Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Ostatnie opowiadanie (roboczy tytuł) cz. 2


Rekomendowane odpowiedzi

             W dniu wolnym od zajęć, a oboje mieli ten komfort żeby to należycie zorganizować i nie wyznaczać sobie na ten dzień zbyt wielu zajęć zawodowych (jak mawiają byli na swoim) i mieli ten komfort nie wypalenia pracą, nie przemęczenia i braku nadzwyczaj często tutaj spotykanych szeregu najróżniejszych wątpliwości około zawodowych poszli do kina. Coś z przypadku sprawiło, że oboje mieli do niego relatywnie blisko, podobnie jak do knajpy, do której od czasu do czasu chodzili spacerkiem. Wybrali się na jakąś romantyczną komedię o wczesnej porze (ach ten wolny czas), co sprawiło że w kinie było stosunkowo mało osób. Usiedli gdzieś na środku, w którymś ze środkowych rzędów, co również było zastanawiające i mogło sugerować pewne sprawy i z zainteresowaniem, zaciekawieniem i wesołością skierowali spojrzenia i zmysły na romantyczną historię słodko odmalowaną na ekranie przed nimi. Czy wówczas w mało zaludnionym kinie, przy zgaszonym świetle, w okolicznościach - całkiem romantycznych i sprzyjających - doszło między nimi do jakiegoś bliższego damsko – męskiego zbliżenia, czy choćby chwili w pełni zrozumiałych uniesień fizycznych? Cóż, narrator tej opowieści tego nie wie, bo siedział rozparty ponad miarę na tylnych siedzeniach w ostatnim rzędzie zaciemnionej sali kinowej i nie miał możliwości dojrzeć wszystkiego do czego między nimi w tamtej komfortowej chwili doszło. Narrator, w przeciwieństwie do tych dwojga, nie był w nadzwyczajnym humorze, bo siedział sam i znał się na filmach, a co za tym idzie niestety wiedział i rozumiał, że ta akurat komedia do najlepszych nie należy. A oni tak ślicznie na niej się bawili i chyba działo się tak dlatego, że kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że ten film był oględnie mówiąc wcale nie najwyższych lotów. Gdy wchodzili do kina nie trzymali się jeszcze za ręce i gdy z niego wychodzili również tak się nie stało. Jednakowoż po obojgu było widać, że ta ciut zbyt naiwna jak na mój gust historia filmowa oboje zainteresowała i w pewien sposób uwiodła, przenosząc ich oboje gdzieś daleko do odległej krainy nieosiągalnych marzeń. I o to chodzi. Ten dzień, podobnie jak poprzednie, niewątpliwie zaliczyli do udanych. I naprawdę nie jest tutaj ważne kto zapłacił za bilety do kina, ale – jak znam życie – najprawdopodobniej on i ok, bo przecież miał tak zwany portfel. Nie było żadnego komunikacyjnego problemu w tym, żeby on mógł ją potem odprowadzić pod dom, a co za tym idzie tak uczynił. Proste?

           Podobnie rzecz się miała z pewną książką zaistniałą między nimi, której tytułu niestety nie pamiętam. Zdaje się ona najpierw ją przeczytała i następnie tę książkę mu poleciła i pożyczyła. Gdzieś po czasie on – jak ją już przeczytał, co notabene zabrało mu jakiś niespełna miesiąc, oddał jej książkę i wymienili się pozytywnymi komentarzami na temat tej opowieści. Chyba było czymś wygodnym dla tych obojga młodych, atrakcyjnych ludzi w sile wieku, że mieli podobne, zresztą niezbyt wyrobione, gusta czytelnicze. A wiem to tylko dlatego, że powiedzmy, iż z dziennikarskiego obowiązku zajrzałem do tej książki. I krótko mówiąc i nie wchodząc w szczegóły rozbolały mnie od niej zęby i nie miałem siły żeby przeczytać ją w całości (w sumie nawet chciałem tak zrobić no ale krótko mówiąc na niej poległem). I to całkiem fajne zdarzenie znów o parę kroków zbliżyło do siebie tę piękną i w pewien sposób majestatyczną parę, do której tak trudno się przyczepić. I ciekawa rzecz, której przez jakiś czas nie mogłem zrozumieć oni dalej niezbyt dużo się przytulali i nie trzymali się za ręce. Zresztą po czasie zrozumiałem już dlaczego, ale o tym w następnym akapicie.

          I był taki dzień ich spaceru, po w sumie wspólnej dla nich okolicy, że rozpadało się na dobre. W jednej chwili gdzieś ponad nimi, zresztą jak zawsze ładnie letnio ubranymi oberwała się ciemna i kłębista chmura, a w pobliżu nie było żadnego solidnego zadaszenia, pod którym można byłoby się schować przed wichurą. Oczywiście nie mieli ze sobą parasoli, bo zdaje się, że ta sytuacja była nie do przewidzenia. Ponadto zrobiło się bardzo zimno. Zmoknięci i zmarznięci, gdzieś pod niezbyt rozłożystym drzewem chcieli się tak zwyczajnie sobą trochę ogrzać i w tej właśnie chwili zaczęli przytulać się do siebie, co od tamtej właśnie pory czynili w miarę regularnie, choć bez - jak mawiają - szaleństw. Teraz, po czasie, myślę, że on pomimo pewności siebie i pewnej zaradności życiowej wcześniej krępował się przytuleń, a najwidoczniej ta sytuacja nie aż ta rzutowała na tak zwaną całość stosunków i jej akurat nie aż tak przeszkadzała, albo – też możliwe - ona krępowała się mu wprost powiedzieć o potrzebie przytulania, czy jakoś ją okazać, mimo iż była pełną gracji, swobody, wyzwolenia i urody młodą influencerką przed trzydziestką wypisz wymaluj z niedostępnych zwykłym zjadaczom chleba katalogów. Cóż, można rzec, że nawet z pozoru niewygodne i niekorzystne warunki atmosferyczne im sprzyjały i było w tym jednak coś zastanawiającego, a nawet niesamowitego lub wręcz magicznego, choć ja akurat jestem w miarę sceptyczny w wyciąganiu pochopnych wniosków z takich zdarzeń. Teraz jednak już wiem, że i takie historie chodzą po ludziach.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...