Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@Somalija @Somalija

   Jak słusznie zauważył Mistrz Andrzej Sapkowski w "Wieży błaznów", pierwszym tomie Reynevano-trylogii, "(...) babskie uniwersytety już istnieją. Utajone po klasztorach (...)". Miał na myśli wiek piętnasty, w którym toczy się akcja powieści - ale i wcześniejsze stulecia. Zresztą zapewne w tych oficjalnych też czasami robiono wyjątki. Możliwe, że świat arabski byl od chrześcijańskiego w sferze edukacji kobiet bardziej postępowy. 

   Cechy charakteru nie mają płci, tu na pewno zgodzisz się ze mną. 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Somalija

   Ale Ty masz wyższe wykształcenie, możesz przynosić "do domu pieniądze" i robisz to. Odnośnie zaś do związków Twoich koleżanek z pracy: tak sobie wybrały lub tak się zgodziły. Zatem żyją tak, jak chciały i tak, jak wciąż chcą. Albo, innymi słowy: żyją tak, jak zgadzają się. Dzień po dniu. Prawda? 

Opublikowano

uogólnienia stereotypy

gdzieś w tle rozmowy się przewijają

otwieram dzioba stoję jak wryty

czyżby króliczka tu ganiają

 

i choć go gonią to nie dogonią

każdy kowalem własnego losu

związki dla dwojga przecież ostoją

więc dogadują się w różny sposób

 

zazwyczaj jedno przynosi kasę

a drugie zadba o dom i dzieci

lub ogłupione chce żyć inaczej

a dobry związek w mig się rozleci

 

na koniec moja krótka uwaga

że wykształcenie tu nic nie wnosi

dobry fachowiec wszędzie zarabia

od słów partaczy siwieją włosy

:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Aaa, z Michasiem rozmawiam o wszystkim... W rodzinie mam bardzo mało wykształconych kobiet i jeszcze mniej mężczyzn i przykład z pracy wydawał mi się bardziej wyraźny... ale to tylko skrawki rzeczywistości takie moje obserwacje. Relacje d/m są coraz trudniejsze, nie wiem jak Ty, ale ja coraz częściej słyszę ,,podzielili się dziećmi" ... z tego wszystkiego, te rozpady rodzin są najsmutniejsze... 

Opublikowano

Jakby tak wziąć na przestrzeni wieków które lata 60 te.

Skłodowska studiowała na sorbonie 

Żona Einsteina też studiowała.

Wcześniej też zdarzały się kobiety studenki fakt było ich zdecydowanie mniej. 

 

To tak sprawa pierwsza co do drugiej czyli mężczyzn. Sprawa jest trudna do wyjaśnienia ponieważ na przestrzeni wieków rodzicelstwo diametralnie się zmieniło. Inne są oczekiwania społeczne dzisiaj niż były 100 lat wcześniej odnośnie kobiet jak i mężczyzn. 

 

Ale faktycznie myśl skłania do zadumy  ;) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O Einsteinie nikt by nie słyszał, gdyby nie matematyczna pasja jego żony... okradł ją intelektualnie...

A mężczyzn często widzę na placach zabaw... podrzucam wtedy takiemu ojcu swoje dziecko, pod pretekstem że bardzo ładnie się bawi z innymi dziećmi i sama na moment mogę zamknąć oczy w słońcu czy zanotować jakieś myśli. A oni świetnie się bawią, mężczyzna super się spełnia jako opiekun... 

Skłodowska, owszem studiowała na Sorbonie i teraz we Francji jest Francuzką... szykanowano ją, nazywano Żydówką. Wyszła za mąż z miłości do nauki...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...