Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

biegniemy bez wytchnienia

w światła jaskrawe 

choć mrok uparcie za nami...

 

z każdym kolejnym krokiem 

zbliża się wieczność

z ciężkimi piórami...

 

wznosimy w milczeniu dłonie 

wysoko do nieba -  

utkanego prochem

wymieszanym z naszymi deszczami

 

biegniemy bez wytchnienia 

dotrzemy na czas...

jeszcze tylko trochę 

 

 

 

Edytowane przez Ewelina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Antoine W może i faktycznie tak będzie lepiej. 

Dziękuję i pozdrawiam!

@Rafael Marius nie myślę o tym jakie to niebo. Niebo to po prostu niebo. Dla jednych chrześcijańskie dla innych muzułmańskie albo jeszcze jakieś inne. 

Natomiast z racji tego, że byłam wychowana w duchu chrześcijaństwa to moje religijne skojarzenia z niebem oczywiście ściśle wiążą się z wiarą chrześcijańską :)

@Tectosmith dziękuję bardzo

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pozdrawiam porannie :)

Opublikowano

taka ludzka natura -  pierwotnie dzika (zwierzęca)

gonimy "coś" - gdy ucieka

uciekamy przed "czymś" -  gdy nas goni

 

gdy zaniknie - bylejakość i tłuszcz zaleje nasz umysł

 

nie mam nic przeciwko gonitwie

(z uwzględnieniem indywidualnych możliwości)

 

Pozdrawiam! :)

Opublikowano

@Coretanima serdecznie dziękuję za interesujący komentarz, skłaniający do dalszych refleksji nad ludzką naturą! 

Faktycznie, bycie w ciągłym ruchu jest czymś naturalnym, właściwym dla nas i nie warto z tego rezygnować, bo to byłaby trochę taka rezygnacja z życia...

 

Pozdrawiam serdecznie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...