Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szkicowałem w pamięci za Stanem Lee, wiecznym piórem z węgla,

na planetach pełnych błyskotliwych chmur, ciskających piorunami z obrazków.

 

Kwaśno zasadowa lawa grafitu, przelewała ruchy dłoni na papier,

łączyła pojedyncze bloki w magmę.

Już zastygłą ale jeszcze ciepłą i świeżą w nowych postaciach.

 

Tak narodził się blockbuster.

Wyrwał bez skrupułów ołówek i kartkę...

 

Miał nakaz z box office.

Spalić zeszyt.

Zamazać kontury znicza. Zatrzeć ślad kreski, z epitafium rysownika...

 

Opublikowano

@Olgierd Jaksztas Pisałem tylko, że nie komentuję i nie udzielam się bo dopiero zacząłem i uczę się warsztatu..I robię to z szacunku dla autorów. To oczywiście nie oznacza, że nie chciałbym. I jeszcze to, że nie wiem czy to moje pisanie ma sens,  ale napisałeś miłe słowa. To zawsze motywacja, pomimo tej chamskiej wstawki. Żeby było jasne dla wszystkich - wybaczam i polubiłem też Twoje teksty.  Ostatnie zdanie w tym temacie tak na ps: gdybyś był wtedy w zasięgu mojej ręki...

Dla mnie, z tej całej naszej krótkiej piśmiennej znajomości...dobrze, że jak miałeś zły dzień, to wyżyłeś się na mnie a nie na tych którzy są Ci bliscy. I nie tylko Ty mógłbyś długo opowiadać o swojej psychice...Podaję Ci dłoń w szczerym uścisku. Będę od dziś komentować i uczestniczył całym sobą. Tylko wybacz proszę, jeśli z braku wiedzy i doświadczenia walnę czasami jakąś gafę..

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

@Elephant

Bardzo mi miło ponownie. Z pewnością poczytam co opublikowałeś do tej pory. A Twoje miniatury to zachwyt, nie tylko mój. A jeśli chodzi o moje texty to miło mi, pewnie dadzą się lubić, kiedyś pisałem zupełnie inaczej, one są raczej przejściowe. Tak myślę. 

Telefon mi pada, coś jeszcze bym napisał, ale to może jutro.

Pozdrawiam serdecznie również

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

@Olgierd Jaksztas Dziękuję że , spodobały Ci się moje miniatury. Wszystkie utwory są przejściowe, bo dorastamy przy nich. Przede mną jeszcze długa droga, żeby pisać poprawnie składnią, zaskakiwać metaforami i w niewielu słowach oddać obrazowość i dać czytelnikowi nieliniową fabułę którą sam ukończy. 

Jak na razie, nie umiem z tych miniatur wyjść ale bardzo się cieszę, że ktoś je dostrzegł. No i nie byle kto, bo mało komentuję ale od was tego rzemiosła się teraz uczę. To ,że siedziałem cicho, to tylko czytałem  z zachwytem. I nie włażę nikomu w dupę. 

Cóż, jak tak super nie pójdzie z innymi formami, to sobie podaruję. Przynajmniej będę wiedział, że próbowałem. 

Wrzucę czasem fajną miniaturkę i też będzie miło.:-)

Fajnie, że w końcu mogę być sobą. Dlatego zacząłem pisać. 

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

@Elephant

Ja jeszcze dodam, że już to, że użyłeś niemodnego słowa "szacunek", a to jest moje ulubione słowo, przekonuje mnie do Twojej, jakby powiedzieć, "bezbronności", chodzenia bez broni. Moje obrażanie, a daję sobie z nim spokój, bo to zbyt wyczerpujące, także uważam za skomplikowaną postać szacunku. Nie ma tu wyżywania się, no ale też nie chcę przedstawiać samego siebie w świetlanych barwach, więc zakończę temat.

"Fajnie, że w końcu mogę być sobą" – strasznie miło takie rzeczy czytać. Ja swoimi textami prozatorskimi wypisałem się na drogę ku wolności, niespodziewanie. 

Niech Ci Muzy sprzyjają

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Olgierd Jaksztas Bez zbędnej dalszej polemiki, nie wracamy już do tego i cieszę się bardzo, że to już za nami.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zaintrygowałeś mnie tym zdaniem.

 

Połamania pióra 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Elephant

Cieszę się, po jednym odcinku textu trzęsło mnie całą noc, coś niesamowitego. Zresztą wpadłem w ogóle w bezsenność, ale zacząłem dostrzegać różne kłamstwa, którymi byłem, a które oddzielały mnie, nie wiem czy to będzie dla Ciebie jasne, ale od własnej duszy, właściwie od dziecka. 

Zresztą już wcześniej moje oddzielenie od duszy ktoś mi uświadomił. U Castanedy jest takie zdanie, że właściwie jedynym celem człowieka jest żyć swoją pełnią, chociażby krótko. Nie musisz się do tego odnosić.

Dzięki

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@Olgierd Jaksztas Chciałbym poczuć to co Ty. Nie będę się do tego odnosił, bo nie doświadczyłem tego na własnej skórze. Co do kłamstw które towarzyszą nam od dziecka i które potrafimy dostrzec dopiero jako emocjonalnie dojrzali w dorosłym życiu, to coś o tym wiem. Życie zmieniło mnie w kogoś kompletnie innego ale stopniowo wracam do prawdziwej swojej osoby. Najlepsze w tym wszystkim  jest to, że kiedy to robię to czuję się coraz lepiej. Szukałem wielu sposobów, obwiniałem innych aż do mnie dotarło, że żyję i postępuje niezgodnie z samym sobą. Jak człowiek zbyt długo zakłada maskę to w końcu rola którą gra, wnika tak głęboko, że programuje jego całą osobę na nowo. Tak w dużym skrócie.

Fajnie, że Ty się odnalazłeś. Ja dopiero startuję ale znam już kierunek.

Proszę :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesień jest zawsze piękna w barwach ciepłych skąpana wspomina uroki lata pokory ucząc od rana ;)))
    • W podziemnym przejściu handluje głupek. Z roztartym nosem jak majeranek. Wertykalnie przedstawia swoje dzieła. Wystawia arlekiny jak z rękawa. Nostalgia za wódą wyryła mu bruzdy na czole i policzkach. Czarne jak heban usta, przepalone fajkami, wydmuchują już tylko w dal sadze. Przechodząc obok niego, wymamrotał coś pod nosem: — Kup pan książkę. Spojrzałem. Uśmiech u stóp drabiny — Henry Miller. Nowela za uśmiech i pięć fajek. Do dziś nie mogę jej zapomnieć. Wyryła mi na czole takie same bruzdy. Tyle że ja już tyle nie palę. Nieraz, kiedy czuję fajki, wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Po drodze tyle syfu w powietrzu. Butadien w aerozolu, brylantyna we włosach. Boję się, że wybuchnę od zapalonego papierosa. Eksploduję jak brudna bomba w Central Parku. Impreza u hermafrodyty. Tam zawsze odchodziły niezłe akcje. Umówiłem się z kumplem. Furmanek jeździł bordowym polonezem. Kurwa, strach było wsiadać — bagażnik pełen dragów. Ale co tam — imprezą pachnie. Pojechaliśmy do „Kulturalnego” na parę piwek. Tam ekipa już czekała. Z głośników zalatywało Riders on the Storm – The Doors. Zapaliłem papierosa, czekając na browara. Dwóch znajomych z roku zaparkowało pod knajpą i wciągali kolejkę „wściekłego”. Wzięło mnie na kazania: — Po pijaku to średnia jazda, chłopaki. — A poza tym, na Karmelickiej macie samochód na chodniku. Pały zholują. Po pół roku na obronie dowiedziałem się, że pały… to oni. Niezły film. A Furmanek częstował ich marychą, nie wiem ile razy. I ten bagażnik z dragami. Wiem co mówię — nie raz w nim jechałem. Siedząc z Dominikiem, oglądaliśmy laski. Pełno ich tam było — w końcu „Kulturalna” i „Rentgen” to knajpy UJ-tu. Dwie miejscówki, gdzie można było naprawdę zabalować. Siedzimy i oglądamy. W drugiej Sali jakiś performance — laski w białych kitlach mieszają koktajle. Wymalowane na kobiety-wampy. Faceci z ogonami, wymachując rękami, oddają się rytmicznym, fallicznym tańcom. A my tak ukradkiem: raz na zgrabne tyłki studentek, raz na performance. Rozmawiamy o filozofii kartezjańskiej i dualizmie. Skąd ten Kartezjusz — sam nie wiem. Ale jak mawiał Dominik: — Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. — Wiesz, czemu Konfucjusz jeździł tyłem na osiołku? — Bo chciał zobaczyć świat od tyłu. I tak w kółko. Zaczął się temat piękna. — Stary, wiesz czym jest piękno? — Znasz istotę piękna? Zamyśliłem się. — Piękno… rzecz względna — odpowiedziałem. — A czy brzydkie może być piękne? — No wiesz, stary… — Zrób kolejkę, to ci powiem, jak to jest. Podczas rozmowy nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciasno przy stoliku. Wzięliśmy jakieś browary. Po chwili wracamy do rozmowy. Dominik uśmiechnięty, ciągnie swój wywód. — Bo widzisz: ona — piękna, zgrabna, rasowa blondyna. A on — niski, cherlawy, syfy na twarzy. I są razem. I się kochają. Albo odwrotnie: ona niska kulka, a on wysoki, postawny facet. Wszyscy razem, wszyscy się kochają. — No tak… w sumie często tak bywa — przytakuję. — Bo oni zanurzeni byli w tej samej boskiej materii. Dotknęli oboje istoty tego samego piękna. — Dobrze mówisz, stary. — Platon był gościem. Dominik nie zwraca na mnie uwagi, nawija dalej. — Widzisz, na rynku, przy Adasiu, jest kałuża. Brudna. Ktoś w nią splunie, ktoś zakiepuje fajkę, ohyda. Każdy ją omija, żeby nawet kaloszy nie zamoczyć. — Ale… przyświeci słońce. Odbije się w niej wieża Kościoła Mariackiego. I ta sama kałuża staje się dziełem sztuki. Możesz kupić akwarelę i będziesz się nią zachwycał całymi dniami. — Piękno, piękno i jeszcze raz piękno. Pojęcie względne. Można by o nim całymi dniami i nocami rozprawiać. Ciężko by było — gdyby się nie przysiadła Siwa. Ładna blondynka z kamienicy przy Alejach. Ojciec jakiś szych, ponoć w policji. Wiecznie go nie było — więc piliśmy i upalaliśmy się u niej w mieszkaniu. Raz o mało nie spadłem z dywanu. Siwa chodziła z Oliwią — przyjeżdżała ze Śląska. Czarnula, włosy na Kleopatrę. Rasowe kobiety, obie. Na roku było ich sporo. Ja, Dominik, Furman i Piotr — byliśmy trzy razy K. Z kilkoma jeszcze facetami byliśmy mniejszością. Rok należał do kobiet. Była drobna Kaśka — dla odmiany, ojca miała z Indii. Ładna ciemna karnacja. Była Magda z Tarnowskich Gór. Wszystkie łączyło jedno — były ładne i mądre. Ale nie o tym mowa. Siedząc z Dominem w knajpie, rozmawiając o filozofii, oglądając panienki, w pewnej chwili postanowiliśmy: — Wyruszamy. Na zachód. Na koncert do Wrocławia. Prawie wakacje, piękne lato. Wyruszamy stopem przed siebie.                                                                                              
    • Śliczny, taki czuły wierszyk.
    • Myśl pozytywna nas uratuje:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...