Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I.

 

      Było Ich dwanaście,

Pięknych niczym gwiazdy na hebanowym niebie,

Odbite nocą w prastarej krystalicznie czystej Wiśle,

Na lustrze wody tańczące swym skrzącym blaskiem,

 

A każda z nich miała swą misję dziejową,

Dziś niemal doszczętnie już zapomnianą,

Zasnutą przed domysłami kronikarzy pradziejów tajemnicą,

Przez prastare bory wiernie strzeżoną,

 

A każdej z nich wkrótce serce zabiło,

Ku wielkiemu królowi niewinną szczerą miłością,

Podszeptami bogów w Ich umysłach roznieconą,

Powiewem wiatru dziejów w serc głębinach rozżarzoną,

 

A każda nosiła dumne miano żony,

Pierwszego w dziejach króla Słowiańszczyzny,

Władającego niegdyś swymi rozległymi ziemiami,

Panującego niepodzielnie nad żon swych sercami…

 

II.

 

Gdy cudnymi letnimi wieczorami,

Rozczesywały swe długie włosy,

Zachodzącego słońca skrzącymi promieniami,

Mrużąc przy tym błękitne swe oczy,

 

Miast misternie wyrzeźbionych z kości grzebieni,

Używając skrzącej słonecznej tarczy,

Ujętej dłońmi dziewczęcej wyobraźni,

Potężniejszej od wielomilionowych wojów armii,

 

Snując domysły o przyszłym swym losie,

Z woli bogów wplecionym w pogańską Słowiańszczyznę,

Niczym w długie sięgające bioder warkocze,

Smukłymi palcami wstążki wielobarwne,

 

Spoglądały w przyszłość ogarnięte trwogą,

Zrodzoną w Ich umysłach młodego wieku przezornością,

I licznych rozmyślań zawiłością,

Niewidzialnymi palcami losu utkaną…

 

III.

 

Spoglądając wówczas na nikły sierp księżyca,

Zarysowujący się z wolna na tle nieba,

Miały go za swego towarzysza,

Dziewczęcych swych sekretów zaufanego powiernika,

 

Utkane emocjami słowa prostych swych modlitw,

Nanizywały na nici potajemnych swych myśli,

By kędy płyną po niebie chmury,

Zawiesić je wieczorem na sierpie księżycowym,

 

W wieczorną letnią ciszę bez pamięci zasłuchane,

Okraszoną zachodzącego słońca pozłocistym blaskiem,

Przeszytą przenikliwym bzów zapachem,

Rozbudzającym tkliwie nadzieje i lęki  uśpione,

 

Rozniecały o zmierzchu obaw swych iskrę,

Zamartwiając się przyszłym swym losem,

By pod wyszywanym gwiazdami nocy niebem,

Rozgorzała tysięcy trosk pożarem…

 

IV.

 

Gdy okrutnych Awarów ucisk straszliwy,

Był już tylko wspomnieniem zamierzchłych dni,

Zaklętym w starych żerców słowach przestrogi,

Nieść się mającej przez kolejne wieki,

 

Gdy międzyplemiennych sojuszy umocnienia,

Z biegiem dni zrodziła się potrzeba,

Trwałych przymierzy na łonie Słowiańszczyzny zawarcia,

Dla frankijskich najazdów skutecznego odparcia,

 

By niczym rozległego, potężnego grodu mury,

Były granice Słowiańszczyzny,

Obwarowane wolnych Słowian niezłomnością woli,

By wszelkie wrogie jarzma z dumą zrzucić,

 

Łączącym słowiańskie ludy nierozerwalnym spoiwem,

Miały być pięknolice córy książęce,

Przesławnemu zwycięskiemu królowi z czcią ofiarowane,

Przez dumnych ojców na małżonki królewskie…

 

V.

 

Gdy wyzwolonej Słowiańszczyzny dzieje,

Płynęły nieśpiesznie sielankowym swym tępem,

Dumnego króla wymowne spojrzenie,

W oczach każdej z nich znalazło swe odbicie,

 

Gdy król Samo objeżdżał rozległe swe ziemie,

Z tysiąca walecznych wojów orszakiem,

Każda z nich stanęła przed Jego obliczem,

Gdy przedstawioną mu była przez plemienia starszyznę,

 

A kiedy dumne Samona spojrzenie,

Na twarzy każdej wypaliło dziewczęcy rumieniec,

Gorący niczym ognia płomienie,

Trawiące ofiarowaną słowiańskim bogom żertwę,

 

Okraszając swe twarze łagodnymi uśmiechami,

Delikatnymi niczym letniego wiatru powiewy,

Na przyszłego męża nieśmiało podnosiły oczy,

Z młodzieńczą trwogą wypisaną w głębi źrenic…

 

VI.

 

Gdy międzyplemiennych sojuszy umocnienia,

Rękojmią każda z nich była,

Trwalszą od wykutego w ogniu żelaza,

Bowiem przypieczętowaną obrzędem zrękowin małżonków dwojga,

 

Kiedy to stając przed przyszłego męża obliczem,

Rozjaśniła twarz każda radosnym uśmiechem,

Niczym skrzącym słońca promykiem,

Mieniącym się w porannej rosy kropelce,

 

Gdy każda z nich kwiat swej młodości,

Ofiarowała sławnemu królowi Samonowi,

Pierwszemu wielkiemu władcy prastarej Słowiańszczyzny,

Od awarskiego ucisku przesławnemu wyzwolicielowi,

 

Miast w zwierciadłach w złoconych ramach,

Przeglądały się wszystkie w oczach króla Samona,

Ukochanego ich wszystkich i każdej z osobna męża,

Któremu ofiarowały wszystkie swe młode życia…

 

VII.

 

Dwunastu wyjątkowych nocy poślubnych,

Dwanaście młodych dziewcząt wspomnień niezwykłych,

Na trwale zapisanych w Ich pamięci,

W szkatułach wspomnień miłością zapieczętowanych,

 

Gdy w noc Kupały przy księżyca pełni,

Rozpuszczały wszystkie swe długie włosy,

Rozniecając błysk w głębi Samonowych źrenic,

Niczym nocne niebo skrząco kruczoczarnych,

 

By przerodził się wnet w pożądania pożar,

Trawiący z wolna dumę wielkiego króla,

Bijący wewnętrznym ogniem z królewskiego spojrzenia,

Otulający płomieniem wstydu nagie Ich ciała,

 

Gdy zrzucały weselne swe szaty,

Na wielowiekowe dębowe podłogi,

Otulonych  księżycowym blaskiem grodów prastarych,

Wzniesionych z dębów pamiętających chłód odwiecznych kniei…

 

VIII.

 

Gdy dumnego króla drżącej dłoni dotyk,

Przy tajemniczej księżyca pełni,

Gładził z wolna nabrzmiałe Ich wargi,

By ześliznąć się wzdłuż szyi łabędzich,

 

Dreszcz podniecenia przeszywał ich plecy,

Każdej z tamtych tajemniczych nocy,

Niczym nieujarzmione świetliste pioruny,

Bezmiar burzowego nieba czerni,

 

By po całym ciele wnet powędrować,

Wraz z dłonią rozpłomienionego króla Samona,

Niczym niezwyciężonych wojów niezliczone wojska,

Aż ku najodleglejszym krańcom ziem Słowian,

 

By pośród upojnych księżycowych nocy,

Rozniecić iskry istnień nowych,

Szeptem pradziejów w matek łonach utkanych,

Odwiecznym prawem natury na świat wydanych…

 

IX.

 

Gdy w pozazmysłowym tajemniczym cieniu,

Płynących nieśpiesznie Słowiańszczyzny dziejów,

Zbliżał się dla każdej czas porodu,

Powitych niemowląt pierwszego krzyku,

 

Rodząc w bólach kolejne Słowiańszczyzny dzieci,

Zaciskały do krwi oblane potem wargi,

Niekiedy w letnim upale dojmującym,

Niekiedy przy tajemniczej księżyca pełni,

 

By wydawane na świat Samona potomstwo,

Dzieje Słowiańszczyzny przez wieki pisało,

Granice ojcowizny sojuszami i mieczem poszerzając,

Okrywając się za życia nieśmiertelną sławą,

 

By kiedyś u kresu życia swego,

Powierzając swym następcom Samona dziedzictwo,

Pokłoniwszy się w zaświatach przodków swych duchom,

O wolnej Słowiańszczyźnie dać mogli świadectwo…

 

X.

 

Kiedy niemowlęta cicho kwiliły,

One łagodnie się nachylały,

A słysząc szept ich cichy i delikatny,

Uspokojone dzieciny swego płaczu zaprzestawały,

 

A kiedy matki nad kołyskami się pochylały,

Kruszynom swym do ucha cicho szeptały,

O rozległej Słowiańszczyzny dziejach barwnych,

O pradziadach ich dumnych i walecznych…

 

Jak kiełkują rzucone w żyzną ziemię ziarna,

Dorastało z lat biegiem liczne potomstwo Samona,

Wbijając w dumę starzejącego się ojca,

Smutki i nadzieje wlewając w matek swych serca,

 

Dorastając pośród utkanej tajemnicami Słowiańszczyzny,

Wchodząc z wolna w dorosłe życie z dziecięcych dni,

Wspominając z rozrzewnieniem obrzędy postrzyżyn,

Przeglądając się w oczach wybranek w dni zrękowin…

 

XI.

 

Nie smućcie się Samonowe żony,

Iż ledwo was wspomniały karty kronik,

Ledwo napomknęli o was chrześcijańscy mnisi,

Nietrwałym inkaustem i piórem łamliwym,

 

Choć imion waszych nie znamy,

Zapisałyście się na wieki w historii Słowiańszczyzny,

Świadectwem trwalszym od kronik kart pergaminowych,

Ofiarowanym biegowi dziejów potomstwem swym licznym,

 

Wraz z nieubłaganym wiatru dziejów powiewem,

Zapisałyście się w swych ludów pamięci wdzięcznej,

Przekazywanej ustnie z pokolenia na pokolenie,

Przez babki do snu wnukom wyszeptywanej…

 

A król Samo wszystkie was kochał,

Każdą w sercu swym zachował,

Gdy u dni schyłku z życiem się żegnał,

Każdą z swych małżonek z rozrzewnieniem wspomniał…

  

XII.

 

Przesławna niegdyś dynastia Mojmirowiców,

Zabrała z sobą do grobów dziesiątki sekretów,

Niczym złote iskierki pośród zimnych popiołów,

Tlących się gdzieś w pomroce dziejów…

 

Jest wielkim zachodniej Słowiańszczyzny sekretem,

Czy Mojmir był Samona potomkiem,

Ze wszech miar zdolnym samorodnym talentem,

I swego wielkiego pradziada godnym prawnukiem,

 

I czy z głębi wieków szept Samona,

Przemawiał nocami do duszy Rościsława,

Śpiącego snem głębokim na Wielkomorawian nadziejach,

Władcy godnego owianego legendami Słowian króla…

 

Przeto w licznych pogańskiej Słowiańszczyzny władcach,

Odnotowanych przez historię na kronik kartach,

Winniśmy doszukiwać się potomków Samona,

Z dociekliwością godną wytrawnego badacza…

 

- Wiersz zainspirowany utworem ,,Pieśń świętojańska o Sobótce" autorstwa Jana Kochanowskiego.

Opublikowano (edytowane)

Równo rok temu publikując w Internecie w najkrótszą noc w roku mój pierwszy wiersz zatytułowany „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice” rozpocząłem tym zarazem moją trwającą już rok przygodę z publikowaniem swych wierszy w Internecie. Wcześniej dziesiątki moich wierszy o tematyce historycznej pisałem wyłącznie do szuflady.

Jednak ze względu na fakt, że ten mój konkretny wiersz był ściśle osadzony w temacie najkrótszej nocy w roku, postanowiłem wtedy w rzeczoną noc udostępnić go szerokiemu gronu odbiorców… Dziś, dla uczczenia tej rocznicy, w kolejną już najkrótszą noc w roku, chciałbym opublikować kolejny z moich wierszy zatytułowany ,,Dwanaście żon króla Samona". Mam nadzieję że spodoba się on szerszemu gronu odbiorców równie mocno co rok temu „Sobótkowe ognie niczym Słowiańszczyzny tajemnice”…

 

-------------------------------------------------------------------------------------

Jeżeli podobają się Państwu moje teksty o tematyce historycznej i szanują Państwo moją pracę, mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą.

 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!

 

KRAKOWSKI BANK SPÓŁDZIELCZY 96 85910007 3111 0310 9814 0001

Edytowane przez Kamil Olszówka (wyświetl historię edycji)
  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.   Czasami nachodzi mi myśl do głowy przeznaczenie? powiedziawszy sobie, idę raz kolejny na fotel Za oknem, stado białych pól, rozrzuconych niedbale; gałęzie przybrały wystrój nagi, wręcz miejscami na miarę ludzkich dłoni surowo zaś poczynione, gdy sypią się chłodne podmuchy, a kołnierz wydaje się być wilgotny na ulicach, podstępnie kryje się cisza jak przystało, ze stylem gonią płaszcze się wzajemnie śmiech rozbrzmiewa głośniej niż zazwyczaj   Po domowym powrocie, ukojenie ciepłem koc już wita lampa świeci w kącie  wszystko znajome, przy drzwiach powódź na podłodze topi się puch przyniesiony z zewnątrz ciemność opowiada o kończących się szmerach i przekręcaniu zamków herbata w kuchni, zdążyła się zaparzyć Na co więc jeszcze czekać?   A w tym wszystkim, serca tulą się wzajemnie odnalazłszy coś więcej   szyldy zapraszają na poranną kawę para z ust wyznacznikiem dróg byle zabrać rękawiczki, czapkę szalik   tak bym powiedział o tym, gdyby prawdą było: “Przyjdzie gwiazda pierwsza, ujrzymy się przy stole, powiem Ci co nie co, Ty mi to samo odpowiesz”   II.   znowu wyczekane zachmurzenie wczorajsze kałuże stoją nam na drodze pierwszy listek strzęk po głosie   gdzie się jest w nadzwyczajny dzień marcowy? pogoda jedynie w zakłopotanie wprowadza niby zima jednak już nie zupełnie inny obraz ukazuje kartka z kalendarza w takim razie w kwietniu się ujrzymy maju maj kwiatów czar   co znaczy przebiśnieg? co znaczy zmiana? odmieniona kartka, oddana porada odejście przygotowanie na zdarzenie nadchodzące ja w tym wszystkim? taki obraz mój na wiosnę?   III.   wielu rzeczy nie powiedziałem głównie dlatego, że zapomniałem pobudka o czternastej haczyk w tym, że jasno jest od czwartej   biurko lśni od odbitego słońca wiecznie to samo zaproszenie Miejscowe szlaki, choć znam, odkryć chcą być raz kolejny tutejsze owocowe drzewa malin stosy   Jakżeby się nie zadurzyć w dobrobycie? Chciałbym odpornym być na ciepła życie tonąc w swej koszulce pląsam w pokoju czując podmuch wiatraka marząc o byciu na szczycie   opieram się na ekstazie tkwiąc głową ponad czterech pieśni chmurami, dumam czy dziś będę gdzieś dalej oddalę się nie myśląc nie tkwiąc będzie następny transport z powrotem   czuję, że ślepnę, bo nie dostrzegam dopełnienia przepływam przez tydzień kryjąc się za mylnym rachunkiem ogromnie bym chciał powiedzieć, że ruszam po kładce dalej jednak stoję tu z rowerem zachód jest czymś czego w głębi siebie, nie mogę ominąć   w radiu lecieć będzie, któryś z kolei, przebój minionego lata   IV.   Gdy to piszę, spaceruje utrzymuje się w stwierdzeniu, iż tutejsze domy mają zadziwiające firany jedynie sylwetki kątem oka dostrzec można   Powróciwszy do mych zajęć, więcej plecaków i toreb widuję Głównie w winklach, za sklepami Lecz jest jakoś ciszej spokojnej szare są budynki duch ducha pogania a ja sam, duchem w mieście owych Czyż marnieję?    Och, prawie bym w drzewo wszedł, nie mądrze pisać, idąc chcę powiedzieć jednak, że niedoszły mój opresor, piękną koronę włożył dokładniej mówiąc, taką z odcieni czerwieni   Czasem przyznam, potrafi być gorzej umiem zagubić się na dobrze znanej ulicy pragnąc mieć pragnienie   Nawiedzę biblioteki, rozpoznam coś co minione na chwilę wrócę choć sprawunków niektórych już nigdy nie odrobię znajdę sposób na życie nadzwyczajne wyrwę się, by wpaść w palący się płomień tylko na moment na pojedynczą chwilę   Gdy to kończę, powróciwszy, snuje się nocną porą począwszy szukać siebie dalej.   I tak co roku.
    • Gdzie jestem? Nie ma mnie na świecie. Kim jestem? Kiedyś się dowiecie. Skąd jestem? Z pustki się zrodziłem. Czy jestem? O tym zapomniałem.   Nie wiem kto ja, kto ty czy my, Czasem dobry, choć mówisz zły, Nie znam siebie, ciebie i nas, Działasz na mnie jak żrący kwas.   Utknąłem w czasie przestrzeni, Z rymami, lecz mało sensu. Minęły już długie wieki, Mniej rymów, lecz więcej sensu.   Szukam dalej swego rytmu, W wschodzącego słońca domu. Czekam dalej swego końca, Aż mnie weźmie mój obrońca.
    • @Alicja_Wysocka Jakież to śliczne i rytmiczne

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam cieplutko!
    • @Agnieszka Charzyńska Świetny wiersz! Iście moje klimaty. Jedyna moja taka sugestia: troszkę poukładać to wszystko, będzie bardziej przejrzyście i dialogi oczywiście

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam serdecznie!
    • @Migrena Byli więc silnie połączeni energetycznie. Bratnie dusze, może z poprzednich wcieleń? Cudownie napisane! Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...