litery ręcznie pisane
w szafie z drewna wiśniowego struganej
pośród garderoby używanej
z góry na dół o płytę twardą się odbijają
łzy ronią mimo to nie płaczą
chciałyby swój ból wykrzyczeć
nie dane im nie potrafią głosu jak ryby nie mają
obce im marzenia co dopiero myśli tego nie znają
z konieczności gdzieś ślepo podążają
jest coś co nasyci co ten ból ugasi
z chaosu oswobodzi ból przeszły osłodzi