w rododendronach ogrody i domy
tak czyste w kolorze jak powrót w Les Houches
spadzistych stodół pustych wybielonych
szkło fotowoltaik zaczepia nie burz
maj mu czy maj — komin ceglany wysoki
i skansen epoki w szalu miękkich traw —
czerwonej Malince winny różanecznik
ścieląc się przy drodze pachnąco dla łba
ze szczytów wracamy — w okowy łat się za
(przęgamy) nieważne gdy środkiem Fiołkowej
ulicy bo wyrwał się człowiek
unosząc żwacz czepiec trawieniec i cztery
żołądki naszych serc
Ponikiew