Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 152


Rekomendowane odpowiedzi

                                         - dla Siostry

 

   - Osobiście jestem zdania - pojawiający się zewsząd Jezus powstrzymał zadany przez Olega cios centymetry od Soy widząc, że to uderzenie było zbyt szybkie, by zdążyła odpowiednio zareagować i zbyt silne, aby zdołała je powstrzymać - że wystarczy tej zabawy. - Nadal trzymał zaciśniętą dłoń na świetlnej klindze: wyglądało, że bez jakiejkolwiek dla Siebie szkody.

   - Wystarczy, Olegu - zwrócił się najpierw do padawana księcia Jurija. - Trzy punkty dla ciebie, zgodnie z łacińską sentencją "Tres faciunt collegium".* O ile wiem, tłumaczyć nie muszę. Wyłącz miecz - polecił widząc, że takiego obrotu sprawy książęcy dworzanin zdecydowanie się nie spodziewał. - Wystarczy, przecież nie zamierzam stracić padawana. A ty - zniżył głos do szeptu, przymykając lewe oko - nie chcesz zranić ani tym bardziej zabić przyszłej żony. 

   - Teraz ty, mój padawanie - obrócił się do Soy, która w międzyczasie powoli odzyskiwała duchową i emocjonalną równowagę. - Też zdobyłaś trzy punkty. Zatem remis. Zatem i tobie zalecam koniec pojedynku - stanowczo jako twój Mistrz. Który mógł zakończyć się dla ciebie tak, jak mało brakowało. Tak to bywa - pogroził jej palcem, tym razem z surową miną - gdy nie docenia się umiejętności przeciwnika, a patrząc z drugiej strony przecenia własne. Treningi u mnie to najlepsza szkoła we Wszechświecie - uśmiechnął się lekko - ale w prawdziwej walce nie brałaś dotychczas udziału.

   - Mistrzu? - Soa spróbowała dojść do głosu. 

   - Kontynuuję, mój padawanie - podkreślił Jezus, nie zmieniając tonu. - Powtarzam: przeceniłaś własne umiejętności. Wszystko przez zbytnią pewność siebie do duetu ze słuchaniem mrocznych emocji. Wiara w siebie jest cenna - złagodził trochę brzmienie głosu - tak samo, jak zaufanie umiejętnościom oraz samokontrola podczas walki. Ale w równowadze. W - równowadze - zaakcentował, gestem nie pozwalając Soi sobie przerwać. - Ty ją zachwiałaś i oto rezultat - zakończył. - Teraz możesz mówić. 

   - Przecież mogłam wygrać - Soa zrobiła nadąsaną minę. - Przecież wiesz, że poprosiłam o pomoc duszę, zamieszkującą tę wierzbę - odwróciła się, by spojrzeć na nią z wdzięcznością za pomoc i wskazać ruchem ręki. 

   - Tak, wiem - Jezus nadal spoglądał cierpliwie. - Ale uczyniłaś to trzy chwile za późno. Nie dając jej czasu na decyzję. Nadto naraziłaś ją na zranienie, a może nawet na śmierć. Pomyślałaś, że Oleg mógłby w obronie własnej, unikając uderzenia, po prostu przepołowić ją jednym cięciem? Wtedy obwiniłabyś go za to, chociaż wina leżałaby w większości po twojej stronie. Gdzie podziała się na ten czas twoja miłość do roślin? Ustąpiła przed chęcią wygranej - Jezus pokiwał głową. 

   - Mistrzu... - zarumieniła się Soa. 

   - Wstydź się i rumień - kiwnął głową raz jeszcze. - Ale trzy punkty są twoje. Gwoli prawdy i zarazem dla twojej satysfakcji dodam, że remis w walce z takim jak Oleg przeciwnikiem to prawdziwy sukces. Potrafi znacznie więcej, jak miałaś okazję przekonać się dobitnie. - Więcej niż tylko wydawać rozkazy podwładnym - tę uwagę wypowiedział szeptem, aby z kolei Oleg nie usłyszał Jego słów. - A coś mi się zdaje, że ostatnio pomyślało ci się tak kilka razy. 

   - Olegu - przywołał go gestem dłoni odczekawszy, aż rumieńce znikną Soi z policzków. - Chodź tutaj i zajmij się przyszłą żoną. 

   Soa zaczerwieniła się po raz następny. Na dostatecznie długi czas, aby wezwany dworzanin, podchodząc, zobaczył jej rumieniec i wszystko skojarzył. 

   - Wyjdziesz więc za mnie, prawda? - ukląkł przed nią na jedno kolano. Tym razem prawe. 

   - Wyjdzie - uśmiechnął się Jezus, odpowiadając zamiast niej. - Właśnie podjęła decyzję. Wygląda na to, że stoczony niedawno pojedynek pomógł jej  zdecydować szybciej. I... - znów przymrużył lewe oko. Lekko kpiarsko, tak w każdym razie zdało się Soi. 

   - Może już nic nie mów, Mistrzu - pozwoliła sobie Soa. 

   - Będzie dla ciebie dobrą żoną - upomniany Jezus udał, że nie dosłyszał. 

 

   * Zacytowana sentencja oznacza "Trzech stanowi zespół" - względnie komplet. 

Cdn. 

 

   Voorhout, 13. Czerwca 2023

 

 

 

 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W pływaniu synchronicznym np. moim zdaniem oni (one) jednak bardzo się męczą. W takim w pełni synchronicznym ;-)
    • Akurat ja nie lubię kryminałów, ale podoba mi się ewidentnie epicka swoboda przekazu.  (Chyba polubiłam mamę)
    • odziedziczyłem po mamie zamiłowanie do czytania kryminałów. bywają prawdziwie maniakalne tygodnie, gdy pochłaniam jeden dziennie. czasami bawią mnie (łamane na: żenują) grube nici, jakimi w akcję wplątywany jest główny bohater/bohaterka. jak autorzy doszywają tymi dratwami przypadkowych ludzi, żadnych tam detektywów czy policjantów, do zagadki popełnionej zbrodni, a ci, z sobie tylko znanych powodów, postanawiają ją rozwikłać, pomścić kompletnie obcą osobę, ot, tak sobie stać się zamieszanymi w kryminalną aferę. a może... zróbmy tak samo? zabiorę cię w rejony, gdzie nawet sumienie nie dociera. aby badać, czyja była ta amfa, kastet, kto pchnął nożem, zastrzelił, próbował wymusić. będziemy podsłuchiwać konferujących gangusów, śledzić agresywnych karków, nagrywać dilujących gówniarzy. przylepimy się do morderstwa jakiegoś Wasyla czy Jewgienija. aby przegrać. chcę tego. bo jeśli miałbym głupio zatracić się w czymkolwiek (a wbrew temu, co podpowiada hedonizm – każda zatrata jest równie durna) –  to jedynie z tobą. nie pragnę, oczywiście, leżeć razem w dole, zastrzelony i obsypany wapnem, wżerać się trupio głębiej i głębiej w twoje ciało. ale marzą mi się punkty kulminacyjne, te zjazdy na linie. te runięcia w bezkres.
    • Cień gaju soczystych cytrusów Ochładza marmury portyków Twój uśmiech jak miąższ pomarańczy I dłoń - kromka chleba pachnąca I oczy - szmaragdy z dna morza I uścisk w objęciach wieczności Stoimy jak drzewa czereśni Kwitnący wonnymi płatkami W kościele w świątyni w boskości Gdzie Twoje rumieńce są sacrum Tu Nas cierń zła nie ukłuje Ni burza nie strzaska Nas gradem Lecz wkrótce Nam rozstać się przyjdzie Nie tęsknij - lecz tylko pamiętaj Ten kościół w marmurze portyków Ten cień te cytrusy tę chwilę! 
    • Różne te "jesionki" bywają...

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...