Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia utraconych zmysłów w kałuży na betonie...


Rekomendowane odpowiedzi

Historia utraconych zmysłów w kałuży na betonie...

 

Beton ma moc i charakter, nie to co Homo Sapiens!
On ogranicza wielmożne oczy (spojrzenie) i słuch (fale dźwięku) siłą cech własnych, jakby te zmysły były ukoronowaniem stworzenia stworzenia.
Też chód zatrzymuje, każe omijać, czasem budzi intuicje w labiryncie. Jest chłodny i twardy. Nosi czasem sztukę - art deco albo swastyki.
Szarą ma, spękaną twarz. Piach w zaspanych oczach. Brak serca - bije z niego ciszą.

 

Homo sapiens jest słaby - tylko chce czuć.
Dobiera palety potrzeb i szuka dróg do zaspokojenia.
Beton jest kosmos wyżej. On juz jest zazpokojony.
Sapiens im słabszy tym więcej czuje. Im wrażliwszy tym słabszy, im słabszy tym więcej czuje zagrożenia.
W zależności od zagrożenia kocha bardziej lub mniej.
Niektórzy Sapiens kochają beton, ale bez wzajemności. 
Beton już czuć nie potrzebuje, nie kocha i nie czuje.
Czasem jak dzieciak się zmoczy deszczem. Czasem go ktoś oleje.
Beton chowa Sapiens i chroni go. Bunkry nawet uzbrojone kryją od atomowej rewolucji.
Sapiens jest homo, homini lupus. Czasem mówi się o dwóch Sapiensach.
Na Betonie można umrzeć i można to zrobić pod betonem - Homo Sapiens Sapiens to wie.

 

Rozbija te zmysły w uściskach słów - "Niech się pierdolą!" - " Nie przejdziesz!", "Nie patrz się!" i "Nie podsłuchuj!".
Co w rozumieniu betonu jest jak walka z wiatrakami. Jak coś oczywistego.  Jak zwycięstwo codziennej ambicji - powszechne. Jakby cel główny, bo sprawiedliwy. W nowym świecie walka ta jest, jak grawitacja, obecna wszędzie.  Jest jak wszystko dziś, dyktowana nową modą na nieludzkość - standard nowego nieczłowieczeństwa.

 

Ale ile neuronów ma szary beton? W tkance komórkowej jego wiedza zastygła dawno.
Ile to szkół skończył i uniwersytetów, szkoleń?
Nie więcej od swych stwórców. Beton posiada wiedzę podstawową. A stwórcy betonu - chłopy robotnicze ukończyły zawodówkę - ledwo.
W betonie widać siłę mięśni robotników - odciśniętą jak dłoń mistrza w alei gwiazd. Szarzyzna mgły lekko koresponduje z betonem. Upaja leniwie momenty, traci kontakt wzrokowy, gubi się w niej ostrożność.
Echa rozchodzą się jakby w indyferencji. Jedno jest pewne, przenieść betonu się nie da. Na pewno nie w całości. A po trochu, to się przecież można - jedynie wykrwawić. 

 

Zmysłów efekty spadały w przypadkowo dostępny temat. W mgłę bez kompasu i bez wiatru. W dziedzinę bez zasad i kwasów.
W truciznę lub eliksir - może w chorobę, a może zbawienie. Poznanie było celem - choć jednej odpowiedzi - jak nie na arche, to chociaż gdzie jest lepiej? Kontrasty wszak budują opinię. Kto powiedział, że lubić można tylko jeden z dwóch elementów sobie przeciwnych? Noc albo dzień. Wiosnę albo Zimę. Przecież niektórzy kochają się w całym roku. Żyją raz w dniu a raz w nocy. Chodzą w czarno-białych koszulach w paski. Czasem lubić można więcej.

 

Spadły w kałużę na betonie - nowopowstały wszechświat. Deszcz stał się stwórca wspólnie z wiatrem - na podobieństwo Boga. 
Spadły w krople wody zmarznięte listopadem, bo są ciekawe, tam gdzie tafla dwumilimetrowa izoluje czynniki zmienne. Tworzy mikroklimat i ekosferę.
Chcą zobaczyć i usłyszeć. Poczuć swoim modelem odbioru świat. Ale poobijane nie maja wieczności.
Prędzej wygasną niż przeżyją. Czas tylko utwierdza ich w marności własnej egzystencji a przynajmniej bezsensie celu, którego nie osiągną.

Spojrzenie zanurkowało w czterech centymetrach
deszczówki obok starego żółtego liścia, wodnika Szuwarka i psiego gówna. Obok biletu MPK i niedopałka papierosa. Obok zużytej chusteczki i kamyków wpadłych w kałużę przez trakcję opon samochodu. Kompozycja jak sztuka martwa potrzebowała tylko znicza, by jak rozłożone ciało zamknięte w grobie - miała pamięć i jasność rozkładu - by ekoklimat zyskał zainteresowanie.
Egzystencjalny świat widzi w nim marność - jedyne dane nam szczęście. Ten wulgaryzm - tak głupi - a jakże rozweselajalący.
Jak to dobrze widzieć, a nie czuć smaku - powiedziało. Dodając - że tylko widzieć -tak jest najlepiej.

 

Fala dźwiękowa ruchu ulicznego przenika lód i wpada jak na przechodnia przypadkiem na słuch leżący na dnie bez wiary, by się kiedyś jeszcze gdzieś ruszył. Słuch słyszy - jak Kochanowski klnie, słyszy jak samochód wjechał w inna kałużę i rozbryzgał ten ekosystem na jego nowe spodnie.
Słyszy jak pękła opona samochodu dostawczego i jak Kowalski zamienił się w trupa upadając z dwunastego piętra. Mokra plama rozpłynęła się wokół niego i jeden ściek krwi nawodnił  kałużę czerwonym życiem bez życia. Bez celu istnienia, gdy ciała już prawie nie ma.
Atomy krwi i jej ciepło w karmazynowym kolorze krzyczą bólem fantomowym. Słuch usłyszał, ale nie ma ust. Nic nie powie. Okazuje się - bez mózgu i świadomości, bez ust - odczucia nasze nie będą mieć świadków. Nikt nie potwierdzi, czy to, co czujemy jest prawdziwe czy jest fatamorganą.

 

Ścierwo ze zmysłów, rozjechane uszy i oczy udowadniają niebezpieczneństwo ciekawości.
Mózg dawno je stracił, a konwulsje dały im drugie życie. Dały im niefortunną wolność, z dala od mózgu, od centrum dowodzenia...
Ale samochód rozjechał je i zatrzymał konwulsje, które napędzały im bicie serc. 
Piorun dodatkowo wymazał rejestry ich doświadczenia, całej pamięci, a to tak jakby ich nigdy nie było.
Same nieistnieją, nikt ich nie widział, a nawet same nie będą już więcej pamiętać w swoim nie istnieniu niczego co doświadczyły.

 

Nie traćmy zmysłów! 

 

To tragedia, ale powszechna.


Niektórzy nie tracą ich całkiem, ale mają je w dupie. Sam nie wiem co gorsze. Doświadczanie gówna żywota, czy nieczucie niczego!

 

Czuj, czuj, czuwaj!

 

Autor: Dawid Daniel Rzeszutek (c)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...