Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                      - dla Siostry 

 

   Oleg, wciąż patrząc na to, co zobaczył, że Jezus uczynił i wewnętrznie wciąż słysząc to, co przed chwilą powiedział, żachnął siè Nań. Świadomie i celowo, rzecz jasna. Albowiem ciąg ostatnich wydarzeń wydał mu się nagle bez sensu. Z wyłączeniem, oczywiście, własnego wskrzeszenia - bo któż nie pragnąłby doświadczyć czegoś takiego? 

   - Jezusie - słuchając chwilowej emocji odsunął na bok opanowanie i towarzyską ogładę. - Najpierw kazałeś mi zabić człowieka winnego mojej ostatniej śmierci, a teraz go wskrzesiłeś na moich oczach? Czy to aby na pewno - ogłada zaczęła powracać razem ze spokojem - konsekwentne? I logiczne? 

   - Olegu - WszystkoMogący najpierw roześmiał się, po czym kontynuował zasłyszanym uprzednio tonem - podejrzewasz mnie i posądzasz o niekonsekwencję i o brak logiki w działaniu, a tym samym w myśleniu? Chociaż w moim przypadku oznacza to jedno i to samo? Dlaczego to robisz, wiedząc przecież doskonale, że nie jestem w stanie być nielogiczny i niekonsekwentny, a więc nie mogę też postępować w taki sposób? Pominę już to, że wcale często logika spraw duchowych różni się, i to zdecydowanie, od materialnego ładu. 

   Soomąż nic odpowiedział, mimo iż zaistniała sytuacja wciąż wydawała mu się chaotyczną. 

   - Kazałem ci go zabić - podjął, wskazawszy Piłata, który doszedłszy do siebie nadspodziewanie szybko, patrzył i słuchał uważnie - ponieważ należala mu się ta ta śmierć. Z twojej ręki z oczywistego powodu. Oraz dlatego, aby doświadczył tego samego, co ty wcześniej. On pozwolił na twoją śmierć, nie przejawszy się nią zbytnio. Toteż - zbiegiem okoliczności,  jak zawsze - energia pozwolenia i obojętności wróciła doń za moją i za twoją sprawą. Po prostu odwróciłem sytuację. 

   - I tu - WszechMogący podjął po krótkiej chwili - warto spojrzeć trochę głębiej. Podobnie jak dla ciebie, uczucia i myślowa oraz duchowa refleksja, płynąca z przeżycia śmierci* i wskrzeszenia, a także z zabicia kogoś, kto ci - dosłownie - śmiertelnie zawinił, uczyniły cię lepszym, a w przyszłości uczynią takim jeszcze bardziej. Tak też stanie się i dla niego. To konieczne, aby wszystko w twoim i w jego późniejszym życiu potoczylo się tak, jak należy. To konieczne, aby zarówno pomiędzy tobą i Soą wszystko układało się właściwie, jak i pomiędzy naszym gospodarzem i domina eius, jego panią. Słuchaj, słuchaj - zwrócił się lżejszym tonem do wspomnianego celem pewnego rozluźnienia atmosfery. - Tu facis bene, audiens - czynisz dobrze, słuchając. To zaś będzie miało wpływ na ludzi, którzy was otaczają. Tym samym na ich myśli, słowa i decyzje, co w oczywisty sposób przyniesie konsekwencje takie, jakie przynieść powinno.

   - Nadto - tu WszystkoWiedzący znów popatrzył na Olega - mam na uwadze wasze przyszłe wcielenia. Tam też i wtedy też musi wydarzyć się wszystko tak, jak zaplanowałem. Aby również przyszłość biegła właściwymi - przewidzianymi i zaplanowanymi przeze Mnie - drogami. 

   - Ale - w tym momencie Jezus uśmiechnął  się uspokajająco do swego towarzysza i jednocześnie znacząco do Poncjusza Piłata - chyba już tempus, czas, aby twoi służący podali nam to, co przygotowali. Wszyscy trzej - tu znów uśmiechnął się  swobodnie - jesteśmy głodni, a przy jedzeniu i dobrym winie lepiej się rozmawia.

   - I lepiej myśli - dopowiedział Piłat.

 

* To nawiązanie do - jak się okazuje, wcale nieodległej treściowo - piosenki "Noc komety" (Budka Suflera, 1983). Czytelnikowi, który jej nie zna, zalecam odsłuchać. Bezzwłocznie. "(...) Nie dowiesz się z gazety-kto przeżyje swoją śmierć (...)". 

Cdn. 

 

   Voorhout, 30. Września/ 1. Października 2023

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Corleone 11Oglądałem ostatnio ciekawe filmiki na temat obiektów, które w przeszłości spadły na ziemię z kosmosu, a także bardzo możliwej w niedalekiej przyszłości kolejnej takowej wizycie, która może być fatalna dla ludzkości.
Życie po życiu, życie po śmierci - wiele książek napisano dotyczących tych tematów. Odnośnie powyższego zdania, którym zakończyłeś obecny odcinek "Inne spojrzenie," myślę, że taka gazeta być może cieszyłaby się powodzeniem, gdyby tam można było dowiedzec się tak istotnej informacji. Pozdrawiam serdecznie Michale.

Opublikowano

@Wiesław J.K.

   Pewnie jest wiele takich filmików - ciekawych, jak zaznaczyłeś. I oby w przypadku wspomnianej przez Ciebie wizyty skończyło się na teoretycznej możliwosci. 

   Pewnie, że cieszyłaby się ogromnym zainteresowaniem. Po czym część odbiorców - o ile nie większość, i to zdecydowana - natychmiast i bardzo intensywnie zaczęłaby szukać sposobu, jak swoje życie przedłużyć. 

   Dzięki wielkie za odwiedziny i czytanie. Pozdrawiam Cię serdecznie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, ciesząc się z Twojego uznania i zapraszając na kolejne rozdziały . 

Opublikowano (edytowane)

@Somalija

   Ale ta powieść jest publikowana w celu poszerzania Twojego rozumowania. Autor cieszy się ogromnie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, pokazując Twoim sercu i umysłowi nowe ścieżki i prowadząc Cię nimi . 

   Dzieki Ci wielce ^(*_*)^ . Serdeczności, śpij spokojnie . 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski. Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę. Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika,  na piętro wyżej wprowadziło się  małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcał tę  opowieść. Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w  makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie  szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali. Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza  wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł  mistrzów pędzla.  Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z  remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego  buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i  pod pewnym kątem.  Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych,  klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków. W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota,  złote monety, kolie,  bransolety i pierścionki wysadzane  kamieniami szlachetnymi. Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 30 kg precjozów.  Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia "dobrego smaku" położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego  statku morskiego nigdy w życiu nie widział. Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K  list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert. Irena K. pomyślała tak, skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły. Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem. Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej  jej tajemnicy męża, sama  pobiegła do prywatnego detektywa. Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża. To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu . Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena,  córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA  wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo,  używany młotek murarski.  Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W.  działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć,  czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej. Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża. Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju własnego domu. Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca. Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek. Na marginesie sprawy o zabójstwo kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K. Nic policji jednak do tego. Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście. Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych. Wnioski z tej opowieści płyną takie, że nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim  młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.            
    • @Bożena De-Tre Obraz był prawdziwy. Pewnego razu ze znajomymi znalazłam się w niewielkiej wiosce w pobliżu Laskowic, nazywała się Gródek. Dwa sklepy, kościół, nic więcej. Nawet żeby zadzwonić, trzeba było poszukać wzniesienia, bo nie było zasięgu. Cóż robić? Za studnią na podwórku, niewielka furtka i wejście do ogródka. Wydał mi się zapomniany i dziki. Zrobiłam sobie kawę, zabrałam krzesło z domu i usiadłam żeby coś napisać. Mam oczywiście zdjęcia z tego miejsca, ale nie oddają tego o czym napisałam. A teraz jestem w Gdyni, nad Gdynią gęsta mgła, niewiele widać, ale wciąż mogę wracać do tamtego dnia i miejsca i też jest fajnie. Dzięki Bożenko za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie :)  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • Alicjo właśnie szukam w ogrodzie Twoich ''obrazów'' poetyckich.....i...,dzisiaj chyba nie zobaczę. Samoloty zakłócają ciszę...zaparzę miętę może przywoła smaki.............pozdrowienia....chociaż czekaj ''koper ''się wyłania...
    • @Naram-sin  dziękuję uprzejmie :)
    • @Domysły Monika jutro na pewno nowy dzień lecz on dopiero jutro a dziś nie traktuj jak zły sen nie chowaj pod poduszką   niech od pobudki praca wre dla innych i nad sobą zaczniesz stopniowo zmieniać się i spokój będzie z tobą :))  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...