Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Zoso

Zoso

Pierwszy dzień lata przywitał mnie dreszczem,

rozdartą na wpół duszą i czerwonym Malboro

smakującym trochę jak młodość.

 

Dotykam się bezwstydnie przedwczorajszą myślą.

Obracam w palcach los jak starą monetę.

Powietrze pachnie jak deszcz i tatarak,

zostawia posmak bzu na moim suchym ciele.

 

Perfekcyjnie ułożony świat

rozpadł mi się w dłoniach w ułamku sekundy.

Czekając na burzę jak na chrzest,

zamykam w dłoni ułamek nadziei.

 

Wzrokiem mętnym od zbyt ciepłej wódki

bezczelnie spojrzałem na przyszłość.

Odwróciła się i wyszeptała do siebie:

Powinieneś już iść, jest późno.

Zoso

Zoso

Pierwszy dzień lata przywitał mnie dreszczem,

rozdartą na wpół duszą i czerwonym Malboro

smakującym trochę jak młodość.

 

Dotykam się bezwstydnie przewczorajszą myślą.

Obracam w palcach los jak starą monetę.

Powietrze pachnie jak deszcz i tatarak,

zostawia posmak bzu na moim suchym ciele.

 

Perfekcyjnie ułożony świat

rozpadł mi się w dłoniach w ułamku sekundy.

Czekając na burzę jak na chrzest,

zamykam w dłoni ułamek nadziei.

 

Wzrokiem mętnym od zbyt ciepłej wódki

bezczelnie spojrzałem na przyszłość.

Odwróciła się i wyszeptała do siebie:

Powinieneś już iść, jest późno.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...