Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Corival.. "zaś" faktycznie mogłoby nie być, to niuansik. 

Praca archeologów musi być cholernie nudna, ale gdy już się dokopią do jakiegoś "skarbu", to zdwajają wysiłki, żeby odczytać w starcyh kościach jak najwięcej i... zakładam, że wówczas cieszą się jak dzieci.... :)
Tajemniczy tytuł, ale gra ze spokojem treści. 

Pozdrawiam.

Opublikowano

@zetjot

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

"zaś" jest potrzebne do zachowania rytmu, a nie wpadłam na inny, sensowny pomysł.

Tu faktycznie... zmieniam, bo podpowiedź dobra i zastanawiam się, dlaczego sama na to nie wpadłam...

Dziękuję za czytanie i konstruktywne uwagi.

Pozdrawiam :)

@violetta Niewiele mówiący ten Twój komentarz. Zakładam, że dotyczy wiersza, więc odpowiem tak... wciąż się uczę, więc trudno żeby był doskonały. Niemniej dziękuję, że poświęciłaś mu czas i pozdrawiam serdecznie :)

@Tectosmith Bardzo dziękuję, że zajrzałeś i pozostawiłeś ślad. Co do "zaś" lubię niekiedy wprowadzać takie archaizmy, a ten potrzebny mi był jak już pisałam dla zachowania rytmu, a poza tym dla zachowania liczby sylab. Pozdrawiam :)

Opublikowano

@Rafael Marius Bardzo interesujący komentarz... w zasadzie w tym tkwi największy problem. Archeolodzy odkrywają pozostałości materialne, więc grób i dary grobowe. Na ich podstawie starają się znaleziska interpretować. Nie są w stanie jednak odkryć np. imienia pochowanego (mówimy o ziemiach polskich, więc pismo pojawia się dopiero we wczesnym średniowieczu) jego miejsca w społeczności (chyba, że wśród darów grobowych jest coś, co to sugeruje) itp.

Dziękuję za czytanie i pozdrawiam :)

@Nata_Kruk Co do "zaś", wyżej już wyjaśniłam moje pobudki, więc nie będę się powtarzała.

Co do archeologów... Nie taka to znowu nudna praca, a z tym cieszeniem się też nie jest tak do końca, ale za dużo by pisać. Jeśli chcesz zerknąć, to popełniłam tutaj parę tekścików popularnonaukowych o różnych aspektach archeologii np. O takich co w gruncie rzeczy odkrywają.

Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam :)

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteś niemożliwy:). Nie wiem wprawdzie, jak to odbiorą dziewczyny, bo mają jednak większe doświadczenie. Pozdrawiam.
    • @KOBIETA @M jak Malkontent również milo
    • @Migrena  Nie znam się… chociaż, nie zawsze jest tak, jak tutaj „Przeglądowo/okresowo”
    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...