Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Serynetka


Florian Konrad

Rekomendowane odpowiedzi

zdarza mi się rozmawiać przez internet (cenzuralnie 
i przeważnie o poezji) z pewną panią. atrakcyjna i dojrzała, 
niestety — fanatycznie religijna. nie, żebym od razu 
chciał fantazjować o niej, skórze, łóżku, ale... 


matko jedyna, aż spotwarnia ją w moich oczach 
ta kosmiczna krzyżowatość. nie mógłbym sobie 
wyobrazić nic, nawet jednej niegrzecznej sekundy. 

 

z wyglądu jest całkiem, całkiem, ale w ustach 
— chropowaty wałek, obracane językiem nuty 
wyjątkowo zgranych melodii. kobieta-jeż obrośnięta 
mentalnymi kolcami, a każdy w kształcie brodacza 
przybitego do dwóch belek.

 

tak sobie myślę, że gdybyśmy byli jedynymi ocaleńcami
z katastrofy wycieczkowca, dodryfowali do bezludnej 
wyspy — resztę życia spędzilibyśmy w czystości, 
zamknięci w osobnych wymiarach. 

 

stałyby między nami trzy zmyślone postaci. 
kuriozum tego typu: chłodna noc, ogniska rozpalone 
na przeciwległych krańcach plaży. i Duch, Ojciec, Syn
straszący przy księżycowym świetle.

 

wydaje mi się, że gdybyśmy jakimś cudem wychynęli 
za bariery, spróbowali się pocałować — stałaby się 
tragedia na naszej Unlove Island: wałek z nabitymi kołkami 
w ustach kobiety zacząłby kręcić się w przeciwną stronę 
niż zwykle, wirować szybciej i szybciej, aż, zanim 
zdołałbym zareagować, lub choćby krzyknąć 
— roztarłby biedaczkę od środka.

 

sekunda — i miałbym pod stopami 
kupkę wilgotnego proszku.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ładny wiersz. Bieszczady przechowują wiele tajemnic, o których już nikt nie napisze. Pzdr
    • Przedzieram się przez gąszcze traw. W słońcu padającym z ukosa. W zarysie obłoku… W deszczu. Idę.  przemieszczam się jak cienista, senna mara…   Wszędzie wokół radioaktywny pył… Nie zmyły go deszcze. I nie zmyją.   Zbyt głęboko wryła się straszliwa śmierć.   Tam, w tej kępie krzewów, wątłe korzenie. Ostre liście raniące do krwi.   Jestem jak ta barowa ćma, co się miota ze skrzydłami oblepionymi błotem.   To już się działo tyle razy. I dzieje nadal. I wciąż…   Jak te przechadzki wzdłuż żeliwnych rur w podziemiach jakiegoś dawnego życia.   W tej pustej ziemi całują mnie czyjeś lodowate wargi.   Kto tu jest? Czy jest tu kto?   Znowu te same majaki. Mrugają do mnie w oparach absurdu.   Jakbyśmy się znali od lat.   Wlecze mnie po bezdrożach mojej podświadomości cała flotylla niestrudzonych widm.   (Dla nich to żaden mozół)   I mimo powtarzalnych do znudzenia chwytów wciąż daję się na to nabierać.   Bolą mnie już te słowa wypowiadane z metalicznym zgrzytem, w stukocie żelaznych kół.   Kto go wystukuje?   Nie wiem.   W przedziale wagonu, obok, przytula się do mnie pusta przestrzeń.   Skrzydła zasłon omiatają w pędzie skronie…   Dokąd tak jadę w tym szale podróży i gubiąc samego siebie?   Szepty w półmroku. Jakieś ciche westchnienia…   Ktoś coś pisze, próbując ułożyć z rozsypanych fragmentów spójną całość. Pod dyktando sennej zjawy zakutej w mżącą szarymi pikselami zbroję. O twarzy jakoś dziwnie znajomej.   Kto tu jest?   Ja? Ty?   Czy może ktoś jeszcze? Wiesz, nie mam siły wstać.   Przetacza się w tę i z powrotem, po podłodze,  pusta butelka po alkoholu.   Więc leżę, patrząc jak przepływa nade mną to sine oblicze pełne obojętności.     Mówi do mnie, poruszając w milczeniu obrzękłymi ustami.   Tato, to ty?   Nasłuchuję…   Lecz nic. Jedynie pulsująca w uszach cisza. Jakby odkupywał w ten sposób winę za sprowadzenie mnie na ten padół.  Spętany światłem.   I rozpraszał się stopniowo, zamieniał w jednostajny biały szum…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-30)      
    • kwiaty nie mają dla kogo kwitnąć lody pękać ogłuszone świtem szczyty wypiętrzają się nienazywane w szczelinach skał zaciśnięty czas śnieg przemijania opuszczony cmentarz nie dziwi się przywykł boli gdy piękno umiera niepotrzebne
    • @agfka stoi pusty, jakaś elita tam przychodzi, ale już nie ma zainteresowania wśród ludzi. Inaczej się już motywujemy, żyjemy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Oczywiście. Niemniej kościółek drewniany w dodatku cały czas w normalnym funkcjonowaniu, istnieje. Chyba, też paręnaście lat nie widziałam. Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...