Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Trudno jest wymyślić nową miłość, kiedy w głowie przechowuje się wspomnienie setek obejrzanych filmów, przeczytanych książek, zasłyszanych opowieści, nuconych piosenek, tysiące intensywnych snów. Trudno jest nazwać i w coś ubrać wiadomą wiązkę energii, tak by była w stanie się rozwijać, gdzieś tam kiedyś ewoluować, ale też i odkrywać swoje przeznaczenie.

 

Odbieram zaproszenie, które nie dość, że jest zdobione, to ma jeszcze taki wymyślny mechanizm, że jeśli tu naciskam, to tam wyskakuje, więc znowu naciskam, bo wyskakuje, wyskakuje, bo naciskam, naciskam bo wyskakuje i znów i znów... No ale, jak tu nie naciskać, skoro wyskakuje. Wygląda na to, że zapisałam sobie tę ścieżkę w ważnym miejscu, bo tak łatwo działa; wyskakuje, żebym naciskała, a jeśli nie nacisnę to będzie wyskakiwać w pętli tak długo, aż nacisnę. Nie wiem co mam o tym myśleć. Na wszelki wypadek staram się nie myśleć.


 

Ale jeszcze trudniej jest kiedy się odkrywa, że te wszystkie, znane już człowiekowi puzzle o miłości, które mają skończoną liczbę elementów, dajmy na to pięć tysięcy osiemset... że one, takie niepowtarzalne jako pojedyncze doświadczenia, takie dopasowane do reszty, ale i wpasowane w obręb zajmowanego terenu... że one, nie zawsze będące ideałami i nie zawsze stanowiące niebo albo trawę, bo i zdarza im się być jakiś nosem, albo kolanem, albo kurem na dachu... i że one, póki człowiek bawi się na ziemi w życie, one - liczące pięć tysięcy osiemset sztuk, jednak nie są dziełem skończonym, mimo że zdają się za takowe uchodzić.


 

Przychodząc staram się „być” najostrożniej jak umiem. Jest niezwykle przytulnie, warunki są zapewnione, mogę poddać się zjawisku. Hibernuję więc, jak kropla umieszczona w kokonie z grawitacji, rozpuszczająca się w przestrzeni wyobraźni. Pielęgnowana, mieszając się z powietrzem, zagęszczając je na tyle, żeby się schować w reakcji łańcuchowej, bo tam nie ma grawitacji. Tam nie ma mnie dla nikogo. Nie pukać, nie mówić, nie mówić raz jeszcze, nie odzywać się, niech jest jak jest, bo jak „jest” jest odpowiednio.

 

Ale najtrudniej jest, kiedy coś, co wcześniej majaczyło sobie niewyraźnie gdzieś po kątach, staje się faktem. Wtedy świat się rozszerza, bo oto znalazł nowe oblicze miłości, nowy motyw, błagający o przestrzeń. Trzeba mu zrobić miejsce. To pięć tysięcy osiemset pierwszy element w układance. Najmłodszy, ale tak samo ważny, jak wszystkie dotychczasowe, a na tę chwilę to nawet najważniejszy. Być może jest to tylko kolejny z puzzli, a może to ostatni. Przecież nie wiadomo od kiedy zaczęło się liczenie elementów i do kiedy będzie trwało. Czy gdzieś jest kres rozszerzalności układanki? Czy taki w ogóle istnieje? A jeśli tak, to co się stanie po dotarciu do niego?

 

 

Edytowane przez Natuskaa (wyświetl historię edycji)
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

 

(piec tysięcy osiemset...)

Tekstu jeszcze nie przeczytałam, bo zatrzymał mnie tytuł.

Czy chodzi o pięć = 5, czy chodzi o piec, czy chodzi o pieczenie - upiec?

Jedna sylaba i, aż trzy niewiadome xd

 

  • Natuskaa zmienił(a) tytuł na (pięć tysięcy osiemset...)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No patrz... nie zauważyłam. Ja mam w wordzie jakiś błąd z literką "ć"... więc pewnie nie wykazałam się uważnością i z literką "ę"... bo skoro na "ć" szkoda zachodu to przy "ę" nie wdusiłam, albo za wcześnie puściłam klawisz "alt" a że "piec" nie stanowi dla słownika błędu, to mi nie podświetliło i nie poprawiłam.

Dziękuje za wskazanie mi miejsce w które wymagało poprawienia.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

@Natuskaa Nie jest to lekkie opowiadanko, na pewno nie w stylu harlequina. Gdybym miała podsumować, to użyłabym określenia Filozofia metaficzna. I po dwóch świeżo przeczytanych krótkich opowiadań sądze, że to twój styl.

Pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @m1234 Brawo, fajne. Pozdrawiam. 
    • miłość to drzwi za nimi tak wiele kochanych chwil złamanych serc   to czas pięknych bukietów i słów gorącej krwi usmiechów  łez   to coś co nigdy nie wstydzi umie pieścić noc rozumie     miłość to świat w nim można się odnaleźć lub zagubić
    • @andrew Dziekuję za piękny komentarz!  Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku! @Marek.zak1 Bardzo dziękuję za ten komentarz. Jak piszę o miłości - myślę o moim małżonku. :)) Jak piszę o smutnych przeżyciach - to znaczy, że wspomnienia grasują, ale najczęściej z obserwacji , również obserwacji różnych zjawisk w relacjach międzyludzkich.  Dziękuję Markom i Jankowi za życzenia. Markowi G. życzę aby był jeszcze szczęśliwy w Polsce, Markowi Ż. - aby miał dużo radości życia i sprowadził Marka G. do Polski, Jankowi - aby zaznał stabilizacji z Moniką i doczekał się potomków - tak zdolnych jak on sam. Może będzie miał wyrzuty sumienia za wywołanie zamieszania na świecie, a przede wszystkim w UE?   Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku! @Robert Witold Gorzkowski   Bardzo dziękuję! Wzajemnie, z przyjemnością delektuję się Twoimi wersami.   Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku! @iwonaroma Bardzo dziękuję! Cieszę się z Twojej opinii.  Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Przemyślę ;) 
    • kupiłem ten budynek z myślą założenia w nim  Instytutu Radłowego (nie myślić z: Radowego).   usiłowałem wmawiać, że to nie żadna  komora gazowa na obrzeżach Krwawistanu,  ślady paznokci na  brudnych ścianach,  wydrapane smugi – to swoiste dzieło sztuki współczesnej,   a w ogóle – jesteśmy w Jęczmiennogrodzie,  największej wiosce Przenicznolandii. miło tu, choć znojnie, poczciwość w każdej z grud.   zjawiło się paru smutnistów twierdzących,  że wcześniej w tych murach mieściła się kostnica i prosektorium, a tam, gdzie ustawiłem obsypane ziemią biurka   – krojono.    nie pogorszył mi się nastrój. choć już nie chciałem  orać, wysiewać. budynek miał stać się moim domem. powiesiłem bukieciki w ramkach, zegar z wyszczerzonym cyferblatem. krzesła się ustawiło, odświeżacz został użyty, coby tak  nie wionęło cmentarzem.   przyszli następni, z jeszcze bardziej marsowymi  minami. i z krzykiem, że jestem głupi z tym swoim osiedlaniem się, próbą obłaskawienia, a pod warstwą poskrobanej farby drzemią freski,  bo przed setkami lat to miejsce było świątynią wyjątkowo parszywej sekty, a tam, gdzie stoi łóżko, składano ofiary całopalne. nie ze zwierząt.   mam to gdzieś. włączyłem media. Nickelodeon w  telewizorze, Nickelback w radiu. siedzę  uśmiechniuteńki, ciało coraz bardziej  przygotowuje się na ostrą blachę,  jeszcze nierozpalony ogień.   będzie dobrze.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...