człowieku. Jeżeli jestem twoje, to nie bądź ostatnim chamem i kładź mnie z powrotem w tożsamość. Nogi mi ścierpły.
Reakcje są zazwyczaj podobne.
— Nie jesteś moim sumieniem, boś brudas.
Pewnego razu, biedne siedzące, z przebiegłą łezką w oku, wpada na pomysł. W pobliskim strumieniu, jeszcze krystalicznie czystym, zmywa z siebie wspomnianą wyżej insynuację.
Po krótkim czasie kamień pustoszeje. Sumienie zostaje rozszarpane na kawałki, z odgłosami zachłannego darcia, niczym szata, którą wielu chciało przyoblec, dla spokojności myśli.
***
Czasami wieczorem, nieopodal wspomnianego miejsca,
można usłyszeć, jakby… niepewne pluskanie.