Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wańka-wstańka


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, nazywam się Janek,
ale wołają na mnie Wańka-wstańka,
do południa - to nic mnie nie złamie,
kumasz, łapię pręt fi osiem
i gnę
i gnę
i gnę
czy paliwo jest czy nie.


Pręt się gnie, łapanka, inspektor, ja się trzymam prosto.
I świat jest wtedy taki prosty.
Kaszkiet się pruje, kierownik nic,
ale w domu trochę ostrożnie chodzę,
bo mam córkę, żona w drodze,
tylko kierunek nie wiem, jaki,
wtedy już nie jest tak za prosto.
Wtedy miłe wspomnienia mają łapankę.

 

Odkryłem, że córka zakochała się w dziewczynie,
Że są razem, że inaczej,
myślę, ok, minie, nie minie,
w końcu jej serce, moja wańka,
a później jest wojna, otwieram piwo
a później jest masakra w Buczy,
to otwieram już inne rzeczy, mimo,
że nikt nie patrzy na to radośnie,
to robię to teraz częściej, tymczasem
pręty stalowe stają się droższe i
nie można już giąć ich tak bezmyślnie.
Dziewczyna córki jest bardzo ładna.
(to należałoby wykreślić później)
 


Cześć, nazywam się Janek, to już dwa miesiące.
Kolega z Ukrainy mówi mi, że wyjeżdża,
bo tak trzeba, mówię mu, że ma rację.
Kto ze mną będzie giął, nie ważne,
nieistotne;
ręka nie witka, pręty nie stal.

 

Myślę, że nie inaczej bym postąpił,
zawsze się znajdzie młodszy, mówię mu,
uważaj w polu,
że trzeba uważać, że ojciej jak służył, to mówił, że to
zupełnie inaczej na poważnie jest.
 


A on, że syn nie żyje, żona też, że w Charkowie*
podczas bombardowania się obudzili, że wiesz,
nie było mnie tam, żebym umarł z nimi.
Że całe życie służba zdrowia,
taka inna wojaczka.
Państwówka, powołanie, psychiatria dziecięca,
a później, a teraz, a niedawno:
Kijów, Lwów, Rzeszów na piechotę, przejazd,
w Warszawie piąta rano
Dworzec Zachodni, Gruba Kaśka i FSO
i rzędy łóżek polowych, zaduch i hałas,
i że nie wie, czy wyjdzie dobrze,
czy zaśpiewać to karaoke
Joe'ego Dassin "Et Si Tu N'Existais Pas"
tym wyższym głosem, czy tym naturalniejszym,
bo przyszedł czas na jego kolej
i czy mam jeszcze fajka jednego,
tak szybko płynie czas w Grubej Kaśce.


To ja mam,
ale nie wiem.
Bo to dzień dziś,
że ja nie Janek.
Dziś ja nie Janek
tylko Wańska-wstańka.
Wańska-wstańka minus dwa.
 


Moja córka nie może spać w nocy,
łazi po tiktoku, syreny łeb ryją,
więc gnę te pręty coraz mocniej,
wyobrażam sobie wtedy, że naginam szkolnictwo,
fi dwa jeden przecinek trzy siedem,
zabieram do domu, uczę w spokoju
tego, co ważne, co się przyda,
że kupuję konia siedmiolatka, minus trzy, i ona
kłusuje przez las,
w siodle się trzyma,
lecą jej błonia, jak mi te nadgodziny,
nadgodziny n'existent pas, myślę,
a tam w tych błoniach dzieci się nie kryją,
nie kryją w tych błoniach się bezwstydnie,
bo ich nie ma,
bo nie ma wojny,
że wojna jest jak płatność za nadgodziny.

 

Więc, fi dwanaście za dużo, jak szyjka małpki
Małpek litr dwanaście
za dużo
więc za dużo,
dużo za dużo
za dużo na głowę litr, za ciężko, za dużo
no i pewnie przyjdzie wiosna
ale w mojej garsonierze okropny zaduch,
płacę czynsz, płoną zdjęcia, pakuję walizki,
węgiel czołga się po dywanie,
zcieram wzrost dzieci z listwy
i Wańka-wstańka minus trzy.

 

Nazywam się Jan.
Wołają na mnie "Rosomak",
mam czas przebiegu minus trzy,
głowa nie wylezie na błoniach, żebym nie dostrzegł.
Na czarnych bagnach szczerzę kły.
Mam czterdzieści sześć lat minus pięć lat,
walki o córkę
minus dwadzieścia lat związku
minus dwadzieścia lat bycia wańskim młodzieńcem.
 


Nazywam się Wania.
Nie ma nic w środku,
nie ma nic w środku,
wstać jak nie ma.
Co wstać znaczy
jak nie ma Janka?
Jestem Janek, pamiętam to.

 

Edytowane przez chlopiec
zmiany, dostrojenie. (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno

      Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno

      Potencjał swój pełny odkryłem 

      Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem 

      Konsekwencje może i będą duże, 

      Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze?

      W domku opuszczonym się zaszyję 

      I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję.

       

                                *********

       

      Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim

      Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki

      Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili

      Często mnie do czerwoności bili

      Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść 

      Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć.

       

      Rówieśnicy wcale lepsi nie byli,

      Do różnych czynów się odważyli,

      Nigdzie bezpiecznie się nie czułem,

      Dla nauczycieli byłem chyba duchem,

      Prośby i skargi moje zostały zignorowane,

      Mieli na mnie totalnie wyjebane,

      I co, czy jakoś na to zareagowałem?

      Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem.

       

      Lata mijały, a ja wciąż taki sam

      Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam 

      W świat dorosłych wdrążyć się chciałem 

      Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem 

      Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć 

      Myśli złych natłok na bok zepchnąć.

       

      W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili,

      Jedynie sprzątania i mycia nauczyli

      Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem 

      Chyba to nie dla mnie - pomyślałem 

      Szkoda jednak tak szybko było się poddać, 

      W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać.

       

      Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd 

      Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd

      Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni

      Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli

      Bez wahania szefa mojego zastrzelili,

      Resztę pracowników śmiertelnie pobili

      Ja ukryłem się w jednej z szafek

      Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk.

       

      Moje najgorsze obawy się spełniły 

      Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły 

      Drzwiczki raptownie otworzyli

      Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli

      Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem 

      Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem...

       

      Ocknąłem się po dłuższym czasie,

      Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie 

      Otumaniony przez chwilę byłem 

      Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem.

      Głowa mnie bolała jak cholera 

      Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda

      W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, 

      Ale los najwyraźniej inne plany miał. 

       

      Udało mi się w końcu wstać 

      Trochę ciężko mi było równowagę złapać 

      Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie 

      Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie 

      Po chwili ruszyłem przed siebie

      Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie

      Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali

      Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali...

       

      Nie miałem pojęcia jak zareagować 

      Tak szczerze, to chciało mi śmiać,

      Widok tych wszystkich trupów 

      Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, 

      Przecież ten jeden gość pod wpływem 

      Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem 

      A teraz leżał na ziemi martwy

      I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. 

       

      Od tego momentu inaczej się czuję, 

      Morderstwami się strasznie lubuję, 

      Nikomu tego nie mówiłem,

      W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem,  

      Dziwną przyjemność mi to sprawiło

      I to uczucie w pamięci utkwiło,

      Zabrzmi to wręcz niepokojąco 

      Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. 

       

      Rodzice całe życie mnie bili,

      Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili,

      W własnym domu bezpiecznie się nie czułem 

      Z lękami się codziennie budziłem 

      Siniaki miałem praktycznie na całym ciele,

      Tego całego gówna było jeszcze wiele, 

      Ale powiedziałem temu dość,

      Niech sprawiedliwości stanie się zadość!

       

      Obudziło się we mnie dzikie zwierzę,

      A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, 

      Matka i ojciec 

       

       

       

       

       

      Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...