Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

I.

 

      Złote moskiewskiego Kremla kopuły,

Otuliła tajemnicza czerń nocy,

Gdy odwrócił się bieg straszliwej wojny,

Rozniecając zarzewia setek nowych scenariuszy,

 

Gdy latami korupcji wewnętrznie wyniszczona,

Bezkarnością oligarchów dotkliwie upodlona,

Na oczach milionów militarnie upada Rosja,

Wieloletnimi wojnami do szczętu wykrwawiona,

 

W srogich górach Czeczeni,

Na rozległych stepach Ukrainy,

Gdzie krew rosyjska płynęła strumieniami,

Z okrutnych rozkazów generałów bezwzględnych,

 

Gdzie śmierć straszliwe zbierała swe żniwa,

Przetrzebiając niedozbrojone armie Putina,

Zabierając ze sobą młodych żołnierzy życia,

Unoszone kościstą dłonią z doczesnego świata…

 

II.

 

O złote moskiewskiego Kremla kopuły,

Rozbijają się nocnej wichury podmuchy,

A za murami dyktator stary,  

Nie może zebrać rozproszonych swych myśli,

 

O niepowodzenia w straszliwej wojnie obwiniając,

Generalnego sztabu szefostwo,

W nieludzkiej swej nienawiści się miotając,

Na podwładnych wściekłość swą odreagowując,

 

Gdy odwróciła się losu karta,

A wspomnieniem pozostało marzenie o zdobyciu Kijowa,

Gdy realnie dziś zagrożoną jest Moskwa,

Przez kolejnych buntów zarzewia,

 

Gdy straszliwe widma wojen domowych,

Wywiedzione podejrzliwością bezwzględnego dyktatora z mroków dziejowych,

O północy do okien Kremla załomotały,

Wraz z spływającymi z naczelnego dowództwa meldunkami…

 

III.

 

O złote moskiewskiego Kremla kopuły,

Rozbijają się ulewnych deszczy strugi,

A za murami dyktator stary,  

Drży przerażony rozwojem wojennych scenariuszy,

 

Mimo iż postsowiecka propaganda,

Mózgi Rosjan latami skutecznie wyprała,

Wciąż niepewny swojego bezpieczeństwa,

Wciąż zmuszony ukrywać się w przeciwatomowych bunkrach…

 

Drżąc przed swym własnym narodem,

Podświadomie otulony w trwogę,

Niczym niegdyś sowieckich łagrów więźniowie,

Dnia każdego obawiając się o swe życie,

 

Na wielkich carów rozległej ziemi,

Wciąż swego losu niepewny,

Wciąż zamachu stanu się obawiający,

Egzekutorów skrytobójców na siebie nasłanych…

 

IV.

 

W złote moskiewskiego Kremla kopuły,

Wtopią się niebawem wschodzącego słońca promyki,

Gdy do upodlonego narodu duszy,

Przemówi z głębi wieków cichutki szept nadziei,

 

Gdy stary dyktator zostanie obalony,

Na fali rozbudzonych nastrojów społecznych,

W wyniku globalnej polityki meandrów zawiłych,

Zagranicznych wywiadów działań zakulisowych,

 

Odetchną z ulgą rosyjskie rodziny,

Od ubóstwa, beznadziei, biedy,

Młodzi Rosjanie powrócą z wojny,

Przymusowo niegdyś do wojska wcieleni,

 

W wyniku wielkich światowych geopolitycznych zawirowań,

Odrodzi się niezwyciężona wielkomocarstwowa Polska,

Z jedną z najnowocześniejszych armii świata,

Przez skutecznych polityków roztropnie zarządzana...

 

- Wiersz opublikowany w Internecie w nocy z 24 na 25 czerwca.

---------------------------------------------------------------------------------

 

Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą.

 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!

 

KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001

Edytowane przez Kamil Olszówka (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ból Najgorszy ból to ten, który widzimy u bliskich Wszyscy czują jak zamykasz się w sobie i stajesz się niski Czujesz jak szpilki wbijają Ci się w serce, w oczach stają łzy A ty musisz być silny i wytrzymały jak kły Mimo wszystko kły też mogą się kruszyć Lecz trzymasz się dalej, nie toniesz, by tylko ich ruszyć Oni muszą ruszyć się z miejsca i dalej żyć, bo gdy ktoś umiera Stają w miejscu i czują jak ten ktoś ich ze sobą zabiera.  
    • @Waldemar_Talar_Talar wąż wymyślił śmierć
    • Pamięć bezdenny kielich na ołtarzu myśli pełen łez i uśmiechów idących bez końca bez początku powroty zdarzeń trucizna gorąca schronienie tych obecnych co dopiero przyszli krucze skrzydła złowrogie w głowie szalejące w szatni ptaki zamknięte piórem połamane karmiąc się wspomnieniami nietoperze szklane powracają głodne zamknięte w oczu zagadce a ja wciąż niosę w dłoniach tę ciszę rozdartą jakby była kluczem do drzwi których nie ma pod powieką rośnie las — splątana ziemia gdzie każdy krok budzi echo snów odkarmionych stratą próbuję wrócić tam gdzie nigdy nie byłem śledząc tropy pozostawione przez własne odbicia ale one uciekają w głąb czasu — bez liczenia bez bicia jakby znały prawdę której ja dotknąć nie umiem i tylko wiatr co przewraca karty nieistniejących ksiąg pyta szeptem czy pamięć to dar czy przeklęta droga a ja mu odpowiadam — wciąż szukając Boga w niedomkniętych chwilach w których mieszka błąd
    • Gęste pnącza, coraz skuteczniej zniewalają bieg. Blokują już i tak trudną drogę. Na domiar złego kawałki ścian i wszelkich innych śmieci, jeszcze bardziej utrudniają parcie do przodu. A jest ono przemożne, bo też cel dla mnie istotny. Niestety. Ilość przeszkód powiększa nieustannie skale trudności.          Powstają wciąż nowe i bardziej upierdliwe. Blokują uparcie drogę. Jakby coś mnie chciało zniechęcić, wyrzucić poza nawias, gęsto zapisanej kartki, dając do zrozumienia, że jestem niepotrzebnym elementem w tej całej układance, w której nie wiem, co jest grane. Czy fałszuje orkiestra, czy wręcz przeciwnie – nie pasuję, do tonacji i rytmu świata, a cały mój wysiłek, pójdzie na marne.      Może na szczęście, nie dla całego, ale i tak, trudno mi przebrnąć przez ten, nieprzychylny tunel. Poza tym, nie mam pewności, czy warto, chociaż przeminą bezpowrotnie, jakiś bliżej nieodwracalne chwile.    Jednak  promień przywołujący, coraz słabiej, acz stanowczo, wyznacza drogę. Cel jest tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Czynniki utrudniające, przytłaczają ze wszystkich stron. Kolczaste druty jaźni, dławią i ranią niemiłosiernie.      Pomimo, że  wołanie już trudno słyszalne, odczuwam jakieś dziwnie rozpaczliwe przynaglenie. Mówi o tym, że za chwilę może być za późno. A wystarczy tak niewiele. To właściwe już tylko same echa, powtarzają wciąż to samo.   A jednak. Niemożliwe, może byś możliwym. Jeszcze trochę rozgarniania przeszkód i wchłonę sensowne wytłumaczenie. Może jeszcze nie wszystko stracone. Widzę przysłowiowe światełko w tunelu. Błyszczy daleko, lecz odległość, jakby krótsza. Mam w sobie więcej energii, spotęgowanej widocznością celu, lecz może to tylko, złudzenie.       Cholera. Światełko zaczyna zanikać. A przecież w jakiś niepojęty sposób, jestem prawie u celu podróży. Nawoływanie było przecież bardzo silne. Aż prawie bolało. Nie chcę popełniać błędów, ale czasami tak mam. Mylę cel. Może teraz, zmylił, mnie?    Jestem wewnątrz umysłu. Niestety. Przybyłem chyba za późno, bo raczej już po sprawie. Nie mogę nic na to poradzić. Czuję się jak ścierwo, wyciągnięte z zamrażarki, którym ktoś stuka, o kant przegapionej powinności.   Mogłem bardziej uwierzyć w przeszkody, by mieć większą pewność, że je pokonam, chociaż trochę wcześniej. Dupa ze mnie, a nie empatia! Może wystarczyło kilka słów zrozumienia. Przepraszam – wypowiadam w myślach – patrząc na nieruchomą ciszę.  
    • Widziałem ją w śnie? Była na ulicy? Znałem ją?   W innym śnie: Jawił się jej zarys na krętych schodach. Prowadzą one do krzywej wieży…    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...