Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 208


Corleone 11

Rekomendowane odpowiedzi

   W pierwszym odruchu Piłat chciał zareagowac typowo, czyli po męsku i po rzymsku. Jednak głos rozsądku, który prawie natychmiast po głosie emocji odezwał się w jego wnętrzu, powstrzymał wykonanie pomysłu rzeczonej reakcji. Będąc, jak słusznie przypuszczasz, mój Czytelniku - bardziej zdecydowanym.

   - Taaak* - w charakterystyczny dla siebie sposób Anioł Nad Aniołami potaknął z zadowoleniem, uśmiechnąwszy się ledwie zauważalnie. - Kolejny krok do przodu. Bardzo słusznie czynisz wykorzystując wiedzę, że czasem lepiej najpierw pomyśleć, potem dopiero działać. Zupełnie jak w polityce. Tam, w każdym razie, tak powinno być: każde posuniecie wykonane z namysłem stosownym do sytuacji. Czyli krótszym, gdy trzeba reagować szybko, i dłuższym, gdy czas na to pozwala. 

   - Co zresztą zrobiłbyś? - słuchający uważnie namiestnik - znów jak to polityk i zastanawiający się przy tym, nie tyle nie dopatrzył się, ile wlaśnie - raczej nie dosłuchał - w jego światłogłosie nawet jednej nuty ironii czy lekceważenia. - Uderzyłbyś mnie? Sięgnął po sztylet? Kazał przywołać pretorianów? Czy wziąłbyś od Olega miecz świetlny i zaatakowałbyś mnie? Przecież to wszystko na nic. Ludzką ręką na uosobioną cząstkę światła? Żelazem? Albo samym światłem?  Powtórzę raz jeszcze, co niedawno powiedziałem Olegowi: to na nic.

   - A może - Pierwszy Archanioł nadal w awyczuwalny sposób prześwietlał umysł prokuratora - poprosiłbyś Jezusa o pomoc? To akurat byłby dobry pomysł,  bo On jeden - nie tylko tu i teraz, ale w całym  Wszechświecie w ogóle - jest w stanie mnie unicestwić. Tym samym, jest On jedynym który musiałby, i to odpowiednio szybko, zareagować na brak mnie.

   - Chachacha! - Lucyfer roześmiał się świetlnie, bo jakżeby miał inaczej? - w reakcji na myśl, którą dokładnie w tej chwili zobaczył w umyśle Poncjusza Piłata. - Zapragnąłeś, aby to zrobił? A czy pomyślałeś o następstwach? O konsekwencjach? O tym, co wtedy nastąpiłoby? Wiem, to pytanie retoryczne: pomyślałeś. Ale wiem też, iż ta myśl była zbyt krótka: jak odbicie światła na klindze miecza, zgodnie z twoim ulubionym powiedzeniem. Chachacha! - tu Bezcienny znów się roześmiał. - Zresztą jaka mogła być inna? Następstwa mojego nieistnienia przekraczają - nawet nie wiesz, jak bardzo - granice tego, co jesteś w stanie sobie wyobrazić. 

   W tym momencie Piłat znów chciał zareagować żachnięciem się. I ponownie powstrzymał odruch.

   - Bardzo dobrze - Stworzony Ze Światła uśmiechnął się ponownie. - Kolejny krok naprzód. To bowiem, mój drogi Poncjuszu, było  stwierdzenie prawdy, nie zaś drwina w jakimkolwiek stopniu. Po prostu ludzka wyobraźnia jest ze swojej natury ograniczona. Dostosowana do całości - możesz też rzec reszty - ludzkiej natury. Człowiek więc, aby wyobrazić sobie albo wyobrażać sobie cokolwiek, musi to coś najpierw zobaczyć. Usłyszeć. Dotknąć. Czyli tego czegoś doświadczyć zmysłami. Wtedy dopiero owo doświadczenie - że tak to ujmę - może przejść w nim dalej. Zostać zapamiętane. Stać się cząstką umysłu, krążyć po neuronach lub też pomiędzy neuronami. Wtedy dopiero staje się ono częścią duszy: poprzez uprzednie cielesne doświadczenie. Co jednak nie oznacza, że człowiek nie może zacząć przekraczać swojej natury. Wychodząc tym, co w nim duchowe, czyli po prostu duszą, ku reszcie duchowego świata. Ku bytom amaterialnym, takim jak ja i podobnym. I ku Absolutowi, rzecz oczywista - tu wskazał na Jezusa, po czym dodał, celowo na samym końcu wypowiedzi. - Co to są neurony, oczywiście wiesz.

   - Oczywiście wiem - Poncjusz Piłat powtórzył za Światłomówcą, po czym, wciąż podążając za swoimi myślami, a tym samym częściowo za płynącym z chęci zemsty na Lucyferze pragnieniem, dorzekł:

   - A jednak chciałbym zobaczyć cię martwym. 

   - Nawet jeśli przestanę istnieć - Strażnik Piekieł, wbrew spodziewaniom** Piłata, nawet przez chwilę nie wyglądał na kogoś, kto ma zamiar żachnąć się, albo chociażby skrzywić - nie istnieje możliwość, że zobaczysz mnie martwym. Takim bowiem może być tylko ens materialis, istota materialna, złożona z duszy i pewnej formy ciała. Ja zaś, jako istota duchowa, mogę, owszem, przestać istnieć. Ale umrzeć albo być martwym - już nie. Ponadto przypominam ci o następstwach tego zdarzenia. Następstwach, których wierz mi lub nie, nie chcesz doświadczyć.

   Mina namiestnik wskazywała, że raczej nie wierzy słowom swojego archanielskiego gościa. Mimo że poprzednio tego właśnie dnia przeżył zarówno własną śmierć, jak i wskrzeszenie. Z których drugie w oczywisty sposób jest spośród duchowych przeżyć - z których przecież każde jest szczególne - jednym z najbardziej szczególnych. Rzecz jasna, w sferze dotyczących osoby bezpośrednio zainteresowanej: tak w przestrzeni materialnej, jak i duchowej. Bowiem istnieją przeżycia o wiele, wiele bardziej szczególne. By wymienić, na przykład, wpływanie na umysły innych osób mocą własnej duszy, aby czyniły one to, co chcesz. Lub podróżowanie we własnym ciele poprzez czas. Albo uzdrawianie i wskrzeszania umarłych. 

   - Dobrze - ŚwietIisty uśmiechnął się promiennie. - Skoro tylko w ten sposób Wszechświat może cię zawrócić ze ścieżki Mroku, na którą zabrnąłeś i po której uparcie brniesz - niech będzie. Chociaż trafem rozmawiasz właśnie ze mną: istotą, by tak rzec, przeciwstawną Mrokowi. - Po czym zawołał:

   - Jezusie, mógłbyś pozwolić tu do nas? Nasz gospodarz chce koniecznie o czymś się przekonać i zarazem doświadczyć czegoś szczególnego. Odradzałem mu to, ale zabrnął na scieżkę Mroku - Lucyfer poruszył znacząco skrzydłami.

   - Dobrze - odrzekł Jezus, podszedłszy. - Przecież wiesz, mój Przejasny, że dokładnie wiem, o czym rozmawiacie. Uparty jesteś - wypomniał Piłatowi. - Mój Najwierniejszy Z Wiernych ostrzegał cię, uczciwie i lojalnie. Nie posłuchałeś, twój wybór. Niech zatem się stanie.

   A zwracając się  do Najwierniejszego Z Aniołów, zapytał: 

   - Nie pytam, czy mi wybaczysz, bo na czyje zrozumienie i wybaczenie mam liczyć, jeśli nie na twoje. Ale mówię "przepraszam", wiedząc jednocześnie, że nie czynię ci krzywdy, bo przecież za kilka chwil znów powrócisz do tej postaci.

   - Jezusie, a czy jest o czym mówić? - zapytał retorycznie, jako że w gruncie rzeczy nie było. - Przecież światło istnieje od zawsze i jest wszędzie. Nic wiadomo mi o tym, aby miało przestać istnieć. Zatem w w gruncie rzeczy, wcale się nie żegnamy. 

   - Zatem, Niosący Moje Światło - Jezus przytulił go, objąwszy - do zobaczenia za chwilę. 

   - Do zobaczenia za chwilę - powtórzył Lucyfer, odwzajemniwszy i objęcia, i uściski.

   Po czym, odstąpiwszy dwa kroki, zaczął powoli znikać. Ni to gasnąc, ni to rozpływając się w powietrzu...

 

   * To wydłużone potaknięcie stanowi nawiązanie do podobnej trochę sceny w "Mistrzu i Małgorzacie" Michaiła Bułhakowa.

   ** "Spodziewania" są, moim zdaniem, równie właściwym słowem jak "oczekiwania". 

Cdn.

 

   Voorhout, 21. Października 2023.

    

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Corleone 11 zmienił(a) tytuł na Inne spojrzenie, część 208

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Corleone 11Niesłychane, dla tych co studiują Pismo Święte (Biblię) to chyba brzmi jak świętokradztwo, no nie wiem Michale co o tym myśleć?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Powiem tak, o wskrzeszeniu umarłych i uzdrawianiu słyszałem, tego pierwszego nigdy nie byłem świadkiem, to drugie wierzę, że jest możliwe.
Podróżowanie we własnym ciele poprzez czas, myślę, że to raczej forma science fiction, ale również możliwe.
Jednakże, wpływanie na umysły innych osób mocą własnej duszy, aby czyniły one to, co chcesz, to już przekracza granice prywatności, lecz również jest możliwe. 
Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Cóż, Wiesławie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

. To "Inne spojrzenie", wkroczyliśmy do Sfery Przekraczania Granic. Skoro Lucyfer nadal jest Niosącym Światło, najbliższym współpracownikiem Jezusa/Absolutu i Strażnikiem Wymiaru Upadłych, pilnującym, aby nikt spośród nich stamtąd się wydostał, aby szkodzić innym światom przez rozsiewanie własnego mroku - to czy scena ta faktycznie jest świętokradcza??

   Na kwestię wskrzeszania i uzdrawiania odpowiem, że te drugie obecnie zdarzają się, tych pierwszych zaś być może będzie nam dane doświadczyć, skoro żyjemy w czasach ostatecznych. 

   Jezus, Jego Najbliżsi i Przyjaciele w taki właśnie sposób po wspomnianych przez Ciebie wymiarach podróżują: bez używania skomplikowanych technicznie urządzeń. I tu pytanie z zakresu tak logiki, jak Absolutologii zarazem: czy Dlań cokolwiek jest amożliwe? 

   Odnośnie do naruszania prywatności odrzeknę, że sam wiesz, iż bywają sytuacje, kiedy jej naruszenie bywa wręcz uzasadnione. Ba, konieczne. 

   Pozdrawiam Cię serdecznie , dziękując Ci równocześnie za wizytę, czytanie i komentarz, otwierający drogę do ciekawej rozmowy.  

    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Corleone 11Michale, napisałem, że brzmi jak świętokradztwo,  a nie, że jest świętokradztwem, ale pomińmy to słowo powiedzmy inaczej: zadziwiająca scena raczej, a biorąc pod uwagę, że jest to "Inne Spojrzenie", więc można przyjąć to za coś naturalnego. Miłość Odwieczna (Jezus) kocha nawet Lucyfera, jakżeby inaczej, tym bardziej, że ten upadły Anioł (z wersji Biblijnej) pilnuje, aby mrok się nie rozsiewał na inne światy. Cudownie! 
"Skoro Lucyfer nadal jest Niosącym Światło" - ten tytuł obecnie bardziej pasuje do Jezusa, a nie do Księcia Ciemności. Lucyfer utracił to miano po swoim upadku. Jakby nie było postaram się czytać z innym spojrzeniem, zapominając na chwilę o przekazie biblijnym. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie neguję możliwości podróży w czasie, ale taka rzecz to raczej boski przywilej, jakkolwiek myślimy o znaczeniu słów boski, bogowie i jest rzeczą oczywistą, że dla tak zaawansowanych duchowo-technologicznie istot wszystko co dla ludzkości jest niemożliwe dla nich to bułka z masłem. 
Tak, z prywatnością to różnie bywa, ot w takim dziwnym świecie przyszło nam żyć.  (2 Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach. - ew.Łukasza 12-2-3. )
Pozdrawiam Cię serdecznie.

 

 

************************

Edytowane przez Wiesław J.K. (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wiesław J.K.

   Dziękuję za doprecyzowanie: istotnie tak napisałeś

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

   Miałem zamiar - lub na celu - zadziwić i zastanowić Czytelnika. Po to, aby przyjął tę scenę "za coś naturalnego" - zgodnie z Twoimi słowami. Zresztą nie tylko tę scenę - ale wszystkie. 

   Poczyniłeś bardzo słuszną uwagę, że "Milość Odwieczna (Jezus) kocha nawet Lucyfera". Tak jest w istocie, także we wspomnianej przez Ciebie "wersji Biblijnej". Stąd, skoro jest to prawda, to znalazła się i w "Innym spojrzeniu". 

   W kwestii czasopodróży również zgodzę się z Tobą. Mając zaawansowane albo umiejętności duchowe albo technologię można sobie podróżować w przeszłość lub w przyszłość - jak filmowa Lucy. Zbieżna imieniem z Lucyferem, prawda? 

   Zacytowane przez Ciebie słowa Jezusa dotyczą właśnie tego. Mając odpowiednio wysokie umiejętności, jesteś w stanie zaglądać komuś do umysłu, tym samym czytać jego myśli. Chociażby po to, aby wiedzieć, czy Cię nie oszukuje, do czego masz jak najbardziej prawo. Oczywiście jest to też kwestia etyczna. Dlatego, jak już kiedyś napisałem w tej powieści, wysokie duchowe umiejętności są dla tych, którzy potrafią ich etycznie i kulturalnie używać. Pomijamy tu sytuacje zbliżone do ekstremalnych. 

   Serdeczne pozdrowienia .

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @beta_b Naprawdę bardzo ładny i pozytywny tekst. Podoba mi się, a im dalej, tym fajniejszy. 
    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...