Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mistrzostwa Szkoły w Piłkę Nożną 1995.


Rekomendowane odpowiedzi

                                                                                    *****************************************
            MISTRZOSTWA SZKOŁY PODSTAWOWEJ NUMER 9 W ZAMOŚCIU KLAS VII-VIII W 1995 ROKU. - KAPITAN - BRAMKARZ ... opowiadanie.
                                                                                    *****************************************
(prosił bym przeczytać do końca - potem ewentualnie UWAGI moderatorów, bo to sport jest, więc gdzie nie kiedy trzeba zamienić cześć na coś mocniejszego, ale jeżeli się nie da - pozmieniam - po co zaraz BLOKOWAĆ konto).
 
zaczynaliśmy meczem z VIIa - klasa sportowa. My wówczas o rok starsi VIIId. - wygrywamy 4:1 - 1:1 do przerwy. W rewanżu gromimy ich 7:0. - grupę mamy dosyć łatwą. Patałachy z VIIIb. jeszcze większe patałachy z VIIIa - sportówka tylko że drugi skład. Cztery drużyny w grupie - szesnaście drużyn wystawionych do mistrzostw. Jak toś lepszy matematyk - zdołał obliczyć, że są cztery grupy, po cztery składy w grupie. I tak wychodzimy na drugi mecz z patałachami z VIIIa - drugi skład. 1:1 i 2:0 - dla nas. Już po drugiej kolejce jesteśmy pewni AWANSU. Trzeci mecz z b. - wyniki z nimi były dla wszystkich KOSMOSEM - potrafili przegrywać po 11:0. - z nami dostali 9 do koła i 7:1 - ale to tylko dlatego, że nie broniłem wtedy tylko wlazłem w pole. Będąc kapitanem - odpowiedzialnym za taktykę i rozgrywkę, mogłem sobie pozwolić na zmianę pozycji w każdym meczu. NIE ŻEBYM SIĘ CHWALIŁ - ALE ZOSTAŁEM WYBRANY PO FINALE - FINAŁÓW NA NAJLEPSZEGO BRAMKARZA W HISTORII SZKOŁY. -ale o tym - potem. W pierwszym meczu z b. również nie broniłem. Tomka Króla żeśmy postawili na bramkę. Taką szmate puścił że SZOK. W 7 minucie meczu. I tu wydarzyła się koleina historia bez precedensu. DRUGI RAZ W DZIEJACH MISTRZOSTW SZKOŁY ZOSTAŁ WYMIENIONY ZAWODNIK - PIERWSZY RAZ BRAMKARZ. Potem bronił Łukasz Kudyk - dupy nie urywało - bo konus na 153 cm w kapeluszu. Ale obrona nie dopuszczała do sytuacji zagrożenia - więc Łukaszek zachował czyste konto. Mecze - co również pierwszy raz się przydarzyło w fazie grupowej były dwa razy po 45 minut. Zawsze grupówka była 2x15 puchar 2x25 - finał też. My grzaliśmy w pełnym wymiarze w grupie a puchary były na ciut lepszym boisku - na zieleńcu - gdzie bramki miały siatki i były linie wytyczone i znowu pierwszy raz w dziejach szkoły grało się na spalone i było trzech sędziów - co nie problem - bo w naszej szkole wuefiści dorabiali sobie w Zamojskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej - Jarosław Popielec, Wąs i Szcząchor - Szcząchor to miał nawet IV ligę na środku. A sędzia Popielec to uczył mnie wuefu w I-III. Dwa lata później poszedłem w ich ślady - również zostając "gwizdaczem" w ZOZPN. No i wychodzimy z grupy i tu się dopiero akcja rozkręca. Bo co tam będę opisywał mecz, który wygrywamy pastwiąc się nad przeciwnikiem. Nie będę dobijał leżących. Nie będę również się chwalił - bo to dla mnie średnia przyjemność - trzy lata byłem we sportówce - więc cymbałom miałem wiele do udowodnienia. Oj i udowodniliśmy!. Ćwiarteczka z drugim składem VIIIa. 4:0 - rewanż (mieliśmy do półfinału włącznie z półfinałem rewanże) 3:1. Dla nas oczywiście. Półfinał z VIIIe - druga najlepsza reprezentacja naszego rocznika. 1:1 i 2:1. Mecz był w ciul ciężki. To co Szczęsny wyprawiał w KATARZE to przy tym co myśmy odwalili to naprawdę jak Bieszczady do MONT EWERESTU. Jeden bramkarz - u nich RAFAŁ TCHÓRZ. u nas ja - lataliśmy jak Namber ONE i zapomniałem tego drugiego zespołu z Japońskiej kreskówki z lat dziewiędziesiątych. Tej chyba z Cubasą - jeśli dobrze pamiętam. Tak żeśmy obaj za piłką latali. W pierwszym meczu trzy karne - jeden dla nas - obroniony przez Rafała, dwa przeciwko nam - również jeden obroniony przeze mnie. Jedna czerwona kartka dla Tomka Króla - który już w rewanżu i w FINALE nie grał. I wale nie dlatego że musiał PAUZOWAĆ. Bo kartki nie przechodziły z meczu na mecz. Po prosu go wypierdoliłem ze składu. Bo gdzież zagrywać piłkę ręką jak ta centralnie leci na rzut rożny! w siedemdziesiątej trzeciej minucie przy stanie 0:1 mamy rzut wolny trzy metry od pola karnego. Korzystając z zaskoczenia... mieliśmy to omodlone na treningach. Wyszedłem z bramki - Piotrek Pasieczny zagrywa na Lewo do Arka Kalinowskiego - ten centruje w pole karne - piłka osiada mi na nodze i fenomenalny GOL tuż pod poprzeczkę - pisk laseczek i zajefajność. W rewanżu było o SKANDAL GORZEJ. Doszło do dogrywki przy stanie z meczu 0:0 - gole wszystkie trzy padały w przeciągu dwóch minut i to w minutach 119 - 121. całą pierwszą połowę przegrałem na polu - gdzieś tak w trzeciej - piątej minucie drugiej odsłony dogrywki, zamieniliśmy się miejscami z Piotrkiem. Co było genialnym posunięciem. Wspomnę jeszcze, że mieliśmy w naszym składzie dwóch kapitanów. Byli to właśnie BRAMKARZE z półfinału. Zamienialiśmy się prowadzeniem gry nawet kilka razy podczas spotkania. Co taktycznie było nie do ogarnięcia przez przeciwników. Bo formacji i jakiejkolwiek taktyki - przestrzegała tylko 8de. - czyli MY. Cała reszta - kto bliżej piłki i dlaczego ja na budzie?... Nasza paka nie miała z tym żadnego problemu, bo na bramkę na ochotnika rok wcześniej zgłosiłem się ja. A zacięcie do tego i smykałe wyssałem z kołyską od taty:-)) ... Po mistrzostwach -zupełnie inny szacun na dzielni. Wszyscy chcieli z nami grać. Towarzysko na wefie i nawet po szkole nie mogliśmy się od sparingów opędzić. Ile razy grała z nami sportówka - to już straciłem liczebność. Mieliśmy dosyć spontaniczny finał z PANAMI z VIIIa. ha.ha.ha.ha.ha.ha.ha... trzy do czterech wygrany przez nas. Również w dogrywce i również w otatniej minucie bramka na 4:3 padła i strzelił ją Michał Wierzbowski. Karnych było pięć - z czego tylko jeden wykorzystany przez ziomków ze sportówki - myśmy zjebali trzy. Czwartego jak żeśmy dostali w 94 minucie - przy stanie 3:1 dla nas. Powiedziałem - sory pierdole ale tego to strzelam ja. No i zrobiło się 4:1 i lekka ulga. Puściłem jeszcze dwie bramki - jedną nic bym nie zrobił - wpadł tym sam na sam i hujnął pod poprzeczkę. Druga to zwykła "szmata". Ale mogliśmy sobie na nią pozwolić, bo to i tak był doliczony czas gry i po tej bramce Wąs kończy zawody. Wyciągnąłem dłoń do strzału Michała jak NIKE na posągu. Wyjął bym ją bez problemu - gdyby wynik był inny. Ale jak ci za plecami konfident smęci dlaczego nie gra - to się z lekka poddenerwowałem i mu wytłumaczyłem. Finału tym razem ja nie dokończyłem, bo z piąchy pajac dostał. Oczywiście po straconej bramce. Nie wiem tylko dlaczego grzmot nie chciał bronić - jak mu Pioterek proponował wejście na boisko. Rzucili Tomka Piwowarskiego na te dwie sekundy na bramkę. Wąs gwiżdże i wbiegamy na murawę i Alleluja i puchar w łapach i show must ewery body!. Kurde się pochwalę, po meczyku miałem swój pierwszy raz z KOBIETĄ - dziewczyną - bo rówieśniczka ale zawsze nazywałem ją kobietą. Potem całkiem inne życie. Jak miałem 2.3 średnią w szóstej klasie - 2.5 w siódmej - tak ósmą skończyłem z wynikiem 4.0. Wcale nie śmieszne. Wystarczyło umoczyć FREDKA i nauka sama wchodziła do głowy - a jaki dowcipny się zrobiłem i wyluzowany to żadne słowa tego nie opiszą. Na 4:3 strzelili sportowcy. Nie z 3 do 3, a z 4:2. Jak ktoś nie nadążył za moim tokiem myślenia. Ciąg Dalszy Nastąpi - jak macie mnie banować na

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

za faki - dajcie info na meila to zamienię na smerfusie albo gargamele.
 
 
RADOSŁAW PAROL - TURKOWICE 2023.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...