Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 136


Rekomendowane odpowiedzi

                                                - dla Siostry

 

                              *     *     * 

 

   - Panie Olegu - zagadnęła go Soa, tknięta myślą, która spodziewanie, a może jednak niespodziewanie? - przyszła jej do umysłu i zmieniając wątek toczonej konwersacji, zapytała: Chciałbyś odwiedzić pewne miejsce... w innym... mm, wymiarze? 

   - W innym wymiarze? - zagadnięty spojrzał na pytającą z jeszcze większym zaciekawieniem niż do tej pory. Jednocześnie wcale zdziwiwszy się pytaniem, wiedząc przecież, że ma do czynienia ze szczególną osobą: o przyciągających i zatrzymujących uwagę urodzie, figurze i umyśle. W końcu - pomyślał i uśmiechnął się: bardziej do Soi, a trochę do swojej myśli - jako padawan Jezusa reprezentuje sobą ponadprzeciętność. 

   Uśmiechnął się po raz drugi, tym razem wyłącznie do Soi. 

   - Do tej chwili byłem zdania, że na tym etapie naszej relacji powinniśmy pozostawać w pewnych granicach. Ale coś mi się zdaje, że tak zwane konwenanse konwenansami - z całym dla nich szacunkiem, bo niosą w sobie szacunek właśnie: i dla innych osób i dla nas samych oraz energetyczny i intelektualny ładunek - tu dostojnik dworu księcia Jurija uczynił stosowny gest odpowiednimi palcami obu dłoni - tworzących je i wprowadzających do społecznego użycia osób - a ich przekraczanie też ma w sobie coś... interesującego. Że tak to nazwę.

   Soa roześmiała się. 

   - Z czego śmiejesz się, pani? - zapytał Oleg. Tym razem trochę zaskoczony. 

   - Przecież nie z ciebie... Olegu - zdecydowała się przekroczyć kolejną z umownych granic - ale z twojego gestu. Wiesz, od jakiegoś czasu używa się go w moich czasach. Dokładnie w taki sam sposób i w tym samym celu - dla oddania cudzysłowu.

   - A czy w twoich czasach - odpowiadając, dworzanin księcia sięgnął celowo powolnym ruchem do lewej dłoni rozmówczyni - kobiety i mężczyźni mają inne dłonie? - Tu uniósł rękę, jednocześnie pochylając się i składając pocałunek na trzymanej w lekkim uścisku dłoni. - Jak widzę, Soo - nic się zmieniło: mamy po pięć palców. Ach - uśmiechnął się. Ujrzawszy rumieńce na twarzy właścicielki dłoni, natychmiast rozluźnił uścisk. - Wybacz, pani. 

   Rumieniec przygasał powoli, nieoczekiwanie dla samej zarumienionej. 

   - Nie ma czego wybaczać... - odezwała się zmienionym głosem. 

   Oleg domyślnie uznał, że pora jest jak najbardziej właściwą, aby kontynuować rozmowę. 

   - Inny wymiar - rozpoczął zwolna - Inne wymiary. Księstwo opowiedzieli nam trochę na ich temat podczas jednej z nauk, czy też jednego z wykładów. Mówili, że istnieje ich nieskończenie wiele... a w każdym razie może istnieć. Że w przyszłych czasach, tych, z których przybywasz - wiedzący...  o, naukowcy - tak się ich nazywa w twoich czasach, prawda? - wtrącił pytanie w tok swoich myśli i wypowiadanych słów - reprezentujący gałąź nauki, zwaną fizyką podadzą do wiadomości publicznej, że jest dokładnie tak. Tym samym, że człowiekowi zbrakłoby życia - ba, niejednego - gdyby chciał odwiedzić je wszystkie, poświęcając na to całe swoje czas i wysiłek. To  ogromnie ciekawe. Ogromnie niesamowite. Da - tu powrócił do Soi spojrzeniem i myślą, znów się uśmiechając. I do rozmowy, prowadzonej w zgodny z konwenansami sposób. 

   - Który to wymiar, pani Soo, miałaś na myśli? 

   Westchnęła cicho. Ledwie zauważalnie, ale Oleg zauważył. Odsunęła od siebie cień pragnień, które w niej budził i zebrała myśli. 

   - W moich czasach, w kraju zwanym Anglią, kobieta nazywająca się Jane Rowling odbędzie energetyczną podróż po jednym z takich innych wymiarów. I to, co podczas niej zobaczy - miejsca, osoby, wydarzenia - przedstawi w długiej powieści, wydanej jako seria książek... Ty, Olegu - Soa dla równowagi między nimi trzymała się porzucania zwyczajowego sposobu zwracania się - powiedziałbyś "ksiąg". Za moich czasów są one mniejsze, wyrazu "księga" używa się w odniesieniu do tych większych. Z dziewiętnastego stulecia i z poprzednich wieków - w tym z twojego. I - szybko postanowiła kontynuować widząc skupienie, z jakim słucha - nakręcono... lepiej powiem:  "stworzono" - na Ich podstawie film. Dokładniej rzecz biorąc, serię filmów. W oparciu o tak zwany scenariusz. 

   - Co to jest film, domyślam się - odrzekł powoli. - Ciąg ruchomych obrazów, prawda? Zapisanych... naniesionych? - spojrzał pytająco - na coś w rodzaju bardzo, bardzo długiego paska tworzywa hmm, nienaturalnego pochodzenia - tu zerknął ponownie na Soę - które, nawinięte na coś w rodzaju małego walca wkłada się do zbudowanej specjalnie maszyny. W... Uruchamia się ją, a ona promieniem światła, takim sztucznie wytworzonym, prześwietla naniesione obrazy, powiększając je. Ten promień, wysyłany przez maszynę, jakby zabiera ze sobą - czy w sobie? - te obrazy i kładzie na ścianę, którą w twoich czasach nazywa się ekranem. Mam nadzieję - uśmiechnął się do Soi - że dobrze to ująłem. To wbrew pozorom niełatwe: człowiekowi z moich czasów przedstawić to, co ludzie tam, osiem i dziewięć wieków później, stworzyli. W moich czasach jesteśmy prostsi. Ale cóż. To nazywa się "rozwój", tak? - powtórzył właściwy gest. - Taka jest przysłowiowa - i naturalna- kolej rzeczy. Inną sprawą jest, w którą stronę ów rozwój zmierza. Chociaż, patrząc z z obu stron jednocześnie, wszystko zmierza ku światłu. Przez tak zwane dobro i tak zwane zło. 

   - A scenariusz - dodał, zadowolony z zasłuchania Soi - to treść tej księgi - ty, pani, powiedziałabyś "książek", jak już wiem - skrócona na potrzebę stworzenia filmu... filmów. Skrócona, a chwilami pewnie wzbogacona. Słowem: zmieniona. Trochę inne wydarzenia, miejsca, rozmowy. Brak niektórych osób, przedstawionych w... w książkach. 

   - Tak, dobrze powiedziane - Soa przytaknęła z uśmiechem, odczytując myśl Olega. 

   By ukryć zmieszanie - także przed sobą - zajrzał delikatnie do umysłu swojej rozmówczyni. 

   - A więc dwudziestopierwszowieczna Anglia - powiedział. - I chcesz poznać Hermionę. No proszę. Ale kto to jest? - zapytał szybko, chociaż już zdążył zobaczyć w myślach Soi obraz kilkunastoletniej uczennicy szkoły magii w Hogwarcie. 

   - Uczennica Hogwartu, utalentowana, zdolna i pilna czarodziejka - odpowiedziała. - Lubię takich ludzi: pozytywnych, zdolnych i pracowitych ponad przeciętną miarę. 

   Oleg powstrzymał się od wypowiedzenia komplementu uznając, że lepiej będzie go zostawić na jeszcze bardziej stosowną chwilę. Na później. 

   - W takim razie, pani Soo, chyba będzie nam potrzebne wsparcie twojego Mistrza? - zapytał, nie chcąc urazić jej kobiecej pewności siebie. 

Cdn. 

 

   Voorhout, 12. Maja 2023 

 

 

 

 

   

 

 

    

  

N

 

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...