Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                     - dla Belli i dla A.

 

   Zaskoczony był, jako rzekło się wcześniej, on sam - ale nie tylko on. Zarówno swoją nieśmiałością, dziwną i u wampirów - zwłaszcza wyższych - niespotykaną. Ale i tym, iż przez fakt pojawienia się w jego duszy - a któż tu może z absolutną pewnością orzec, że wampiry są bezduszne? - przeplatała się ona bądź też splotła w jedno - z jego naturalną śmiałością. 

   - Jakże to?... - szepnęła onieśmielona Angoulême, gdy w pewnym momencie ich rozmowy Regis ujął ostrożnie jej dłoń. - Jakże to? Tyle czasu razem w tamtym wymiarze... tyle wspólnych przeżyc i wtedy nic, zupelnie nic? A teraz ledwie krótkie godziny w innym świecie, niedługi czas i... 

   Wampir, wcale zrażony - czyż dziwi cie to, mój Czytelniku? - wciąż trzymając dłoń dziewczyny w swojej, palcem drugiej przesunął po wewnętrznej stronie jej przedramienia. Powoli. Od nadgarstka w górę. 

   - I... - podjął cichym, niepewnym glosem, sam dziwiąc się sobie - wiem, że wtedy nic. Ale teraz jest teraz. I tu... może to ten wymiar? Bliskość tego miasta, Jerozolimy? Może to ten ogród? Zapach kwiatów i owoców? Cisza i spokój, cała atmosfera tego miejsca? Przesycona uczuciami, cała emocjonalnością i duchowością gospodarzy? Sam nie wiem... Ale...

   - Ale?... glos dziewczyny również stał się cichy i niepewny, zupelnie odmienny od jej głosu. - Cokolwiek to jest... wiesz Regisie, nie poznaję ciebie. Co więcej, nie poznaję siebie... To ja? Wciąż ja? Może mnie zauroczyłeś? Skrycie rzuciłeś czar, abym ci się oddała? - powiodla wzrokiem po przestrzeni ogrodu, skąd, przyciszone wszak odległością, dobiegały ich jednak pewne dźwięki. - A może?... 

   - Może nie bierzesz pod uwagę uczuć - odparł równie delikatnie Regis. - Twoich własnych i nie tylko? - dotyk palca wędrował teraz z powrotem, ku nadgarstkowi. 

   - Twoich uczuć?... - Angoulême na chwilę uniosła spojrzenie i zaraz je opuscila. - Ale przecież ty i Milwa... 

   - To nie tak... - pokręcił głową Regis, czując się niezręcznie. Nigdy przedtem nie zdarzyło mu się czuć głębszych uczuć do ludzkiej niewiasty. - To prawda, wtedy coś zaczęło się tlić i szybko zgasło... w naturalny sposób. Milwa też nie była pewna tego, co czuje... dokładniej, co zaczyna czuć. Poza tym bała się i wstydziła. A ty... 

   - A ja?...  - dziewczyna wolniej niż poprzednio uniosła głowę, a w jej oczach błysnęło coś i zaraz zgasło. - Ja też się boję... I też nie umiem nazwać tego... tego, co czuję. Ja... - spróbowała uwolnić dłoń z uścisku palców Regisa. Nie puścił. 

   - Angoulême... - szepnął, sięgając po jej drugą dłoń. Podążyła oczami za jego ruchem, po czym - nieoczekiwanie dla samej siebie - obróciła się ku niemu trochę bardziej. 

   - Regisie, przestań - wyszeptała. - Puść, proszę... Ja... przecież nie mogę... z wampirem? Z człowiekiem to jeszcze.. ale z wampirem? 

   - Angoulême - powtórzył, na poły miękko i prosząco, na poły nagląco i zdecydowanie.

   Powtórnie chciała uwolnic dłonie, ale trzymał je nadal. I nie wyglądalo, że ma zamiar ustapić. - Proszę, puść... to dla mnie za dużo... proszę cię... 

   Posłuchał. Puścił. Zerwała się gwałtownie i pobiegła w mrok ogrodu, unosząc suknię. Przy najbliższym drzewie, nie oświetlonym przez blask magicznego ogniska, zatrzymała się i oparła o nie plecami, ciężko oddychając. Po dłuższej chwili odwróciła powoli głowę, by zobaczyć czy jeszcze siedzi tam, gdzie go zostawiła. 

   - Nie mogę tak dłużej... - pomyślała, kładąc dłoń na sercu. Było bardzo niespokojne.

   - Nie mogę tak odejść... - uznała. - On i ja... On... Och! 

   Zawróciła biegiem do miejsca, gdzie siedział. 

   - Czekaj na mnie - powiedziała w myślach mając nadzieję, że usłyszy. - Nie wstawaj... proszę! Nie odchodź... 

Cdn.

 

   Voorhout, 26. Grudnia 2023

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...