Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W odmętach zasłon, w milczącej otchłani półmroku ćmy puszyścieją w przelocie. Uderzają skrzydłami. Drżą….

W poszumie wiatru. W pogwizdywaniach nocy zbieram dla ciebie kwiaty, pełznąc na czworakach po drewnianej klepce podłogi. Po sękach i słojach zagadkowej, neurastenicznej łąki, widocznej tylko przez mnie. Zbieram dla ciebie kwiaty z płatkami pajęczyn i pyłkami wirującego niczym gwiazdy kurzu… Kwiaty zapomnienia i pustki. Wyjęte z szarości. Przytknięte do bieli skamieniałych tęsknotą ust.

Widzę przed sobą zielone pola, rozchwiane, rozwiane i klarowne jak lato, w którymś upalnym dniu lipca, jak włosy meduzy falujące w odmętach morza. Lecz ukazane tylko na mgnienie, jakby w ostrym błysku ogromnego flesza. Gdzieś w rozwierającej się nagle kolejnej warstwie wyrazistego, wielowymiarowego snu. 

Podążamy tam boso, i wciąż boso po chłodnej, majowej rosie traw. Między gałęziami pachnących krzewów, co zachodzą nam znienacka drogę. Ciii. Usłysz… ― bowiem szepcze coś do cienia spoza gęstwiny purpurowego bzu, zatopione w melancholii i w rozkwicie. Albo to ty szepczesz do nikłych owadzich uszu, zdmuchując je ze swojej drobnej dłoni. O świcie, w którym flotylla mgieł płynie nisko nad ziemią i oblewa nas migocząca refleksami woda jeziora Consequence.  

 

Klęczę na podłodze. Z twarzą wzniesioną ku mdłej poświacie wiszącej lampy. Jakby słońce wychodziło spoza grubej powłoki skłębionych chmur. Z pewnością jest tu potrzeba pocałunku, odległego na razie jak mgławica Andromedy. Ale zbliża się nieuchronnie, by ostatecznie spełnić się w zgiełku wielkiego zderzenia.

Tak oto wspinam się po kamiennym masywie wyobraźni, zostawiając za sobą piekło martwoty. Milczące przedmioty, rzeczy. Jakieś okryte folią niedokończone popiersia w opuszczonych, otwartych na wskroś pracowniach. Leżące w nieładzie młotki, dłuta, potłuczone ceramiczne szczątki czegoś, co kiedyś stanowiło całość, chrzęszczące pod stopami okruchy tynku, powybijanego szkła. Zapisane białą kredą ciemnozielone tablice, rozsypane wokół pożółkłe płachty starych gazet, wykresy, zwoje kabli, plątawisko bulgoczących żeliwnych rur… Żałosne w swojej bezużyteczności składowisko drewnianych, wypaczonych radioli, telewizorów z popękanymi szaro-sinymi szybami kineskopów…

Bliżej nieokreślone skorodowane artefakty zamierzchłej przeszłości, w której ktoś kiedyś kogoś kochał…

 

W oszklonych gablotach, pełnych zagadkowych eksponatów, odbija się w aureoli galaktyk czyjaś zniszczona twarz. Mijają mnie z plakatów uśmiechnięci, dawno umarli aktorzy, przeszyci na wskroś słoneczną smugą czasu. Kiedy idę długim pustym korytarzem, kiedy płynę bez czucia jak na próbie wniebowzięcia.

Jakbym był wyrwaną z zeszytu kartką. Opadającym w swojej nieważkości piórkiem przelatującego ptaka…

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-01-07)

 

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...