Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 266


Rekomendowane odpowiedzi

                     - dla Belli i dla A. 

 

   - Tak, umarłeś - potwierdziła Bella. - Jak sam wiesz, po raz kolejny. Jak zresztą wiemy oboje. I po raz nieostatni, co wiemy także. Co zawiera w sobie prawdę, że będziesz chciał wrócić. 

   - Ale skoro umarłem, to jak?... - zapytał wciąż oszołomiony Mil. Odruchowo, bo przecież już zrozumiał, mając wszakże  - jako Jezusopadawan - stosownie szeroki zasób duchowej wiedzy. - No tak, przecież czuję, że mam ciało. Widzę, słyszę i mówię. Ale nie jest ono czysto ziemskim, prawda? - spytał. Znów retorycznie.

   - Oczywiście - odparła mu żona. - Moje też nie, jak widzisz i jak się domyśliłeś. Ale to ciągle materia, chociaż na wyższym poziomie energetycznym. Dużo, dużo wyższym, oferującym - a więc i zapewniającym - o wiele więcej możliwości. W oczywisty sposób nie podlegające wpływowi czasu. Którego jednak wpływ, jak wiesz, da się ograniczyć. Pominąwszy już to, że wpływa on tylko na dane ciało w określonym wcieleniu. Nic natomiast znaczy w dłuższej perspektywie całego ciągu inkarnacji. No, ale - przerwała sobie, kończąc. Po czym poruszyła znacząco skrzydłami, uśmiechając się wdzięcznie. A zarazem skromnie i zachęcająco. - Ależ, mój drogi mężu! Długo mam czekać? Przemiana zwiększyła mój apetyt, a twoje ciało... - ponownie urwała, ponownie znacząco. 

   Nie czekał na kolejny uśmiech...  

 

                    *     *     * 

 

   - Skrzydła bynajmniej ci nie przeszkadzały - mruknęła, uśmiechnąwszy się filuternie, gdy skończyli sycić się odmienionymi sobą. Oboje rozemocjonowani i rozgorączkowani na poziomie o wiele wyższym, niż za każdym dotychczas wspólnie doznanym i wspólnie przeżytym Czasem Czułości. 

   - Tobie także nie - przymrużył lewe oko, mając na myśli inny niż ona - co widział w jej umyśle - etap dopiero co przeżytego Czasu. Mimo, iż przecież oboje byli poza czasem. 

   - Jak sam widziałeś i czułeś - teraz Bella przymknęła oko. Dla odmiany prawe. - Zdecydowanie nie. Po czym, po kolejnej dłuższej chwili zapytała:

   - Chcesz ją zobaczyć? 

   Gdy przytaknął - czego zresztą spodziewała się, znając go od tylu wieków, a teraz widząc na wskroś - podniosła się. Usiadłszy, przyłożyła do brzucha złączone dłonie - krawędzią do siebie, kciukami na zewnątrz. Po następnej chwili przesunęła ku niemu dłonie ze spoczywającą w nich malutką aniołką. Że nie aniołkiem, widać było po długiej czuprynce. Po matce -  czarnej. Bella uniosła ręce i odczekawszy, aż mąż dotknie jej ostrożnie, dmuchnęła delikatnie. Aniołeczka, uniesiona, rozpostarła skrzydełka - jak matczyne, ale znacznie mniejsze, proporcjonalne do obecnego wzrostu - i zaczęła swobodnie unosić się w przestrzeni tuż przed nimi, rosnąc zauważalnie.

   - Same anioły - uśmiechnął się Mil. - Nasza pierwsza Kruszynka, potem ty i teraz nasza druga anieliczka. No, prawie - poprawił się, pomyślawszy o sobie.

   - Ty też masz w sobie cząstkę anioła - Bella uśmiechnęła się w odpowiedzi. 

Cdn.

 

   Voorhout, 11. Marca 2024 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...