Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

smukła dama
każdej nocy stoi samotnie
pod jego oknem

złączona natężoną więzią
z koleżankami po niechlubnym fachu
wykonuje energetyczne polecenia

zazdrosna czekam na świt
-niech już przestanie
bezwstydnie zaglądać mu do łóżka

Opublikowano

tekst jest niezły. przeszkadza mi tytuł, po co od razu wyjaśniać o co, kogo, chodzi?

mogę swoją wersję?


smukła dama
każdej nocy stoi samotnie
pod jego oknem

złączona natężoną więzią
szybkich elektronów
z koleżankami po fachu
wykonuje energetyczne
polecenia

zazdrosna czekam na świt
-niech juz przestanie
bezwstydnie zaglądać mu do łożka

ja bym to widziala raczej tak:)

pozdr.Agnes

Opublikowano

Dzięki Agnes.
Czy możesz swoją wersję? Oczywiście! Bardzo mile ona u mnie widziana :)
A co do wiersza, napewno coś zmienię, ale muszę się jeszcze zastanowić jak to zrobić, by nie stał mi sie obcy.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zmiany wprowadziłam, co nie znaczy, że jeszcze nie popracuję nad tym tworkiem.
Alter Net, wskaż mi, proszę, ten rym z pierwszej zwrotki, bo (wstyd sie przyznać!) nie wyłapuję.

"A może na końcu:
bezwstydnie zaglądać nam do łożka???" - nie, niestety nie nam...

Jeżeli chodzi o tytuł, Agnes, to ciągle się zastanawiam, ale chyba jednak ta "Ulicznica" zostanie. Jestem zazdrosna i nie mogę się zdobyć na łagodniejszą formę ;)

Opublikowano

hmm...tylko że wg mnie ten tytuł kieruje czytalnika na nią, na ulicznicę, nie podkreśla zazdrości...może bardziej pojsc w tym kierunku...

rozumiem że wiersz jest osobisty...
jeśli chodzi o końcówkę, to zarówno mi, jak i pewnie Izie też, chodzilo o to że ciężko się czyta w takiej formie, dlatego proponowałyśmy 'nam' (dobra dobra mówię za siebie zeby nie było:)))
ja czesto wplatam do wierszy duzo osobistych przezyć, jednak większość jest tylko literacką fikcją, na potrzeby poezji:)

pozdr. Agnes

PS. oczywiście że to Twoj wiersz, dlatego wszystkie zmany muszą być zgodne z tym co Ty chcesz przekazać:)

Opublikowano

Masz rację, Alter, że czyta się lepiej "nam", ale problem jest właśnie w tym, że to JEGO łóżko = mnie tam nie ma. Stąd ta zazdrość. Gdybym tam była, to niech sobie zagląda, kto chce ;)

Pozdrowionka

Opublikowano

Wg mnie trochę za dosłowne ale wiersz ma swój klimacik - nie wiem czemu w czasie pierwszej jego lektury miałem przed oczami Wiktoriański Londyn...??? Może wziąłem treść zbyt dosłownie... i może dlatego, że ostatnio dużo czytałem o Kubie Rozpruwaczu ;-)
POZDRAWIAM!

Opublikowano

Michale,to ciekawe,bo ja tez mialam taki obrazek przed oczami,choc "Kuby" nie czytalam,ale klimat tamtego Londynu bardzo mi odpowiada,pozdrawiam Ciebie i autorke,nie ma to jak pobudzic czytelnika do wytworzenia swoistego obrazu.

Opublikowano

Drogi Michale i droga M..., pisząc, nie miałam na myśli Londynu, ale cieszy mnie niezmiernie, że udało mi się (choć nieświadomie;) stworzyć obraz, który ujrzeliście.

Aniu, no cóż, z tą "iskrą" mam problem nie od dziś. Postaram się coś wskrzesić w następnym wierszu.

Pozdrawiam wszystkich :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...