Szedłem w pole przed świtaniem,
rozmyślałem o przyszłości,
co się zaraz "teraz" stanie,
z rozrzuconych losu kości.
Ale ona się rozmyła
w mgły i kurze na bezdrożach,
ciągle się na dystans trzyma
i przybliżyć się nie może.
Szedłem w pole raz o zmroku,
rozważałem naszą przeszłość,
lecz z wolnego myśli toku
nic nowego mi nie wyszło.
Ona tutaj mnie przywiodła
lecz odchodzi w zapomnienie,
więcej nigdy jej nie spotkam,
noc przemija, świt znów blednie.
Jestem w polu też i teraz,
przyszłość tli się jednostajnie,
przeszłość w dali się zaciera,
teraźniejszość się odtajnia.
Może zechcesz tutaj spytać:
Jaki wniosek jest z utworu?
Często bywa w naszym życiu,
co nie zrobisz, jesteś w polu.